DSC_8655 copy
DSC_8655 copy

39. Belgrade Jazz Festival – harmonia dźwięków i kultury w serbskiej stolicy

DSC_8655 copy

Belgrad, serbska stolica, miasto, które łączy różne aspekty kultury w harmonijną całość. To miejsce, gdzie dźwięki i sztuka przeplatają się, tworząc niezwykłe doświadczenie. Belgrad jest znane jako miasto, które bije w rytmie muzyki. Muzyka jest wszędzie, od ulicznych występów po kameralne koncerty i festiwale. To miejsce, gdzie dźwięki różnych gatunków muzycznych spotykają się i mieszają, tworząc unikalny klimat. Wszystko to sprawia, że każdy może znaleźć tam coś dla siebie, a muzyka jest językiem, który łączy ludzi i tworzy niezapomniane wspomnienia.

Jednym z najważniejszych wydarzeń na kulturalnej mapie Belgradu, jak również i Europy Środkowo-Wschodniej jest Belgrade Jazz Festival, którego w tym roku odbyła się 39. edycja. To wyjątkowe wydarzenie łączy różne style jazzu i prezentuje zarówno znane nazwiska, jak i obiecujące talenty. To miejsce spotkań zarówno doświadczonych jazzmanów, jak i młodych muzyków, którzy szukają inspiracji. To wreszcie doskonała okazja do wymiany kulturowej i muzycznego dialogu, co czyni ten festiwal niezwykle atrakcyjnym nie tylko dla miłośników jazzu, ale i samych wykonawców.

BJF organizowany jest przez Dom Omladine, tłumaczone jako „Dom Młodzieży”,  wielofunkcyjne centrum kultury, które powstało w 1964 roku. Od tego czasu stworzyło ono otoczenie sprzyjające rozwojowi młodych talentów i artystów, a także kształtowaniu kultury w mieście. Od lat odgrywa kluczową rolę w rozwoju i promocji różnych dziedzin sztuki, przez co znaczenie tego ośrodka dla Belgradu i Serbii jako całości jest trudne do przecenienia. Dom Omladine i Belgrade Jazz Festival idą ramię w ramię, kształtując krajobraz kulturalny Bałkanów.

Podczas swojej 39. edycji festiwal kontynuuje tradycję prezentacji najwybitniejszych artystów jazzowych z USA, Serbii i reszty świata. W ciągu 6 dni wystąpiło tam ponad 100 artystów z 22 krajów na czterech kontynentach, przede wszystkim z Europy – odzwierciedlając tym samym członkostwo w Europeam Jazz Network. Europejska Sieć Jazzu to kluczowy gracz w europejskim krajobrazie muzycznym, a Belgrad Jazz Festival, jako jedyny festiwal jazzowy w Serbii będący jej członkiem, umocnił swoją pozycję festiwalu, który nie tylko prezentuje jazz, ale także przyczynia się do tworzenia europejskiej społeczności jazzowej. Zaangażowanie EJN w jazz i jego rola w promowaniu różnorodności kulturowej, współpracy artystycznej i edukacji przyszłych pokoleń jest dowodem na trwałą moc tego gatunku muzycznego. Właśnie dzięki takim organizacjom, jazz pozostaje istotną siłą jedności i wyrazu artystycznego w Europie i na całym świecie.

Pic Tim Dickeson 26-10-2023 Leszek Możdżer (Piano) Adam Pierończyk (Sax)

BJF wspiera bogatą mozaikę gatunków jazzowych, witając zarówno tradycjonalistów, eksperymentatorów, jak i innowatorów. Ta inkluzja zapewnia, że jazz pozostaje dynamiczną i ewoluującą formą sztuki, otwartą na świeże interpretacje i krzyżowanie się z innymi stylami muzycznymi. Wydarzenie otwarcia festiwalu uświetnione zostało występem studentów Szkoły Muzycznej „Stanković” i ich profesorów. Jest to świadectwem tego, że poprzez wspieranie kreatywności młodych ludzi, festiwal bierze na siebie odpowiedzialność za ich rozwój.

Czołowym przedstawicielem serbskiej sceny jazowej jest saksofonista Max Kochetov, jedna z gwiazd Nowej Fali Serbskiego Jazzu, którego kwartet zaprezentował się w towarzystwie włoskiego trębacza – Fabrizio Bosso. Połączenie talentów obu tych artystów mogło zrobić wrażenie. Jazzowy mainstream w ich wykonaniu to przede wszystkim staranna melodyka, przemyślane frazowanie i płynne partie solowe  pełne technicznego mistrzostwa i przesycone wyjątkowym polotem.

Swego rodzaju novum był koncert kwintetu Viktora Tumbasa, jednego z nielicznych przedstawicieli serbskiej wokalistyki jazzowej w męskim wykonaniu. Ich muzyka łączy w sobie elementy wielu gatunków, tworząc niepowtarzalny fusion jazz z charakterystycznymi bałkańskimi niuansami. Artyści zaprezentowali materiał ze świeżo wydanego albumu „Depths”. Warto wspomnieć, że kwintet Viktora Tumbasa został jednym z pięciu zespołów jazzowych wybranych w ramach pierwszego krajowego konkursu „Serbia Creates: The Spotlight”. Projekt ten ma na celu wspieranie najbardziej kreatywnych serbskich talentów muzycznych.

Kwartet gitarzysty Jovana Milovanovića połączył elementy jazzowego mainstreamu z wyjątkowo chwytliwymi tematami. Korzystając z doskonałego warsztatu wykonawczego, lider okazał się bardzo pomysłowym narratorem muzycznym jak i wprawnym improwizatorem, którego partie często utrzymane były w post-bopowej stylistyce.

DSC_8220 copy

Jak najbardziej korzystne wrażenie pozostawiło po sobie również trio Milosa Čolovića. Repertuar zespołu opierał się na oryginalnych kompozycjach basisty, które inspirowane były stylistyką jazzu lat sześćdziesiątych, a także muzyką filmową. To połączenie różnych wpływów i kreatywności przyciągnęło słuchaczy, którzy podczas koncertu mogli delektować się zarówno znakomitymi solówkami, jak i doskonale skonstruowanymi kompozycjami.

Saksofon odgrywał kluczową rolę w tegorocznym festiwalu, z udziałem aż dziewięciu mistrzów tego instrumentu. Artyści, tacy jak: Adam Pierończyk na sopranie, Hayden Chisholm i Fabian Rucker na altcie, oraz Sylvain Rifflet na tenorze, przedstawili różne oblicza saksofonu, od spokojnych i poetyckich brzmień Odeda Tzura i Stefano Di Battisty po ogniste improwizacje Isaiaha Colliera i Manuela Hermii.

Pierwszy z nich – Adam Pierończyk – wystąpił w duecie z Leszkiem Możdżerem, doskonale znanym serbskiej publiczności z solowego koncertu na tymże festiwalu w 2013 roku oraz słynnych już jam sessions z Larsem Danielssonem (Velika Sala) oraz Shaiem Maestro w nieistniejącym już klubie Čekaonica. Mimo, że obaj artyści mają na koncie dwie płyty nagrane w duecie, to od wielu lat ze sobą nie występują, przez co ich wspólny występ można uznać za ekskluzywny, ograniczający się do tego jedynego koncertu.

Od samego początku wykonawcy skupili się na tworzeniu za pomocą swojej muzyki wyjątkowej atmosfery. Ich narracja była delikatna i melodyjna, przewodnią rolę odgrywała improwizacja i eksploracja dźwiękowej materii rozszerzonej o preparacje fortepianu. Jednym z wyjątkowych momentów koncertu było wykonanie utworu Let’s Do It Tomorrow z płyty „Talk to Jesus” (1996) sekstetu Leszka Możdżera. Utwór ten wyróżniał się jako jeden z najlepszych momentów koncertu, wnosząc do sali niezwykłą energię i pasję. Słowa Leszka Możdżera, że muzyka jest ostatnią rzeczą, gdzie nie można kłamać, a jej przesłanie jest zawsze prawdziwe dodawały głębi i znaczenia każdej frazie, jaka wypływała z instrumentów obu artystów. Na bis wykonali oni cover Enjoy the Silence z repertuaru Depeche Mode, co stanowiło doskonałe podsumowanie tego wyjątkowego muzycznego wydarzenia. Ich koncert był nie tylko artystycznym majstersztykiem, ale również głębokim muzycznym przeżyciem, które zostawiło niezatarte wrażenie.

369039370_662147729433568_7023236956835145807_n

Na drugim końcu muzycznej emocjonalności umieścić można występ saksofonisty Isaiaha Colliera and The Chosen Few (Benito Gonzalez – fortepian; Micah Collier – kontrabas; Michael Shekwoaga Ode – kontrabas). Koncert ten zaskoczył publiczność Americany nie tylko niezarejestrowaną wcześniej materią dźwiękową, ale także niezwykłą pasją i energią. Collier okazał się prawdziwą rewelacją, uniknął pułapki brzmienia jak John Coltrane, Albert Ayler czy Pharoah Sandersa, choć porównań nie da się uniknąć. Dodatkowo artysta posługiwał się perkusjonaliami, co dodawało koncertowi mistycyzmu. Emocjonalny występ Colliera przeniósł audytorium  przez żywioły ognia, ziemi i wody. Sala była pełna jak za najlepszych czasów Americany, a publiczność wpatrzona była w Colliera, jak w najwyższego kapłana sztuki. Od śmierci Coltrane’a w 1967 roku, free jazz był wielokrotnie skreślany, jednak ten koncert to kolejne już odroczenie nekrologu gatunku.

Izraelski saksofonista Oded Tzur, który jest także uczniem bansuri, indyjskiej fletni, zainicjował swój koncert delikatnymi, płynącymi niczym szept melodiami. Jego kwartet w składzie: Nitai Hershkovits (fortepian), Petros Klampanis (kontrabas) i Johnathan Blake (perkusja), zagrał z niesamowitą precyzją i skupieniem. Ich muzyka jawiła się jak zmysłowa opowieść, w której każdy instrument był narratorem unikalnej historii. Melodie, jakby unoszące się w powietrzu, wydawały się stawać na krawędzi krystalizacji, a momenty ciszy były równie ważne, co dźwięki.

Oded Tzur umiejętnie kierował zespołem, dając każdemu muzykowi przestrzeń do eksploracji i wyrażania siebie. Jego relacja z pozostałymi członkami kwartetu była jak taniec, gdzie każdy ruch był doskonale zsynchronizowany. Muzyczna narracja była jak eteryczna podróż w nieznane, gdzie słuchacze byli zaproszeni do zanurzenia się w świecie dźwięków, które równocześnie były delikatne i potężne. To muzyczne doświadczenie przekroczyło granice konwencjonalnego jazzu, oferując coś nowego, coś, co trudno opisać słowami, ale co pozostawiło niezatarte wrażenie na całym audytorium.

Przy takim poziomie saksofonowej maestrii, występy austriackiego saksofonisty altowego Fabiana Ruckera, czy nawet Freetetu Manuela Hermii nie miały takiej siły przebicia.  Pierwszy z nich  zaprezentował materiał z płyty „Hypocritical Mass” (BMC Records, 2019), przez co publiczność mogła przekonać się o głębokich korzeniach muzycznych artysty sięgających od klasyki po współczesność. Najbardziej wyróżniającym się utworem wieczoru okazała się Mantra z rewelacyjnym tematem przewodnim, który jeszcze na długo po koncercie mógł świdrować w głowach słuchaczy.

DSC_8537-2 copy

W świetle jazzowych eksperymentów i poszukiwań nowych brzmień, koncert Freetetu Manuela Hermii był jak podróż przez krainę, gdzie porządek i chaos nieustannie tańczą ze sobą, podobnie jak w naturze. Zespół, pod kierownictwem belgijskiego saksofonisty zaprezentował unikalne podejście do muzyki, gdzie kompozycje były jak eseje, klarowne w treści, ale jednocześnie dające przestrzeń dla improwizacji i swobodnego wyrażania się każdego z muzyków.

Freetet to zespół złożony z utalentowanych instrumentalistów, w skład którego wchodzą: Manuel Hermia na saksofonach, Samuel Blaser na puzonie, Jean-Paul Estévienart na trąbce, Manolo Cabras na kontrabasie i Oriol Roca na perkusji. Skład potrafił wykreować nowoczesne brzmienia, skąpane zarówno w radości, jak i muzycznej głębi. Aranżacje nie były jedynie zapisem nutowym, ale rysunkiem, wskazówką, jak przestrzeń dźwiękowa może być zapełniana, jak role mogą się zmieniać, tworząc ekscytującą improwizację.

Sekcja instrumentów dętych była solidnie ugruntowana w rytmie. To wspólne działanie sprawiło, że każdy utwór był pełen niespodzianek, przeskakiwań stylistycznych i ekspresyjnych dialogów między muzykami. Manuel Hermia Freetet nie tylko honoruje tradycje jazzu, ale także przesuwa granice tego gatunku, tworząc świeżą i nowoczesną interpretację muzyki improwizowanej.

Kolejny artysta w saksofonowej epopei BJF to Nowozelandczyk Hayden Chisholm, który zaprezentował program „Things Serbia Did To Me”. Wystąpił on w formacie kwartetu wraz z Ivanem Radivojevićem na trąbce, Milicą Božović na kontrabasie i Pedją Milutinovićem na perkusji. Hayden Chisholm Quartet oczarował scenę nie tylko swoją grą, lecz także unikalnym instrumentarium. Jednym z nich był maoryski flet koauau, wydobywający dźwięki, które przeniosły słuchaczy w odległe rejony tej wyspiarskiej krainy. Wprowadzenie shruti box, hinduskiego instrumentu, dodatkowo ubogaciło paletę brzmień. Jego enigmatyczne tony przeplatały się z subtelnym brzmieniem saksofonu, tworząc hipnotyzującą symfonię dźwięków. Hayden Chisholm Quartet nie tylko grał muzykę, ale malował ją różnorodnością fonicznych barw, sprawiając, że każda melodia stawała się podróżą przez kontynenty muzycznych inspiracji.

370314362_1259012111444914_6160548145738074888_n

Co ciekawe materiał opierał się w całości na tradycyjnych utworach pochodzących z Bałkanów. Żute Dunje, bośniacka piosenka, została przedstawiona z pasją i głębokim zrozumieniem dla kultury, z której ta melodia się wywodzi. To nie była tylko interpretacja, lecz prawdziwe zanurzenie w muzycznej tradycji. Tamo Daleko, pierwsza piosenka wieczoru, otworzyła drzwi do magicznego świata artysty, gdzie dźwięki wydobywane z koauau i shruti box stanowiły pomost między różnymi kulturami. Jutros mi je ruža procvetala, przyniosła moment zadumy, zatrzymując czas i ukazując siłę wyrazu tego zespołu.

Koncert Hayden Chisholm Quartet to nie tylko konfrontacja z bałkańską tradycją, to podróż przez dźwiękowe krajobrazy różnych kultur. To muzyczna opowieść, która zapisuje się w pamięci słuchaczy na długo po zakończeniu ostatniej nuty.

Oryginalnością myśli muzycznej popisał się również francuski saksofonista Sylvain Rifflet, czerpiący inspirację z muzyki trubadurów z XII i XIII wieku we Włoszech i Francji. Bazując na średniowiecznych modi, które z gracją przeniósł na współczesny język jazzowy, stworzył unikalne połączenie dwóch muzycznych światów. Jednym z najbardziej poruszających utworów tego koncertu i jednocześnie ostatnim całego festiwalu, okazał się Alberico (de Romano). Kwartet Riffleta balansował tam pomiędzy mistycznym brzmieniem trubadurów, a nowoczesnym podejściem do improwizacji jazzowej. Melodia ukazuje głęboką wrażliwość artysty na dziedzictwo muzyczne, jednocześnie wprowadzając świeżość i nowoczesność do tego dźwiękowego podróżowania przez wieki.

Koncert Sylvaina Riffleta to nie tylko doskonała technika wykonawcza, ale także emocjonalne przekazywanie historii poprzez muzykę. Jego zespół, wraz z utalentowanymi artystami (Joann Loustalot – trąbka, Benjamin Lament – perkusja, Sandrine Marchetti – harmonium) stworzył wyjątkową atmosferę, która pozwoliła publiczności przenieść się w czasie i przestrzeni muzycznej ekscytacji.

DSC_7834-2 copy

Żeńska obsada wykonawcza na tegorocznym BJF może nie była liczna, ale z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że występy katalońskiej trębaczki i wokalistki Alby Carety oraz francuskiej mistrzyni wokalistyki Leïly Martial należały do tych najlepszych i najbardziej emocjonujących.

Alba Careta Group zaserwowała serbskiej publice wieczór pełen pasji, pogodnych, śródziemnomorskich dźwięków i unikalnych interpretacji muzycznych. W pamięci zapadł utwór Sempre, prezentujący chwytliwą, pełną polotu melodię i taneczny rytm. Jej zdolności jako instrumentalistki były widoczne w każdym tonie, a jej wokal dodawał kompozycjom dodatkowego uroku. Piękne duety, zarówno z kontrabasem, jak i perkusją, tworzyły harmonię dźwięków, które przenikały słuchaczy. Ostatnim akcentem zagranym na bis była interpretacja Blackbird z repertuaru The Beatles. To odważne podejście do klasycznej kompozycji zaskoczyło publiczność, ale zostało przyjęte owacjami na stojąco, podkreślając wszechstronność i artystyczną odwagę Alby Carety.

Leïla Martial (wokal, electronics) i Valentín Ceccaldi (wiolonczela), dwójka artystów zainspirowanych dziełem Hieronima Boscha „The Garden of Delight”, zaprezentowała publiczności nową muzykę z ich najnowszej płyty „Le Jardin des délices”. Martial, artystka totalna, daleko wykracza poza granice wokalnej konwencji. Korzystając z efektów elektronicznych i nietypowych instrumentów, dokonuje niebywałych impresji, nieustannie zaskakuje kreatywnością, która osiąga niebotyczny poziom. Interpretacja Asturiany Manuela de Falli dodała głębi i emocji, tworząc atmosferę, która jeszcze bardziej wciągnęła słuchaczy w świat unikalnych dźwięków i muzycznych eksperymentów.

DSC_7891-2 copy

Na scenie festiwalu pojawiły się również dobrze znane twarze jazzu. Gwiazda gitary, John Scofield powrócił na festiwal po 17 latach od swojego debiutu. Jego koncert w MTS Dvorana, mogącej pomieścić grubo ponad 1000 widzów, został całkowicie wyprzedany. Drzwi do muzycznego świata gitarzysty otworzył Blue Monk Theloniousa Monka, poczym muzyczną przestrzeń zdominowała ostatnia płyta tria „Uncle’s John Band”. Setlista koncertu obejmowała utwory takie jak: Ray’s Idea, Nothing is Forever, Mo Green, Mask oraz Stairway to The Stars. Muzyka imponowała nie tylko łatwością odbioru, ale także szczerością przekazu, zachowując przy tym subtelność w doborze dźwięków. To nieprosta równowaga, którą zespół z łatwością osiągnął.

John Scofield Trio istnieje od lat 70., a najnowsza inkarnacja (Bill Stewart – perkusja, Vincente Archer – kontrabas) wydaje się być jednym z ulubionych formatów gitarzysty. Artyści zaprezentowali muzyczną różnorodność, która zawsze towarzyszyła karierze Scofielda. Od jazzowych standardów po rockowe i bluesowe klasyki, aż po zmyślne kompozycje Scofielda. Ten koncert to nie tylko kolekcja melodii, to przede wszystkim muzyka, która odzwierciedla ducha, utrzymującego ich twórczość pełną witalności i ekspresji od samego początku. Koncert niby był kompletny, ale jednak zabrakło tego co w jazzie być może jest najważniejsze – elementu zaskoczenia.

Do Belgradu powrócił również Dave Douglas, którego koncert okazał się szeroko zakrojoną penetracją oryginalnych brzmień. Trio w składzie z Rafiqiem Bhatią (gitara, electronics) i Ianem Changie (perkusja, electronics), postawiło na rytm, który był kluczowym elementem formotwórczym. Nie brakowało jednak pozycji z otwartą formą i w tempie rubato. Mimo braku precyzyjnie zdefiniowanej melodii, pojawiły się rozpoznawalne motywy, takie jak Take The A Train zdradzający inspirację artysty dziedzictwem Billy’ego Strayhorna. Jego słowa – we are all trying to survive on this small planet that we have – w pewien sposób odzwierciedlają muzyczny przekaz artysty. Pod płaszczykiem jazzowej siły wyrazu, kryje się muzyka świata nie znająca podziałów na style i gatunki. To multikulturowść w skromnym formacie tria.

BJF ponownie odwiedził także włoski saksofonista Stefano Di Battista prezentując program „Morricone and More”. Jego kwartet nie tylko zinterpretował utwory słynnego kompozytora muzyki filmowej, ale także wniósł do nich nowe życie, najbardziej skupiając się na niuansach melodycznych. Usłyszeć można było m. in.: Deborah’s Theme z filmu „Once Upon a Time in America”, Flora, dedykowany matce saksofonisty oraz słynny temat z filmu „The Good, The Bad, The Ugly”. Koncert kwartetu Stefano Di Battisty podkreślił nie tylko talent włoskich muzyków, ale również ich zdolność do przekazania głębokich emocji przez muzykę Ennio Morricone. Wszystko okraszone było elegancją osobistą, charakteryzującą każdego członka zespołu. Muzyki tak przedstawionej po prostu trudno nie lubić. Pytanie tylko czy tego kantylenowego lukru i rozbuchanej konferansjerki  nie było aż za wiele?

370458654_361239943063587_4276544248999452335_n

Podzielone zdania były także po występie Paal Nilssen-Love Large Unit, norweskiego perkusisty lepiej znanego serbskiej publiczności z zespołu The Thing. Awangardowy big band napędzany był impetem podwójnych bębnów i kontrabasów rozstawionych po obu stronach sceny Velikej Sali. Frontowa sekcja dęta składająca się z dwóch saksofonów, trąbki i puzonu co i rusz wpadała w wir, wybuchając i wydobywając z siebie strukturalne szaleństwo, powstrzymywane jedynie przez niepohamowane, nisko poziomowe meandry tuby i chropowate dźwięki elektrycznej gitary. Minimalistyczne powtarzające się pulsacje współistniały z łoskotliwymi riffami progresywnego rocka zakorzenionymi w przełomowych eksploracjach innego skandynawskiego bandu – Fire! Orchestra. Taka muzyka nie pozostawia nikogo obojętnym – albo się ją kocha, albo nienawidzi.

Zdecydowanie mniej kontrowersyjny okazał się występ Geralda Cleytona, pianisty, który uprzednio występował na BJF w zespole legendarnego Charlesa Lloyda. Jego trio, z udziałem Jeffa Ballarda na perkusji i Joe Sandersa na kontrabasie koncert zaczęło utworem Charlie’ego Parkera, a skończyło na Theloniousie Monku. Odniesień do jazzowej tradycji było znacznie więcej, ale Clayton za każdym razem zdołał odcisnąć na muzyce swoje własne piętno. Pianista nie tylko demonstrował techniczną doskonałość, ale również wewnętrzny puls, który nieustannie napędzał muzyczną narrację nawet w doborze repertuaru. Koncert jego tria to nie tylko zbiór utworów, ale prawdziwa podróż przez muzyczną ekspresję. Subtelność, staranność artykulacji i nieustająca improwizacja sprawia, że Clayton wyróżnia się jako mistrz swojego fachu.

Nie zawiódł kwartet fińskiego trębacza Verneri’ego Pohjoli, prezentującego materiał z najnowszej płyty „Monkey Mind”. Skandynawowie przedstawili muzykę żywiołową jak i inteligentną. Zespół, składający się z Kirke Karji (fortepian), Jaspera Høiby’ego (kontrabas), Olavi Louhivuori (perkusja) nieustannie kreował nieprzewidywalne dźwięki, równocześnie podkreślając solowe popisy każdego członka kwartetu. Kontrastem była ballada „Of our children”, dodając emocjonalnego wymiar. Ten dynamiczny występ połączył w sobie zespołową harmonię i wyraźne indywidualne talenty.

DSC_7338 copy

Sztuka do rzemiosło. Rzemiosło zaś wymaga woli, energii, świadomości i koncentracji w przezwyciężaniu różnorakiego rodzaju oporu. Przyglądając się od lat jak wiele wysiłku kosztuje zorganizowanie takiego wspaniałego wydarzenia jakim jest festiwal jazzowy w Belgradzie, śmiało mogę stwierdzić, że jego organizacja to też sztuka, a jego organizatorzy (Vojislav Pantić – dyrektor artystyczny, Milica Ševarlić – PR Manager, Dragan Ambrozić – redaktor programu) to wybitni kreatorzy kultury odpowiedzialni nie tylko za dzisiejsze, ale przede wszystkim przyszłe pokolenia.

Dom Omladine, zwany również jazzową świątynią Belgradu, po raz kolejny sprostał oczekiwaniom i dostarczył wyjątkowych koncertów, prezentujących stylistyczną różnorodność i mnogość talentów jazzowych z całego świata. Jednakże, mimo prestiżu festiwalu, podniesienie cen biletów o 30% może stanowić wyzwanie dla przyciągnięcia najmłodszych fanów jazzu. Młodzi odbiorcy są przecież przyszłością każdego festiwalu, a podjęcie decyzji o zwiększeniu cen wymaga przemyślanej strategii, aby zachować ich zainteresowanie.

Belgrad Jazz Festival to nie tylko prezentacja różnorodnych stylów jazzowych, ale także miejsce, gdzie artystyczna eksploracja sięga nowych granic. Największe tegoroczne gwiazdy jak John Scofield czy Dave Douglas potwierdzają międzynarodowy status festiwalu, ale często bywa, że nowatorskie kreacje powstają w sercach i umysłach mniej znanych, ale bardziej niepokornych artystów. Ten festiwal od lat w spektakularny sposób łączy jazzową scenę niezależną z największymi osobistościami jazzowej specjalizacji. Jest to jeden z głównych powodów, dla którego na festiwal ten regularnie zjeżdżają dziennikarze nie tylko z wielu krajów Europy, ale również USA.

Belgrad Jazz Festiwal łączy w sobie jazzową tradycję  z nowoczesnością, tworząc wyjątkową atmosferę muzycznego dialogu i inspiracji. To nie tylko wydarzenie kulturalne na mapie Europy, ale także niezaprzeczalny wkład w rozwój jazzu jako sztuki światowej. I niech tak pozostanie…

Zdjęcia (od góry): John Scofield (Fot. Rita Pulavska), Leszek Możdżer i Adam Pierończyk (Fot. Tim Dickeson), Stefano Di Battista (Fot. Rita Pulavska), Odet Tzur (Fot. Tim Dickeson), Hayden Chisholm (Fot. Tim Dickeson), Alba Careta i Josep Cordobes (Fot. Rita Pulavska), Dave Douglas (Fot. Rita Pulavska), Gerald Cleyton Trio (Fot. Tim Dickeson), Verneri Pohjola (Fot. Rita Pulavska)