★★★★★★★✭☆☆ |
1. Hello Wasteland 2. Switch 3. Counterfeiter 4. 9th Street Call 5. Paint that Dirt (Black Black Black) 6. Freeland 7. Freedom 8. Mary 9. Tick Tock, Go Back 10. Kto? 11. Aż do rana 12. Wybaczę jeden błąd
SKŁAD: Izabella Sawicka – wokal; Michał Gos – perkusja; Radovan Jacuniak – gitara basowa; Maciej Szkudlarek – gitara
PRODUKCJA: Andrzej Izdebski
WYDANIE: 17 października 2016 – FONOBO www.izesmusic.com
Mamy tutaj do czynienia z klasycznym przykładem okładki odstraszającej od płyty i dającej mylące wrażenie. Spoglądacie na nią i od razu narzucają wam się skojarzenia z różnymi gatunkami muzycznymi. Ale jakimi? Goth rock, power metal, symfoniczny metal, może pop? No i pudło. Niestety, kiedy płyta nie ma odpowiedniej promocji, trzeba liczyć na to, że sprzeda ją okładka. Jeśli ktoś kupił ten krążek ze względu na to, co zobaczył na froncie, to na pewno lekko się zdziwił, odtwarzając go w domu. A pani Izes Sawicka z kapelą w rzeczywistości gra dość zaskakującego alternatywnego rocka, który z niejednego muzycznego świata czerpie swoje inspiracje.
Mało na naszym rynku takich płyt, dlatego tym większy żal, że płyta nie odniosła należytego sukcesu, a my w Laboratorium dowiadujemy się o niej ponad pół roku po premierze. Zwłaszcza, że w skład grupy wchodzą ludzie, którzy nie są anonimowi – Michał Gos młócił na perkusji w Lonker See, Macieja Szkudlarka znamy dobrze z Logophonic, a Radovan Jacuniak grywał niegdyś w Bieliźnie. Mamy więc doświadczoną ekipę i dobrze przemyślany kierunek muzyczny.
Za żywe i klarowne brzmienie, w którym bas i perkusja emitują tak mięsiste dźwięki i bujają w każdym utworze, a i nie ma mowy o tym, żeby jakiś dźwięk ginął zagłuszony przez inny, należy podziękować Andrzejowi Izdebskiemu. Pamiętajmy jednak, że ogromna w tym zasługa również samego zespołu. Uwielbiam otwarcie płyty (Hello Wasteland) za te perkusyjne uderzenie pokazujące, jak ważny na tej płycie będzie rytm. Wokale i gitary często odsłaniają swoją delikatną stronę, wprowadzając dużo melancholii i kruchości, a jednak wciąż ciało nie może powstrzymać się przed ruchem. Izabella Sawicka ma niski głos, który pozostaje na tej płycie w jednej skali (za wyjątkiem Freedom, w którym słychać tę barwę głosu z debiutu, o której za chwilę), często jest wręcz wycofany, nie nuży jednak, bo Izes potrafi wystarczająco urozmaicić linie melodyczne tak, by zainteresować i nadać poszczególnym kompozycjom innego charakteru, ma też w głosie jakiś czar, który przyciąga. Oczywiście bez interesującej i różnorodnej muzyki wszystko ległoby w gruzach.Cofnijmy się jednak do płyty „Emotional Risk”, a usłyszymy zupełnie inną skalę jej głosu – krzyki, kakofoniczny pisk i wysoko osadzony śpiew.
Zaskakuje lekka americana i wpływy bluesa w Counterfeiter. 9th Street Call dopełniony zostaje saksofonem (Irek Wojtczak), który tu idealnie pasuje. W Paint that Dirt (Black Black Black) zespół Izes dzieli się ze słuchaczami swoją miłością do Josha Homme’a. Co ciekawe, właśnie tak wyobrażam sobie artystyczną współpracę Josha z Brody Dalle (jego żoną). Oboje uwielbiam, więc jak mógłbym nie pokochać tej kompozycji. Na „Hello Wasteland” możemy też usłyszeć klawisze i elektronikę (Switch, Freeland, Kto?, Aż do rana). Kto? charakteryzuje się wyraźnym elektronicznym pulsem, a na sam koniec pojawia się nawet klarnet basowy (Michał Górczyński). Na płycie jest też dużo miejsca dla skrzypiec Ewy Kaszuby. Jak słychać, zespół nie szuka sobie sztucznych granic i wzbogaca swoją muzykę o różne dźwięki, dzięki czemu jest ona na swój sposób oryginalna, a na pewno ekscytująca dla słuchacza. Dopiero słuchając płyty po raz enty, zwróciłem uwagę na niektóre środki wyrazu. Nie zwróciłem na przykład uwagi na klawisze w Switch, bez których ten kawałek bardzo dużo by tak naprawdę stracił. Oczywiście nikt, kto słyszał debiut Izes, nie będzie zaskoczony tym eklektyzmem, a raczej tym, że zespół uciekł tak daleko od awangardowej elektroniki z wyraźnymi wpływami jazzu.
Niby mamy przed sobą krążek z alternatywnym rockiem, który niekiedy pokazuje, że lubuje się w amerykańskich kapelach jak The Dead Weather, The Kills i Queens of the Stone Age, dokładając do pieca za sprawą ognistych sprzężeń i chwytliwych riffów, a jednak wizja Izes wybiega daleko ponad naśladownictwo, a słyszane inspiracje są wielorakie. „Hello Wasteland” powinno być wymieniane jako jedno z najciekawszych wydawnictw 2016 roku, ale niestety biznes muzyczny nie jest sprawiedliwy. Izes wciąż poszukuje swojego miejsca, ale jest na właściwej drodze. Oby tylko kolejna płyta nie przyniosła kolejnej radykalnej zmiany. Mam nadzieję, że tych parę słów i powyższe gwiazdki przekonają słuchaczy do zapoznania się z tym materiałem.