Hellvoid – Eyes Of The Lucifer

★★★★★★✭☆☆☆

1. Intro 2. Earth&Cosmosis 3. Doomsday 4. Voidborn 5 Black Sky 6. Eyes Of The Lucifer 7. Horns Of The Horse Nebula Empire 8. Superhaze (bonus track)

SKŁAD: Mateusz „Mateo” Karsznia – wokal; Macie Bardo – gitara basowa; Jakub Szwemin – gitara basowa; Piotr Czacharowski – perkusja

 PRODUKCJA: Michał Miegoń & Daniel Maciejewski

 WYDANIE: wydanie własne – marzec 2017

Słyszeć i widzieć na żywo dane mi było zespół, który składał się z dwóch perkusistów, basu i gitary. Iławski Vervrax, bo o nich mi teraz chodzi, zrobił na mnie wówczas dobre wrażenie i nawet był czas, gdy śledziłem rozwój tej bandy. Dzisiaj w rękach trzymam CD trójmiejskiego zespołu Hellvoid, w którym też mamy podwójne uderzenie, lecz nie perkusji, a basu. A więc wrzucam płytę i sprawdzamy.

Zespół powstał w styczniu 2015 roku. Do tej pory wypuścili oni 5-utworową EP-kę „Gloomy Wizard” (październik 2015) oraz singiel Superhaze (czerwiec 2016 r.). W marcu bieżącego roku na światło dzienne wyszło 8-utworowe wydawnictwo „Eyes Of The Lucifer”. Rozpoczyna się ono od 3-minutowego Intro  pokręconego, dziwnego, ambientowego; trochę niepokojącego, a trochę śmiesznego – zwłaszcza biorąc pod uwagę okładkę i tytuł albumu, przez co na pewno intrygującego. Następnie wchodzi mocno rozklekotane Earth & Cosmosis z szybkimi sprawnymi riffami o iście technicznej i gęstej strukturze, jak gdyby przez chwile miało się w uszach dźwięki Meshuggah. Pomieszany wokal (chociaż czysty wkrada się dopiero pod koniec utworu) i dynamika kompozycji powinny wpaść w ucho klasycznym fanom muzyki metalowej. Realizacja nagrania jest świetna, a bogactwo efektów i nienaganna gra na basach sprawia, że słuchacz zapomina o tak typowej dla muzyki metalowej gitarze elektrycznej.

Źródło

Równie metalowo i ciężko przedstawiają się kolejne dwa nagrania. Doomsday to królestwo growlu i hipnotycznego basu w pierwszej części utworu, jak również kolejnych świetnych solówek obu basistów. Bardzo przyjemnie się tego słucha. Chylę czoła zwłaszcza przed umiejętnościami i dźwiękiem basu Macieja. Voidborn to z kolei utwór miarowy i dużo badziej precyzyjny. Świetnie uzupełniają się tu basy; perkusja nadaje tonu, dając ujmujące przejścia od dość sztywnego schematu. Są też momenty wspólnej wariacji i ściany meshuggah’owatych dźwięków. W tej kompozycji zespół nie daje się łatwo okiełznać, a wymienianie kolejnych inspiracji i gatunków, w których tutaj płyną zdaje się dość karkołomnym zadaniem. Najważniejsze, że ponownie słucha się tego z czystą satysfakcją.

Źródło

Ciężkie i piaszczyste brzmienie zespołu, krzyk i czysty śpiew w Black Sky to chyba najlepsza wizytówka zespołu i najlepsza odpowiedź na to, jak rozumieją granie sludge/stoner metalu. Kolejny w zestawieniu, czyli tytułowy Eyes Of The Lucifer jest zrealizowany rónie bogato. Słychać, że w nagraniu tego utworu był większy zamysł, ale za wyjątkiem znów mięsiście brzmiącej solówki, niestety wylatuje on szybko z głowy. Teoretycznie zakończeniem albumu jest dwie i pół minutowe Horns Of The Horse Nebula Empire – trzeci i ostatni instrumental na EP-ce. Prawdziwe zakończenie to jednak bonusowe nagranie singla z 2016 r. Superhaze, bardziej rockowe i stonerowe oblicze zespołu z Trójmiasta. Podoba mi się energia tego utworu i wyczuwalna radocha z oddania się twórczości.

Przyznam, że Hellvoid ma na siebie pomysł. Wyróżnia się konwencją podwójnego basu na naszej scenie, co skutecznie daje szansę na znalezienie swojej niszy. Widać, że formacja nie boi się eksperymentować i zahaczać o różne stylistyczne gatunki. Powyższa EP-ka jest pewnie tylko przedsmakiem tego, co mogą nam Panowie wysmażyć w przyszłości. Pozostaje tylko czekać, będąc lekko podrażnionym przez tą zaledwie półgodzinną EP-kę.