Piotr Cieślik – Journey Into The Unknown

★★★★★★★✭☆☆

 1. Ocean’s Loneliness 2. Journey into the Unknown 3. Power Crystal 4. Call of the Ancestors 5. Comet’s Fate 6. Roaming Soul 7. Reminiscence of the Journey

SKŁAD: Piotr Cieślik – Yamaha AN1x, Yamaha DX100, Novation Bass Station II, Korg Morton, Korg Volca Bass, Waldorf Blofeld, Commodore 64C, Native Instruments Kontakt, Cocos Reaper

PRODUKCJA: Piotr Cieślik

WYDANIE: grudzień 2016 – Generator.pl

Piotr Cieślik albumem „Journey Into The Unknown” debiutuje w wytwórni Generator, poniekąd wchodząc pomiędzy znanych nam wykonawców współpracujących z tą wytwórnią tj. Piotra Geperta czy Przemysława Rudzia. Nagrań dokonano pomiędzy czerwcem 2015 a lipcem 2016 roku. Wbrew pozorom okres tworzenia płyty nie pozostawił niesmaku w rodzaju rozlazłości lub niekonsekwencji muzyki, czy w skrócie rzecz ujmując, wrażenia zlepku utworów.

Twórczość pana Piotra poznawać zacząłem dzięki temu albumowi, więc tytuł płyty był adekwatny do sytuacji, w której się znalazłem. Tytułowa podróż w nieznane to siedem kompozycji o długości blisko 56 minut. Ta podróż w nieznane rozpoczyna się delikatnie, w tle rozmywających się dźwięków oraz szumu morskich fal. Rytm uchwycony zostaje w mniej więcej jednej trzeciej kompozycji i od tego momentu nabiera on coraz jaśniejszych i wyraźniejszych kształtów. Trwa on do końca otwierającego Ocean’s Loneliness, który kończy się wspaniałym samplem ulewy. Osobiście bardzo lubię takie muzyczne ozdobniki w utworach. Tytułowy utwór Journey Into the Unknown jest niezwykle melodyjny, a w połowie utworu czeka na nas fantastyczna syntezatorowa solówka i pięknie jazzujący fortepianem. Cieślik ponownie powtarza schemat spokojnego wstępu i sukcesywnego rozwijania melodii, czy wreszcie stopniowego wyhamowywania tempa całego utworu. Absolutna perełka. 

Każda kolejna kompozycja sprawia autentyczną przyjemność z odsłuchu, ponieważ jest starannie zaaranżowana, pełna dźwiękowego kolorytu. Power Crystal jawi się jako najbardziej charakterystyczny dla niemieckiej muzyki elektronicznej. Najkrótsza kompozycja to ponad pięciominutowa Call of The Ancestors utrzymana w dość spokojnym, posępnym charakterze. Rozmyte tło i dźwięcząca linia charakteryzują ten utwór do wejścia perkusyjnego rytmu. Intensywny, a wręcz taneczny jest z kolei Comet’s Fate, który przywołuje na myśl dokonania mistrza Jeana-Micheala Jarre’a. Jest to drugi błyskotliwy oraz intrygujący utwór, niczym ten tytułowy. Roaming Soul jest zaś bulgoczący i kipiący komputerową elektroniką oraz sekwencyjnym rytmem. Kończący album utwór Reminestence of The Journey skupia jak w soczewce kolorowe muzyczne pejzaże, soczyste sekwencje i chwytliwe melodie. Cieślik swoim wydawnictwem pokazuje, że stanie się ważnym nazwiskiem na polskiej scenie muzyki elektronicznej. Zestaw serwowanych przez niego dźwięków znajdzie wielu słuchaczy, a także jak sądzę przychylność wielu krytyków muzycznych czy recenzentów. Ta muzyka to coś więcej niż zestaw zaprogramowanych melodii zapętlonych w komputerze, jak również dodatków w postaci licznych zmian wprowadzanych przez pokrętła czy klawisze. Ta muzyka to autentyczna podróż w abstrakcyjne i nieznane zakamarki wyobraźni oraz dobrze znane klimaty spod znaku znanej szkoły berlińskiej.