★★★★★★★☆☆☆ |
1. Exile from Paradise – part 1 2. Exile from Paradise – part 2 3. Exile from Paradise – part 3 4. Exile from Paradise – part 4 5. Exile from Paradise – part 5 6. Exile from Paradise – part 6 7. Exile from Paradise – part 7 8. Exile from Paradise – part 8 9. Exile from Paradise – part 9 10. Exile from Paradise – part 10 11. Exile from Paradise – part 11 12. Rosemary’s Baby SKŁAD: Leszek Żądło – saksofon sopranowy/tenorowy; Leszek Kułakowski – fortepian; Piotr Kułakowski – kontrabas; Jacek Pelc – perkusja PRODUKCJA: Michał Kupicz (nagrane podczas Singer Jazz Festival) WYDANIE: 29 marca 2019 – For Tune
Czy rzeczywiście nadchodzi epoka maszyn do rządzenia decydujących o tym, czego człowiekowi potrzeba do szczęścia, a nawet o czym powinien myśleć dziś i co ma robić jutro? Czy istotnie pozostanie mu tylko prawo wyboru jednego z nielicznych „wariantów” postępowania, określanych programem „mózgu elektronowego”?
W 1969 r. uznany autor piosenek Andrzej Tylczyński oraz Krzysztof Boruń, jeden z najważniejszych pisarzy fantastyczno-naukowych w Polsce, przewidzieli ten szalony rozwój informatyzacji społeczeństw, choć przecież wtedy komputery były raczej ciekawostką naukową. Swoje idee zamknęli w formie libretta musicalu Wygnanie z Raju, którego akcja toczy się na planecie Raj oraz na Ziemi, w pierwszym dniu pobytu na niej człowieka. Piosenki do musicalu skomponował Jerzy Abratowski. Napisanie zaś muzyki baletowej powierzono Krzysztofowi Komedzie. Ten przygotował stosowne kompozycje, zaś o pomoc w napisaniu aranżacji i orkiestracji zwrócił się do swojego przyjaciela Adama Sławińskiego. Tytuły kompozycji wprowadzają w klimaty muzyczne poszczególnych epok rozwoju ludzkości oraz oddają charakter muzyki: Epoka kamienna, Rzym, Średniowiecze, Inkwizycja, Barok, Epoka napoleońska, Epoka walca, Okres błędów i wypaczeń, Start w świetlaną przyszłość, Tango – wiek XX.
„Wygnanie z Raju” to dzieło, o którym świat miał zapomnieć, ale jak można przejść obojętnie obok twórczości jednego z najbardziej wybitnych pianistów jazzowy polskiego pochodzenia? Premiera tego musicalu, w którym maczał palce Komeda odbyła się trzy miesiące od jego śmierci. Musical nie został niestety zarejestrowany w żadnej formie. Co więcej, do niedawna wydawało się, że muzyka Komedy bezpowrotnie przepadła. Projekt zdjęto z afisza bardzo szybko. Został odnaleziony niedawno przez syna Andrzeja Tylczyńskiego – jednego z autorów aranżacji.
Leszek Żądło, do którego ostatecznie wpadły zapiski kompozycji Komedy, zaprosił do projektu pianistę Leszka Kułakowskiego, jego grającego na kontrabasie syna Piotra oraz perkusistę Jacka Pelca. Jedenastoczęściowa suita, która powstała, była o tyle ciężkim wyzwaniem, że oryginalna ścieżka przygotowana została z myślą o orkiestrze symfonicznej. Przearanżowanie całości na możliwości kwartetu jazzowego wiązało się z pewnością z dużymi trudnościami, ale z pewnością również ze swobodą uwolnienia przestrzeni dla indywidualnych improwizacji, których na płycie nie brakuje, a których finezja i rozmach jest nieziemski. Projekt subtelny. Wyrażony klarownością energii i dynamiki z mnóstwem wielowymiarowych konotacji a to w stronę lat 50. a innym razem w stronę latynoamerykańskich oraz bliskowschodnich inspiracji. Brak stylistycznego constansu zdecydowanie nie pomaga koncepcji treści projektu, ale czy to ma znaczenie, jeśli całości przyćmiewa fascynujący klimat romantyzmu, silna coltrane’owska więź muzycznej dynamiki oraz komedowska melodyka?
Komeda odszedł zdecydowanie za szybko. Tym bardziej cieszy fakt, że twórczość uznana za zaginioną zostaje nie tylko odnaleziona, ale i opracowana w tak rzetelny sposób, gdzie słuchacz może z satysfakcją cieszyć się ze spędzenia kolejnych intymnych chwil z muzycznym geniuszem Wielkopolanina.