![]() |
★★★★★★★✭☆☆ |
1. Hocus Pocus 2. The Phantom Below 3. The Invisible King 4. Beware the Blue Skies 5. The Dog Song 6. Captain Awkward 7. The Undersea 8. Isn’t It Easy
SKŁAD: Sondre Skollevoll – wokal, gitary, klawisze, perkusjonalia; Lars Bjørknes – klawisze, Grand Piano, organy Hammonda, perkusjonalia; Thore Omland Pettersen – perkusja; Christian Fredrik Steen – gitara basowa
PRODUKCJA: Sondre Skollevoll i Lars Bjørknes
WYDANIE: 16 sierpnia 2019 – własne
Czasami od razu wiadomo, skąd pochodzi zespół, którego słuchamy. W przypadku Moron Police trudno nie zgadnąć, że zespół pochodzi ze Skandynawii, jeśli zna się chociaż garstkę zespołów grających progresywnego rocka z tego regionu. Coś w tej krystalicznie czystej wodzie musi być. Scena skandynawska i polska to moja absolutna czołówka w tym gatunku, więc słuchanie Moron Police było wielką przyjemnością, nawet jeśli marketingowe zachętki typu „najlepsza progresywna płyta rocku” prawdą niestety nie są.
Sondre Skollevoll, lider grupy, trzeba przynać ma smykałkę do świetnych melodii i gra na gitarze z niezwykłym polotem. Jego ciepły, przepełniony emocjami głos potrafi naprawdę przemówić do słuchacza i zarazić pozytywną bakterią. Zeby przekonać was do dania Moron Police szansy powinien wystarczyć jeden utwór – „Captain Awkward”. Co ten zespół potrafi zdziałać w 5 minut, o Panie! Nie dość, że odwiedza nas Beardfish w otwierającej partii klawiszy i w jazzowym zacięciu wokalnym Sondre, to jeszcze przy refrenie fanom Voyagera zatrzymają się serca. Totalna jazda bez trzymanki, świetnie ze sobą spleciona, kiedy przesyt powinien był przygnieść ten utwór. Solówki na gitarze, syntezatorach, saksofonie, ciągłe zmiany melodii, fragment akustyczny – no jakim cudem to działa?
„A Boat on the Sea” to płyta pełna świetnych pomysłów, pozytywnych wibracji i niczym nieskrępowanych partii instrumentalnych. Progresja, którą charakteryzuje otwarcie na bogactwo, a nie rozpasanie. Osobiście zabrakło mi odrobiny ciężaru i klimatu, by to dzieło mogło startować w kategorii, w której marketing je stawia. Jest to jednak niewątpliwie jedna z tych płyt, do których będę wracać po zastrzyk energii i ten niepohamowany optymizm.