Frozen Lakes – Insuloj de lumo

★★★★★★★☆☆☆

1. Insulo blua 2. Insulo nigra 3. Insulo ruga 4. Insulo verda

SKŁAD: Krzysztof Sokołowski – gitara, wokale; Wawrzyniec Dąbrowski – gitary, wokale; Rudzi Wallace – perkusja; Michał Sepioło – gitara basowa

PRODUKCJA: Frozen Lakes

WYDANIE – 16 maja 2014 – niezależnie

www.frozenlakes.pl

Ich debiut przeszedł mi koło nosa. Chyba nie zrobił też za wiele zamieszania na rynku, ale w dzisiejszych czasach nie to jest przecież wyznacznikiem jakości. Frozen Lakes powinien świecić więc ku temu przykładem, bo zespół na rozgłos zasługuje. Swoim drugim wydawnictwem obrali podobne, skromne muzyczne tory. Tym razem jednak jeszcze bardziej zawiłe, ale równie odrealnione, a nawet zakrawające o wizję surrealizmu i magii. Nie wracamy jednak do głębokich rejonów podświadomości, ale bardziej rzeczywistych koncepcji.

Na krążku odnajdziemy cztery tytułowe „wyspy światła”, odpowiadające kolejno tytułom poszczególnych utworów, których nazwy (…) powstały w odwołaniu do uniwersalnego modelu przestrzeni barw (RGB) i skłaniające nas do odpowiedzi na pytania: Jak wyglądałaby przestrzeń naszych wzajemnych relacji, gdyby każda materia ożywiona emanowałaby światłem o swoistej długości fali, otoczona aurą manifestującą w tajemniczy sposób naturę podmiotu? W jaki sposób zmieniłoby się nasze postrzeganie świata, gdyby świadomość człowieka potrafiła rejestrować i interpretować ten specyficzny rodzaj światła?

Każda z przedstawionych na albumie barw ma za zadanie opisać emocjonalną przestrzeń o zgoła innym zabarwieniu, a co za tym idzie, innym sposobie manifestowania życia. Niechaj nie zwiodą Was jednak tytuły, bo są one podporządkowane losowo, a zadanie dopasowania należy od indywidualnego podejścia słuchacza i jego wyboru według własnej intuicji. Płyta nie może być więc poddana sielankowemu odsłuchowi. Trzeba się dobrze przysłuchać, a sama odpowiedź i podporządkowanie najtrafniejszej barwy i utworu odzwierciedlającego hierarchię własnych wartości może ostatecznie sprawić sporo frajdy.

Przedstawiają pełną paletę barw przesiąkniętą emocjonalnym rozlewem treści.

Jak więc wygląda przestrzeń naszych ludzkich relacji? Cóż – jak to nazywają członkowie – (…) próba określenia własnej podmiotowości i zdefiniowania relacji łączącej nas z otoczeniem w obliczu nieustannego przenikania się barw i emocji (…) nie jest łatwa do jednoznacznego zweryfikowania, tak samo jak niejednoznaczne są jednostkowe uosobienia charakterów. W celu ożywienia albumu i postawienia jego w ramach uniwersalizmu, członkowie zespołu zdecydowali się na użycie międzynarodowego języka esperanto, który podkreśla zakres działania muzycznych wojaży Frozen Lakes.

Muzyka Frozen Lakes to oparta na zasadzie dźwiękowego światłocienia konstrukcja o post-rockowych korzeniach. Kompozycje przenikają głównie przestrzenne gitary, dynamicznie zabarwiona perkusja oraz iście emocjonalny wokal, który dostatecznie odzwierciedla płynące z muzyki emocji. Nie są one łatwe do wychwycenia. Pełno bowiem w nich zawiłych rozwiązań, a schematyzm w porównaniu do pierwszego albumu wydaje się powoli zanikać. Nie znaczy to jednak, że nie zaznamy tu stonowanej stylistyki shoegaze. 

Poprzedni album stanowił raczej stricte post-rockowe oblicze, rozwleczone w przestrzeni brzmienia, bez zbędnego zróżnicowania rytmiczno-melodycznego. Obie produkcje są jednak równie eklektyczne i oniryczne, chociaż nowe wydawnictwo zaczyna otwierać się na bardziej mainstreamowe rejony, które paradoksalnie do podjętej tematyki albumu są bliższe w prostocie przekazu. Na albumie przeważają przestrzenne, leniwe, pastelowe barwy i zabawa tonażem dźwięków, które są świetnie rozbudowane (Insulo nigra), stonowane z równie dobrze wyostrzonym basem (Insulo ruga), a zarazem zahaczające o patos, głównie dzięki odważnym wokalom (Insulo verda) i świetnemu elementowi falsetu, który potwierdza emocjonalne zróżnicowanie treści (Insulo blua). 

Tworzą własną ścieżkę muzycznego rozwoju.

Muzycy są wrażliwi i nie wychodzą przeciw sobie. Tworzą spójny skład, który za zadanie obrał sobie wzbudzenie w nas refleksji nad otaczającym światem, tym metafizycznym. Chyba na palcach jednej ręki można byłoby wymienić, kto do tej pory podjął się takich tematów. Projekt z jednej strony zdefiniowany, ale do końca niezamknięty. Unosi się w powietrzu emocji. Nie ma dna. Dużo tu niedokończonych dźwięków pobudzających słuchacza do refleksji. Zresztą nie tylko o dźwięki tu chodzi, bo i o sam koncept. Można grzebać, zapętlać i ciągle stanowić będzie twór nie do końca zrozumiany, ale nie chodzi o to, aby go w pełni zrozumieć, ale bezustannie zgłębiać. Krok po kroku. Album przepełnia dramaturgia podjętej tematyki, chociaż budowana jest na bazie zdystansowanej atmosfery. Instrumenty wydają się nie wychodzić poza pewne granice, które zgrabnie otaczają koncepcję poszczególnych utworów. Ciemne nurty muzycznej psychoanalityki wzbudzają w nas uczucie instrumentalnej hipnozy. Zwłaszcza że każdy kolejny utwór wychodzi z poprzedniego. Można to porównać do samych barw, które w kompozycjach przypominają kalejdoskop przenikających się nasyceniem inspiracji. Frozen Lakes nie powiela ich. Muzycy tworzą własną ścieżkę muzycznego rozwoju.

Światło to nadzieja. Niechaj więc przedstawione wyspy lśnią nam przykładem i staną się elementem, który wpłynie na popularność tego zespołu, bezwględnie jakim kolorem wypełniają ciemność. Frozen Lakes to materiał z mnóstwem alegorii, zaskakujących stwierdzeń, nieszablonowej melodyki, a wreszcie kunsztu kompozycyjnego aranżu. „Insuloj de lumo” stanowi tylko cztery kolory, ale jeżeli odpowiednio się w niego wgryziemy, odnajdziemy w nim pełną paletę barw przesiąkniętą emocjonalnym rozlewem treści.

FROZEN LAKES – UNSULO BLUA