Marcin Masecki – Mazurki

★★★★★★★✭☆☆

 1. Jedna miska 2. Dwie miski 3. Trzy miski 4. Cztery miski 5. Pięć misek 6. Sześć misek 7. Siedem misek 8. Osiem misek 9. Dziewięć misek 10. Dziesięć misek 11. Jedna miska (radio edit) 

SKŁAD: Marcin Masecki – pianino akustyczne, pianino cyfrowe

PRODUKCJA: For Tune

WYDANIE: 2015 – For Tune

www,marcinmasecki.com

Francuski filozof Étienne Bonnot de Condillac zauważył kiedyś, że muzyka jest sztuką, do sądzenia której wszyscy czują się uprawnieni i która dlatego ma bardzo dużo złych sędziów. W przypadku najnowszej płyty Marcina Maseckiego doprawdy nietrudno o niepochlebne opinie, które jak w przypadku każdej muzyki awangardowej biorą się z niewiedzy i zwyczajnej ignorancji. Nie znając konceptu całego albumu łatwo o nieporozumienia, dlatego na wstępie warto dowiedzieć się, czym ten mazurek tak naprawdę jest. 

Mazurek, jako taniec wywodzący się z tradycji wiejskiej, często utożsamiany też z oberkiem, w swej stylizowanej formie z wiejskiego klepiska trafił na muzyczne salony. Stało się tak dzięki takim kompozytorom, jak: Fryderyk Chopin, Karol Szymanowski, Piotr Czajkowski, Claude Debussy i wielu innych. Przedmiotem płyty jest jednak ludowa forma mazurków i właśnie w taki sposób przedstawia je nam na płycie Marcin Masecki. Jest to oczywiście ludowość z dużą dozą awangardy. Sam autor określa swoje mazurki jako stojące rzeźby w czasie muzycznym.

Marcin przyznaje, że przed nagraniem płyty słuchał nagrań wiejskich muzykantów z różnych regionów Polski. Pomocne okazały się zbiory profesora Andrzeja Bieńkowskiego, założyciela fundacji „Muzyka Odnaleziona”. Pierwszym i być może najważniejszym walorem tej płyty jest jej wartość edukacyjna. Autor przypomina nam bogactwo i surowość wiejskiego grania. Nie upiększa i nie egzaltuje, wciela się w awangardowego wiejskiego grajka, postać surrealistyczną, o której istnieniu możemy dziś tylko domniemywać. 

Źródło zdjęcia

Ta jednostajność i motoryczność, podobnie jak i oryginalne nagrania wiejskich mazurków, mogą nużyć, zwłaszcza przy tak jednostajnym poziomie dynamicznym. Tę niemal godzinną płytę trudno przesłuchać w skupieniu za jednym razem. Intryguje ona jednak na tyle, że chce się do niej wracać. Najbardziej zastanawiać może puls, najczęściej bardzo wyraźny, choć w wielu przypadkach jedynie domyślny. Czy jest to puls taneczny? Z tym mógłby być pewien problem. Scena tańczących na przykład do Jednej miski wydaje się być bardzo groteskowa, chociaż czemu nie? Jedna miska, która doczekała się także wersji radiowej, to zdecydowanie najbardziej chwytliwy utwór na płycie i jak najbardziej taneczny. W przypadku pozostałych „misek” o przebojowość jest znacznie trudniej, co zresztą na pewno nie było celem artysty. W charakterystycznym um-pa-pa w lewej ręce często pojawiają się karykaturalne wstawki, które mogą skutecznie zdezorientować słuchacza. Czy te zmienne akcenty, kulawe rytmy, atonalne pasaże i akordy, zapętlające się melodie, intensywność muzycznej narracji i wiele innych zabiegów to odniesienie do otaczającej nas rzeczywistości?

Wszystkie utwory zostały tu zaimprowizowane. Artysta wykonał je na pianinie akustycznym i cyfrowym, którego brzmienie tylko dodaje wspominanej wcześniej surowości. W Trzy miski przez przypadek w partii pianina cyfrowego pojawia się też barwa dźwięku skrzypiec. Coś, co ewentualnie można nazwać błędem nie zostało poprawione i wpisało się w twórczą całość. 

Marcin Masecki, który za każdym razem wybiera się na coraz to inną artystyczną wędrówkę, należy do wykonawców wyjątkowych. Jego muzyka zawsze zaskakuje i łączy niemal wszystkie zalety, jakie powinien posiadać awangardowy repertuar. Nie wątpię, że obecnie otrzymane wrażenie powtórzy się przy kolejnych nagraniach studyjnych i koncertowych tego wybornego artysty.