8390008950 1000 3
8390008950 1000 3

Demon Hunter – True Defiance

●●●●●●○○○○ 

1. Crucifix 2. God Forsaken 3. My Destiny 4. Wake 5. Tomorrow Never Comes 6. Someone to Hate 7. This I Know 8. Means to an End 9. We Don’t Care 10. Resistance 11. Dead Flowers 

SKŁAD: Ryan Clark – śpiew, Patrick Judge – gitara prowadząca, Jeremiah Scott – gitara rytmiczna, Jon Dunn – gitara basowa, Timothy „Yogi” Watts – perkusja

PRODUKCJA: Aaron Sprinkle DATA WYDANIA: 10 kwietnia 2012

Świeża płyta amerykańskiej czołowej grupy z nurtu metalu chrześcijańskiego. Szósty longplay wita nas nagraniem w stylu mocno garażowym, trwającym kilkanaście sekund. Potem jednak zaczyna się łojenie. Szybkie, agresywne rytmy, dobra praca perkusji. 11 utworów (+ 2 bonusy w „special edition”) zagranych intensywnie, ale tylko poprawnie.

Muzycznie płyta stoi całkiem nieźle. Gitarzyści dobrze sobie radzą z szybkimi riffami wrzynającymi się w głowę, jak np. w „God Forsaken”, jak i ze spokojniejszymi brzmieniami w balladowych „Tomorrow Never Comes” i „Dead Flowers”. Niestety słychać tutaj wpływ „amerykańskiego” stylu grania metalu, co nie zawsze pasuje. Chodzi o zmiękczanie agresywnych utworów łagodnymi wstawkami śpiewanymi czysto, często też zmieniając rytmikę i brzmienie na zupełnie czyste. Mnie podczas słuchania trochę wybija to z rytmu. Oczywiście, pewne partie należy śpiewać czysto, żeby nie robić z tego deathmetalu oraz żeby pokazać możliwości wokalne Ryana Clarka (które swoją drogą są niezłe), ale niestety w utworach takich jak „My Destiny”, czy „Someone to Hate”, które z założenia wydają się „pilarkami” tnącymi sobie drogę bez precedensów trafia się śpiewny refren… Niestety to nie dla mnie, nie w takich momentach… Na palcach jednej ręki można wyliczyć utwory zagrane w całości z jajem.

Na szczęście amerykanie nie zapomnieli o solówkach. Te robią bardzo dobrze. Szybkie, agresywne, ale jednocześnie dalekie od chaosu, który często wkrada się przy chęci „powymiatania”. Trzymają się melodyki, pasują do całości nie burząc jej i bardzo dobrze uzupełniając. Jednak od każdej reguły są wyjątki. Tutaj też się taki trafia – bonusowy „What is Left”. Jak na całym albumie sola bardzo mi się podobają i podnoszą ocenę, tak w tym utworze wybitnie mi to nie gra…

Ciekawe są też eksperymenty z brzmieniami, takie jak wspomniany „garaż” na wstępie do „Crucifix”, czy elektroniczne wstawki w „This I Know”. Mamy też zgrabny, melodyjny instrumental „Means to an End”. Niecałe 3 minuty dla lekkiego uspokojenia, podbudowania klimatu. Tyle że, moim zdaniem, pasowałby na zamknięcie płyty, gdyby było mniej „czystości” na całym albumie. W takim układzie to kolejny utworek, który nie zostawia większych wspomnień. Podobnie z bonusowym „I am a Stone”. Ryan Clark daje nam bardzo ładną próbkę swojego śpiewu, jednak wyjątkowo z akompaniamentem smyczków. Ciekawostka sympatyczna, ale jednak to trochę nie to czego oczekiwałem. Teksty też nieco podciągają ocenę. Większość z nich jest budująca, dodająca mocy i wiary w to, że nawet mimo upadków ciągle jeszcze jest szansa na to, żeby coś poprawić, podnieść się z największego gnoju. Ale oczywiście każdy może intepretować je na swój sposób.

Po przesłuchaniu całej płyty nie bardzo wiem co o niej myśleć. Pierwsze utwory mają w sobie coś co wciąga, rozbudzają apetyt, jednak z drugiej strony ciągle coś przeszkadza. Potencjał jest naprawdę duży, ale mam wrażenie że twórcy bali się podkręcić gałki na opór, żeby nagrać jeszcze mocniejszy materiał. Solówki nakręcają całość, ale czegoś jednak brakuje. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej…

DEMON HUNTER – MY DESTINY