„Playing” zdecydowanie nie jest albumem dla wszystkich. Wymaga on bowiem od słuchacza absolutnej uwagi, a pobieżne słuchanie zakończy się kompletnym niezrozumieniem istoty tego dzieła. To koncert trzech instrumentów, które oddziaływają na siebie w bardzo organiczny sposób. Gitara Malinowskiego ma moc kojenia najbardziej zszarganych nerwów, zwłaszcza w bluesującym Part 4, który umila delikatne szuranie po talerzach Gorzyckiego. Ta muzyka ma zdecydowanie jazzowe proweniencje, ale jej dusza lubuje się w rockowej awangardzie, co tworzy ciekawe zderzenie dwóch światów. Dużo utworów to jedynie zarysy pomysłów, które mogłyby się jeszcze rozwinąć w coś ciekawszego. Dopiero Part 6 pokazuje skalę ambicji tria. Ta 15-minutowa kompozycja to epicentrum „Playing”. Zaczyna się jak zwykle niepozornie, kiedy nieoczekiwanie zostajemy skierowani w niepokojące rejony gitarowych „jęków” i stopniowo rozpędzającej perkusji. Kiedy napięcie sięga zenitu, dźwięk nagle zanika i lądujemy w krainie ambientu. Utwór kończy czysta gitarowa poezja w postaci emocjonalnej i dostojnej solówki. Początek Part 7 to już pojedynek gitary i perkusji wspomaganej basem. Jako że jest to kolejny długi utwór, tematy i ogólny klimat utwory zmieniają się w nim wielokrotnie zanim wybrzmi jego ostatnia sekunda. Part 8 z kolei wkracza w rejony blisko-wschodnie stymulując wyobraźnie do przeniesienia się na skąpaną w słońcu pustynię. „Playing” to pozycja godna polecenia entuzjastom muzyki instrumentalnej o naturze ilustracyjnej, którzy z wielką uwagę będą wychwytywać zawiłości kompozycyjne i wirtuozerię tego wydawnictwa. Muzyka trio Rafała Gorzyckiego świetnie działa też jako ścieżka dźwiękowa gry taktycznej, co wasz uniżony recenzent osobiście przetestował. Swoją drogą Playing ma bardzo trafioną nazwę, gdyż wydaje się, że muzycy myśleli tylko i wyłącznie o muzyce, nagrywając ten materiał, kompletnie się w niej w rezultacie zatracając. Przynajmniej wiemy co dokładnie im w duszy gra.