Sycylia z koncertów, czy festiwali raczej nie słynie, dlatego jeśli już pojawi się jakiś na horyzoncie staram się taką okazję wykorzystać. Taka nadarzyła się podczas Vittoria Jazz Festival. Dziewięć dni, które zamieniają małe miasteczko w południowej części Sycylii w stolicę artystycznej bohemy tej wyspy. Za spektakularny sukces tego wydarzenia odpowiedzialny jest urodzony w tym mieście Francesco Cafiso. To on wziął na swoje barki organizację dziewiątej edycji tego festiwalu jako dyrektor artystyczny tego wydarzenia; zresztą nie po raz pierwszy. Ci, którzy nazwiska jego nie kojarzą natychmiast muszą to koniecznie nadrobić. Włoski muzyk jazzowy grający na saksofonie altowym to geniusz w czystym tego słowa znaczeniu. Zaczął grać w wieku sześciu lat i szturmem rozpoczął swoją karierę kiedy to w wieku dziewięciu lat (!) zadebiutował jako lider jednej z formacji na którą składali się wyłącznie doświadczeni muzycy. Jego kariera wzbudza jeszcze większe zainteresowanie jeśli dowiadujemy się, że w 2003 roku wyruszył w europejskie tournée z Wyntonem Marsalisem i wiele innych zdumiewających osiągnięć, których dokonał jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności.
To właśnie dzięki niemu Vittoria dziś symbolizuje jazz. Synergia jaką stworzyła administracja tego miejsca ze sztuką jest wprost niesamowita. Niestety dane mi było uczestniczyć w zaledwie ostatnim dniu imprezy, ale koncert samego bohatera w zupełności wystarczył aby docenić wagę tego wydarzenie na arenie co najmniej sycylijskiej kultury. Miasto w tych dniach tętni muzyką za sprawą wielu uznanych artystów, którzy coraz chętniej odwiedzają to miejsce w ramach festiwalu. Mowa o takich muzykach jak: Enrico Rava, Paolo Fresu, Pieranunzi Flavio Boltro, Stefano Di Battista Rosario, Pietro Tonolo Gianluca Petrella, Stefano Bollani, Franco D’Andrea etc. Być może dla globalnej sceny jazzu nie wszyscy mienią się sławą, ale uwierzcie – dla włoskiej bohemy to gigantyczne postacie. Oczywiście nie tylko Włosi odwiedzają Vittorrię. W festiwalu uczestniczyli również tacy artyści jak: Bob Mintzer, Tom Harrell, Lars Danielsson, Christian McBride, Ron Carter, Lee Konitz, Kurt Rosenwinkel, Christopher Lauer, czy też Jorge Rossy etc. Zresztą wystarczy wspomnieć, że festiwal odwiedza rokrocznie około 50 tys. widzów aby wyobrazić sobie z jakim fenomenem na tej lokalnej scenie mamy do czynienia.
Formuła samego festiwalu jest sama w sobie magiczna, bo całe miasto zamienia się w wielką artystyczną scenę. Koncerty rozgrywane są bowiem w wielu kluczowych dla miasta miejscach jak teatr miejski, starożytny kościół, popularne dla miasta place czy nawet… cmentarz. Gwiazdy wirtuozerii mają więc spore pole do popisu jeżeli chodzi o tworzenie specyficznego klimatu swoich występów. Ten rozwija również prestiż miasta, które słynie z doskonałego wina Cerasuolo – wizytówka tego regionu. Jego degustacja w aurze jazzu daje temu miejscu naprawdę specyficzny status.
Przynajmniej na kilka dni sycylijski żar ustępuje tutaj chłodnej atmosferze Nowego Orleanu, którego specyficzny klimat starał się odwzorowywać ostatniego dnia Cafiso ze swoją grupą grającą kompozycje z jednego z jego wielu projektów – „20 Cents Per Note” (2015). Vittoria tego wieczoru była epicentrum tego nieposkromionego gatunku jakim jest jazz, do którego Cafiso wciąga wiele inspiracji lokalnych artystów za co należą się gromkie brawa. Z czasem zdajemy sobie sprawę, że nie chodzi tu wyłącznie o muzykę. Kultywowanie tradycji dla owego Sycylijczyka okazuje się w pewnym sensie priorytetem jego artystycznej wizji i fundamentem pod dalsze działania, czego dowodem jest sam festiwal.
Dziewięcio-osobowa formacja pod wodzą Cafiso sprawiła mi niespodziankę grając utwory, które przez wiele ostatnich miesięcy maglowałem w domu. Muzyka na żywo okazała się rzecz jasna diametralnie korzystniejsza na korzyść lidera projektu. Harmonie okazały się jeszcze bardziej donioślejsze, a dynamika świetnie rozgrywana w miejskiej przestrzeni sycylijskiej architektury. Muzykę kreowała przede wszystkim silna obstawa instrumentów dętych, których melodyczne kumulacje i energetyzujące wybuchy muzycznych fuzji poruszyłby chyba nawet Etnę, jeśli ta znajdowałaby się nieco bliżej tego miasta.
Ambasador włoskiego jazzu jakim jest niewątpliwie Cafiso może być z siebie dumny. Nie tylko tworzy magiczną dla swoich korzeni muzykę, ale potrafi nią sprawnie manipulować w celu popularyzacji lokalnej kultury, łaknącej tego typu wydarzeń, a co jak się okazuje na tym regionalnym gruncie południowych Włoch łatwe wcale nie jest.