fot. O. Bodnaruś |
Po świetnie przyjętym przez publiczność i krytyków debiutanckim krążku „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)”, poświęconemu mniej znanej twórczości legendarnego polskiego kompozytora, w 2018 roku wrocławska formacja EABS poszła za ciosem, wydając dwie kolejne płyty winylowe („live” oraz „na taśmę”), wieńcząc dzieło „Komedowskim”. Zaskakujące przyjęcie debiutu zespołu zaostrzyło apetyt słuchaczy na zupełnie nowe nagrania. Na nowy album, tym razem już w stu procentach autorski, trzeba było jednak poczekać aż 2 lata.
Zespół EABS tym razem nie sięgał bezpośrednio do kompozycji mistrzów polskiej szkoły szeroko pojętej muzyki rozrywkowej. Muzycy nie zapomnieli przy tym, że dziedzictwo, to w pewnym sensie kapitał przeszłości, który generuje tożsamość i buduje przyszłość. Dlatego przodkowie z ery jazzowej i bigbitowej wskazali drogę, którą zespół powinien obrać w swoich dalszych muzycznych poszukiwaniach. Głównie przez chęć do eksperymentowania i poszukiwania unikalnego brzmienia. Dzięki ich koncepcjom grupa postanowiła jeszcze głębiej wsłuchać się w swoje własne „ja”. To pozwoliło uniknąć obsesji imitacji zachodniego brzmienia, którym opanowany jest coraz bardziej generyczny rodzimy rynek muzyczny.
Konceptualny kierunek oraz pierwsze szkice kompozycji były gotowe już po wakacjach 2017 roku. Jednak ogromne tempo koncertowe oraz chęć poszerzenia składu o saksofon sopranowy i flet, na których zagrał Tenderlonious, nie pozwalały na szybkie ruchy w studiu. Zwłaszcza, że gość z Londynu musiał przylecieć na sesje do Wrocławia. Na szczęście czas działał tylko na korzyść tego materiału. Zespół był już niesłychanie zgrany, realizując założenia podczas nagrań. Kompozycje dojrzały i ewoluowały jeszcze bardziej.
Pomysł na utwór Ciemność otwierający album zrodził się z kolektywnej improwizacji następującej przed koncertową wersją komedowskiego medleya Free Witch And No Bra Queen / Sult. Bardzo nas zdziwiło, że nowy album poświęcony szeroko pojętej słowiańszczyźnie rodzi się akurat z połączenia utworów o wiedźmie i o głodzie. Jedno i drugie było bardzo dobrze znane w centralnej Europie, nie tylko we wczesnym średniowieczu. Podczas długich tras dużo rozmawialiśmy o skomplikowanej historii Polski. Widzieliśmy w niej dużo strasznych, nieprzepracowanych momentów, które nawiedzają nas we współczesności. – wspomina Marek Pędziwiatr.
fot. H. Misiaczyk |
Pod wpływem inspiracji rozważaniami wielu muzyków, historyków, dziennikarzy, pisarzy a nawet psychoterapeutów bardzo szybko zaczęły pojawiać się kompozycje, które zespół wydostał z głębi swojego ducha i wyobraźni. Jest to też próba radykalnego zerwania z utartymi mitami narodowymi, które sterują zbiorową wyobraźnią Polaków. Muzycy skoncentrowali się na mitologii słowiańskiej i demonologii polskiej, jednocześnie zastanawiając się nad współczesną duchową kondycją Polaków. Główną inspiracją dla tego albumu jest enigmatyczna „słowiańska melancholia”, którą zespół starał się odszukać we własnym DNA. „Slavic Spirits” to próba kontaktu ze światem bezpowrotnie i brutalnie utraconej kultury, która przez brak bogactwa źródeł nigdy nie zostanie już dokładnie zbadana. Metaforą tego braku wiedzy o przodkach jest utwór Ciemność. Następnie zespół zabiera nas do lasów i na pola gdzie spotykamy dwa demony, które nad nimi panują (Leszy i Południca). Wreszcie wspinamy się nad mglistą i wiecznie mokrą świętą górę (Ślęża), by ostatecznie oddać się rytualnemu Przywitaniu Słońca.
Niemal 44 minuty muzyki udało się zamknąć na jednym winylowym krążku. Materiał pojawi się również w wersji podstawowej CD, a także w opcji limitowanej na CD i winylu z dołączoną książką zamkniętą w estetycznym boxie. Polska premiera „Slavic Spirits” odbyła się 24 maja, natomiast album w zagranicznych sklepach oraz w serwisach streamingowych pojawi się 7 czerwca.