Whisper – Przebudzenie

●●●●●●○○

1. Łzawa kołysanka  2. Marionetka 3. Królowie 4. Szept (instrumentalny) 5. Zaczekam 6. Numb 7. Moc 8. Pierwszy ostatni list 9. Chcę więcej 10. Zagubiony klucz 11. Ogień 12. Zatrzymaj Czas

SKŁAD: Karolina Muszkiet – wokal; Rafał Serafin – gitara solowa; Paweł Adamowicz – gitara rytmiczna; Staszek Hauzer – bas; Marcin Adamowicz – perkusja

PRODUKCJA: Whisper

WYDANIE: 21 października 2013 – niezależne

www.whisper.com.pl

Do takiego typu niszowego przekazu polskiej muzyki, chociaż prezentuje zazwyczaj dużo ambitniejszy poziom niż jej mainstreamowi sąsiedzi, podchodzę zawsze z lekkim przymrużeniem oka. Ostatnio spore rozjuszenie sprawił właśnie taką formą Crystal Viper. Nie miałbym nic przeciwko, żeby ta historia powtórzyła się z formacją Whisper, ale do rzeczy. „Przebudzenie” to mocne, iście melodyczne partie gitar parające się w rejonach hard rocka (Szept, Chcę więcej), heavy metalu (Moc, Pierwszy ostatni list) czy nawet gotyku (Zagubiony klucz, Numb), konsekwentnie mające za zadanie przebudzić słuchacza z letargu otaczającej nas muzycznej trywialności. Ostateczny efekt może być jednak zgoła inny.

Oczywiście, wielu fanom tego gatunku na pewno przypadnie to do gustu, chociażby przez rzadko spotykaną umiejętność Karoliny Muszkiet, która świetnie dostosowała zawiłości polskiego języka do zaawansowanych wokalnych ekspresji, które na wysokim poziomie opatrzone są niesamowitą skalą i zgraną barwą. Oczywiście naturalnie przywodzi to na myśl dokonania naszego polskiego pobratymca z Closterkeller. Niby wszystko do siebie pasuje, ale nie chłonę tego albumu nad wyraz szczególnie, a przynajmniej bez większego echa zaskoczenia. Może nie jest wystarczająco szczery. Może przez polską deklamację wydaje się tworem nieszczególnie prawdziwym, z łatką nastawioną prędzej na popularność niż rzetelność formy. Rockowa mieszanka prezentuje ostatecznie dość sporą różnorodność, z której paradoksalnie ciężko wyzbyć się uczucia monotonii. Samo przebudzenie może więc ostatecznie okazać się bolesne, a raczej stagnacja, bo pomimo wielu plusów, w mojej opinii przeważa przekonanie, że czegoś jednak na tym albumie brakuje. Czegoś, co skłoniłoby słuchacza do powtórnego odtworzenia krążka. Czegoś, co zaintrygowałoby na tyle, aby cofnąć się i rozpocząć muzyczną podróż od nowa. Muzyka łatwa i przyjemna – jednocześnie dość infantylna, być może ze względu na liryki, które osadzone są w szablonowej przedmiotowości miłości, gniewu i tęsknoty. Instrumentalny wymiar aranżacji sam w sobie stoi jednak naprawdę na wysokim poziomie technicznym i brzmieniowej produkcji wykazującej się całkiem zgrabną selektywnością całego asortymentu środków muzycznego przekazu, a to wszystko za sprawą chociażby sekcji rytmicznej, głębi stopy, ciekawych i dynamicznych zmian tempa czy gitarowych przebieżek i skupiających swoją wyraźną melodycznością riffów. Jest energia oraz kompozycyjny rozmach, ale nadal brakuje elementu, który spajałby całą intrygę poszczególnych muzycznych fraz. Muzyka zgrana, klarowna, przeszyta dreszczem przebojowości, ale mało odkrywcza. Po przesłuchaniu nadal jestem senny.

WHISPER – OGIEŃ