★★★★★★★☆☆☆ |
1. Sahara (feat. Indra Lesmana) 2. Fufu 3. Rote Island (feat. Djitron Pah) 4. Solitude 5. Here With You 6. Sophie’s Song 7. Farm-O-Country 8. You Will Always Be 9. Wy Knot 10. Saturn Five SKŁAD: Andre Dinuth PRODUKCJA: Eko Sulistiyo & Eko Sulistiyo WYDANIE: 22 września 2016 – Moonjune Records
Zawitał do nas kolejny talent z Indonezji – Andre Dinuth, maczający zresztą palce w płytach artystów przez nas już omawianych jak Tohpati oraz Dewa Budjana. Stały aranżer i muzyk sesyjny chciał jednak spróbować swoich sił w projekcie solowym, no bo ile można się doskonalić i odtwarzać na nowo twórczość innych? Dinuth osłuchał się z niesłychaną ilością gatunków co potwierdza album ubrany w wielowarstwową maskę stylów. Nudzić się przy tej płycie nie ma prawa nikt! Są jednak momenty „trudne”, bo niektóre kompozycje obarczają nas konturami dość rachitycznego stylu country i nawet jeśli jest on zobrazowany wybitnie bezpretensjonalnie pod względem technicznym to niestety są tacy, których Farm’O Country odtrąci. Pozostałe utwory, w moim mniemaniu są już w większości bez zarzutu. Sahara dotyka nas swoim przesłaniem stylistyki world. Fufo oraz Wy Knot doskonale manewrują dynamiką funku. Talent do ballad ukazany został w Solitude oraz Sophie’s Song. Satur Five rozsierdza nas magią jazz fusion, a Rote Island rozbroi nas swoją pozytywną barwą. Takie jest też zapewne całe społeczeństwo Indonezyjczyków, którym poświęcony został ten utwór. Zamknięte w pełni szczęścia i nadziei. Powiedzcie mi, jakim sposobem na takim Timorze, bo tam urodził się nasz bohater, człowiek odnajduje tak wiele inspiracji, w których sprawdza się tak dobrze? Dinuth to eksplozja energii jazz rocka. Artysta sprawia wrażenie jakby gitara służyła mu do tańca, a nie do technicznej ekwilibrystyki, chociaż ta nie jest tu nawet zauważalna ze względu na sporą dawkę organiczności i spontaniczności aranżacji często zmieniających obrany kierunek struktury. Ponadto, album unosi się w bogactwie ornamentalnych elementów ze wschodniej Indonezji. Małe kruczki, które nie uchodzą na pierwszy rzut ucha za stricte orientalne, w rzeczywistości dają jednak poczucie etnicznej egzotyki albumu „Here’s The Way”, a dzięki nim świadczą o jego spójności, o którą w cale nie tak łatwo przy takim gatunkowym galimatiasie. Ten krążek powinien stać się portfolio jego twórczości, za którego wspólny wątek należy uznać bluesa rocka, no bo czy nie od niego tak wiele bierze swój początek? Zmieniały się mody muzyczne, odchodziły w cień i zapomnienie różne gatunki, style, odmiany, ale blues istniał zawsze, ta prosta dwunastotaktowa forma, od stu lat podbija serca słuchaczy. – Mądrze napisał kiedyś Marek Gaszyński i trudno się z tą treścią nie zgodzić…