Identity to jeden z albumów, do którego recenzji zbierałem się w rekordowo długim czasie. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że post-rock przestał mnie najzwyczajniej pociągać czy raczej z konsekwencji formy tego materiału, którego spójność i rozmach mnie przerosły. No bo czym innym może zaskoczyć ten gatunek? Nikt przecież nie zaprzeczy, że post-rock od zarania swoich dziejów ociekał schematami, których powielanie zalega w mule monotonii. Jakby na to jednak wszystko nie patrzeć, to gatunek ten skupiający wyjątkowość emocjonalnej ekspresji wymaga jednak niemałych umiejętności technicznych, a raczej kamuflażu ich sterylności. W przypadku Ayden te najbardziej uwypuklają się w grze sekcji rytmicznej (Falling), chociaż gitara i klawisze pełnią tu rolę jeszcze bardziej organicznych instrumentów (Time Takes It All, What if), które dopełniają solidną pracę perkusji i basu swoją nonszalancją wybiegającą w rejony progresywnego metalu oraz alternatywy i ściany dźwięku shoegaze. To właśnie te ukłony w stronę mocniejszych rozwiązań dają ich muzyce wyciąg kreatywności wobec samych kontrastów. Nie pozwala to jednak zrezygnować z wprowadzania atmosferycznego klimatu, który podkreślają gatunkowe repetycje na tle rozdrobionego wymiaru nieustannie wrażliwych tonacji oraz rozcieńczonej melancholii. Uwagę zwraca również świetne rozpracowane sonicznej przestrzeni rozciągającej się w efektach delayu. Siłą rzeczy zwrócenie uwagi na ten niuans zasługuje cała produkcja, która na odpowiednich słuchawkach daje pokaz precyzji intonacji oraz witalności instrumentarium. To jednak nie dziwi, kiedy zdamy sobie sprawę, że nad płytą pracował Kuba Mańkowski (Blindead, Behemoth, Obscure Sphinx) oraz członkowie znanego wszystkim Tides From Nebula. W tej muzyce najważniejsze jest budowanie napięcia i chociaż niekiedy motywy są przeciągnięte tak, że powstają brzydkie „rozstępy”, to jednak kulminacje rozwiewają wątpliwości wobec dramaturgii materiału oraz jego intensywności, którą tłumi niekiedy jej własna powściągliwość. Dla wyczekujących na rewolucję mam złe wiadomości. Wszystko, co jest grane na „Identity” już było. Konserwatystów post-rocka i fanów poetyckiej retoryki sentymentalizmu zapraszam jednak do stołu na kolejną ucztę.