To nie odkrycie, ale twór oryginalny oraz idący śladami E.S.T. oraz The Bad Plus. In The Country to formacja, która poszukuje własnego brzmienia na tle krotochwilnych wiraży elektronicznych dźwięków. Muzyka wizjonerska, lekka i pobudzająca wyobraźnie w mantrze norweskiego chłodu. Atmosfera często rozmyta jest na lakonicznej repetycyjnej konstrukcji wielu kompozycyjnych elementów sprawiających wrażenie sterylności technicznej premedytacji. Ten naturalny, acz stylistyczny ekscentryzm uwodzi nas głównie akustyką oryginalnie dobranego instrumentarium udzielającego się koncepcji brzmieniowego mimetyzmu. Konsternująca sztywność kontrastująca z płynnością melodycznej budowy burzą ciekawe pomysły dynamicznych kulminacji. Muzyka drażni swoim formalizmem tonów, ale koi harmoniami. Im bardziej stawiają na powściągliwość, tym bardziej pobudzają ciekawość samego słuchacza. Album przepełniony jest pewnością, spokojem i zdystansowaniem aranżu, którego mogą pozazdrościć najwięksi. Inspirująca rzecz bez silnego parcia na przebojowość, ale stawiająca na motywy medytacji, transu i przy ciekawym zmyśle łączenia elementów nie tylko jazzu, ale również rocka i popu. Muzyka jest być może hermetyczna w duchu swojego technicznego anturażu, ale otwarta na kolorystykę brzmienia. Nie jest to płyta przełomowa, ale na tyle intrygująca, że z chęcią można się jej poddać i to nie koniecznie tylko na jeden raz.