Avant-garde, która przemawia brzmieniem „The Cross is Not Enough” nie jest mi obca. Wielu takich wariatów się w tym światku tłoczy. Nie wszyscy jednak rozumieją koncepcję tej niszy. Muzyka bowiem nad wyraz agresywna. Uderza, zaczepia, podnosi i dławi, a wreszcie cieszy i kołysze goryczą połamanych dźwięków. Podobne niuanse rzeźbili już Mike Patton z Johnem Zornem w Naked City, ale do takich matematyczno-muzycznych podróży zachęcili mnie jednak ostatecznie Panowie z The Dillinger Escape Plan. W przypadku Hungry Like Rakovitz nie ma mowy o przekazie sensu stricto, bo to brzmienia zbyt intensywnie pochłonięte energią, aby mogła się przez nią przedrzeć warstwa emocjonalnych treści tych miniatur. Ta muzyka ma pobudzać i gnębić słuchacza rytmicznymi rozwiązaniami, do których pełnego zrozumienia trzeba by było przysiąść z kalkulatorem, bo metronom raczej na niewiele się tu zda. Epileptykom bym odradzał, ale dla ludzi lubiących wyzwania przeciwwskazań bynajmniej nie mam. Głodni?