Jeżeli chodzi o Pain Of Salvation, to od jakiegoś czasu przestałem śledzić ich losy z jakimś szczególnym zainteresowaniem. Wydawane płyty zostawały przeze mnie po kilku przesłuchaniach odkładane; przestałem też pokładać nadzieję na powrót do pierwszych dzieł ich twórczości, które tak bardzo we mnie wrosły. Nie znałem więc historii najnowszego wydawnictwa, ale rozpoczynając przesłuchanie „Falling Home”, moja twarz automatycznie rozpromieniła się na pierwsze dźwięki Stress, które zaprowadziły mnie pamięcią do jednej z moich ulubionych płyt tej formacji. „Falling Home” to płyta akustyczna, okrojona od ciężaru metalowego blichtru jak żadna inna, przearanżowana w genialny sposób na kameralne progresywne twory, które miażdżą muzyczną zabawą dźwiękiem, pięknem harmonii, jazzowo-swingowym zacięciem, pastiszowym rockabilly, ciągłą zmianą brzmieniowego nastroju czy wyrafinowaniem dynamiki. Przepiękna rzecz i spełniona obietnica dla fanów, którzy na ten album czekali. Ukłony!