Kiev Office – Zamenhofa

●●●●●●●●○○

1. Jerzy Pilch 2. Bałtyk Nocą 3. Archeolog 4. Fallen In Love 5. Uda Clinta Eastwooda 6. Six Six Six 7. Reportaż 8. Bernard i Borygo 9. Laurel 10. Za Mało 11. Uciekł w Niszę 12. Dance Through The End Of The Night 13. Satelita 14. Bałtyk Nocą (Reprise)

SKŁAD: Michał „Goran” Miegoń – wokal, gitara, gitara basowa, sampler, sequencer; Joanna Kucharska – gitara basowa, wokal; Krzysztof Wroński – perkusja; Magda Buller – perkusja (4, 9, 13)

PRODUKCJA: Michał Miegoń, James Shanahan, Eryk Szeffera

WYDANIE: 25 stycznia 2013 – Nasiono Records

„Zamenhofa” to kolejny owoc wydawniczy Nasiono Records. Najnowsza propozycja Kiev Office ukazała się pod koniec stycznia, a już na początku lutego znalazła się w mojej skrzynce pocztowej. Szczerze mówiąc nie wywołało to u mnie fali radości jaka zazwyczaj występuje, kiedy dostaję płytę z muzyką do zrecenzowania. Wszystko dlatego że parę lat temu byłem na koncercie Gdynian i bardzo się wtedy do grupy zraziłem. Najprawdopodobniej winą za ten stan rzeczy należy obarczyć mnie; pojechałem tam bowiem nie znając dokonań grupy, co zaowocowało totalnym niezrozumieniem dla ich muzycznej wizji i nieuzasadnioną niechęcią. Ponadto pamiętam, że przypadły mi wtedy bardziej do gustu ich abstrakcyjne wizualizacje, których rolę pełnił nieznany mi film, niż sama muzyka.

Parę zignorowanych płyt i lat później, dzięki uprzejmości Nasiono Records do mojego domu zawitała płyta „Zamenhofa”, którą miałem w planach zmieszać z błotem i rzucić w kąt. Stało się jednak coś zupełnie niezamierzonego… pokochałem ją. Nie mogłem sobie więc odmówić opisania jej na łamach Laboratorium Muzycznych Fuzji i podzielenia się swoimi odczuciami.

Pierwsze przesłuchanie było nie lada szokiem. Najbardziej zaskakujący dla mnie był fakt, że z miejsca polubiłem tę muzykę. Zwłaszcza, że nie jestem miłośnikiem „domowego” brzmienia, które z taką pieczołowitością jest tutaj pielęgnowane. Czasami wręcz ma się wrażenie, że niektóre kompozycje zostały pominięte w procesie produkcji i nagrane na płytę „z biegu”. Innym razem brzmienie może sprawić, że zaczniecie z przerażeniem sprawdzać, czy aby wszystko w porządku z waszymi głośnikami/słuchawkami.  Największym jednak paradoksem jest fakt, że nie ważne jak bardzo Kiev Office chce brzmieć „garażowo” i naturalnie, to z produkcyjnej strony album brzmi bardzo selektywnie i klarownie.

Już pierwszy w kolejności Jerzy Pilch zachwyci miłośników nowej fali i lirycznego humoru, który ma w sobie zrównoważoną dawkę abstrakcji i poetyki. Nie byłoby tego utworu także bez świetnej gry instrumentalistów idealnie napędzającej tę liryczną ucztę. W tym momencie przyjdzie nam też podjąć decyzje czy Kiev Office to nasza „para słuchawek”. Wokalne umiejętności „Gorana” nie każdego przekonają, ponieważ jest to jeden z tych wokalistów, którzy ze swoich słabości tworzą siłę. Michał w kategorii „wokalista roku” Fryderyka nie dostanie, ale kategoria „interpretator” należałaby do niego. Zwłaszcza, że Bałtyk Nocą to popisowy przykład melorecytacji, do tego chyba najbardziej przebojowy utwór na płycie. Napędzający go gitarowy riff ma podobne działanie, co włożenie mokrego palca do kontaktu – niekontrolowane ruchy gwarantowane. Fallen In Love i Dance Through The End Of The Night to oczywiste ukłony w stronę post-punku. Gatunek przeze mnie bardzo lubiany, więc nic dziwnego, że zawsze cieszy mnie moment, kiedy rozbrzmiewają akurat te kompozycje. Skoro jesteśmy przy utworach anglojęzycznych to jest jeszcze Six Six Six i Laurel. Oba można śmiało umieścić w szufladce z napisem rock’n’roll.  Kompozycje w języku angielskim na „Zamenhofa” brzmią dostojnie i światowo, nawet jeśli angielski Michała nie jest perfekcyjny, a brzmienie tych kawałków cofa nas w czasie do przełomu lat 70. i 80.

Kiev Office, jak wcześniej wspomniałem, to zespół z poczuciem humoru. Najwyraźniej słychać to w rewelacyjnym Uda Clinta Eastwooda, którego tekst zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Jest to niewątpliwie jedna z moich ulubionych piosenek na „Zamenhofa”, tak jak równie zabawny i może nawet bardziej przebojowy Uciekł w Niszę. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że mimo powierzchownego obśmiewania, teksty Miegonia niosą jakąś poważniejszą treść. Kolejny po Jerzy Pilch „utwór hołd” jest już jak najbardziej poważny. Zacytowanie w utworze definicji Reportażu to odważne posunięcie, zwłaszcza, że jest on w większej części mówiony, a tylko chóralny Reportaż w tle nadaje mu śpiewnego charakteru. Zachwyca w tym utworze muzyka z transowym bitem i wirtuozerską grą gitary. Podobny klimat grupa tworzy w Za Mało, w którym słychać zimno-falowe inspiracje.

Pozostało jeszcze parę utworów, które także mają w sobie sporo uroku, ale rozbieranie każdego z osobna na części pierwsze zepsułoby Wam zabawę. Radzę poświęcić tych parędziesiąt minut i samemu zdecydować czy „Zamenhofa” Wam zasmakuje. Jeśli nie porwie Was za pierwszym razem, oznacza to że drugi raz wcale może nie być inny. Mimo że kompozycje przepełnione są ukrytymi smaczkami, które będziecie odkrywać z każdym kolejnym odsłuchaniem, to o sympatii do zespołu zadecyduje pierwszy odsłuch.

Dawno nie miałem tak mieszanych i nieoczekiwanych uczuć względem płyty. „Zamenhofa” wdarło się szturmem do mojego serca i możliwe, że odczarowało dla mnie zupełnie Kiev Office, które tak niesłusznie ignorowałem. Wspaniałe w muzyce jest to, że rozwija się ona razem z tobą i nawet jeżeli wasze pierwsze spotkanie nastąpiło w niewłaściwym czasie, to jest wciąż szansa, że parę lat później możesz pokochać coś, co kiedyś cię zniechęciło. Miałem tak wielokrotnie i zazwyczaj, gdy już dorosłem do słuchania zespołu, który kiedyś był dla mnie niezrozumiały, stawał się on jednym z moich ulubionych. Niemniej jednak, wątpię by „Zamenhofa” zrobiło ze mnie oddanego fana Kiev Office, a raczej skromnego miłośnika, który z uśmiechem będzie powracał do ich trzeciej płyty i odkładał ją zawsze z takim samym zadowoleniem.

KIEV OFFICE – UDA CLINTA EASTWOODA