Dawno nie miałem tak słabego zainteresowania muzyką rockową i metalową jak w ostatnich miesiącach, więc nie paliłem się zbytnio do recenzowania drugiego krążka Sons of Alpha Centauri. Na całe szczęście, kiedy wreszcie zabrałem się za „Continuum”, okazało się, że Brytyjczycy mają mi wiele do zaoferowania. Odświeżyli też nieco skostniałą formułę instrumentalnego metalu. Pierwsze, co rzuciło mi się w uszy, to talent Marlona Kinga do ciekawego i zarazem przebojowego riffowania. Solar System ma w sobie jeden z najbardziej chwytliwych riffów, jakie słyszałem od dawna, a sekcja rytmiczna brzmi niezwykle soczyście dzięki wprawionym uszom Aarona Harrisa (Isis/Psalms). Solar System jest też najbardziej dynamicznym i szybkim kawałkiem na płycie. SoAC należą do zespołów, które bardzo wiele inwestują w budowanie bogatego klimatu, w większości za sprawą syntezatorowych teł. W tym aspekcie można by było ich porównać do duńskiego LLNN, które też wydało drugi album w tym roku. Z tą jednak różnicą, że LLNN za sprawą elektroniki próbuje nas często przestraszyć i zaatakować nasze uszy z jeszcze większą soniczną siłą. „Continuum”, jak na album metalowy, jest dość nostalgiczne i stonowane, ale nie myślcie, że zespół pogrywa kartą post rocka i przynudza, by pod koniec utworu przyłoić ścianą dźwięku, z której nic nie wynika. O nie, „Continuum” to lekcja robienia muzyki, która każdy pomysł stawia obnażony przed słuchaczem bez strachu, że nie będzie on wystarczająco dobry, by zrobić wrażenie. Orbiting Jupiter to dowód na to, że grupa poradziłaby sobie nawet robiąc muzykę klasyczną – świetne intro do numeru finałowego, który swoją drogą pokazuje, że luka po Isis wcale nie jest tak duża i niemożliwa do wypełnienia. Nie popełnijcie mojego błędu i bierzcie się za ten album najszybciej jak się da.