Wang Wen – Sweet Home, Go!

★★★★★★★☆☆☆

1. Netherworld Water 2. Red Wall and Black Wall 3. Heart of Ocean 4. Children’s Palace 5. Lost in the 21st Century 6. Sweet Home 7. Reset

SKŁAD: Xie Yugang – gitara; Geng Xin – gitara; Xu Zengzheng – gitara basowa; Zhou Lianjiang – perkusja; Zhang Yanfeng – instrumenty klawiszowe; Huang Kai – instrumenty dęte

PRODUKCJA: Wouter i Lode Vlaeminck 

WYDANIE: 30 września 2016 – Pelagic Records

My Europejczycy z reguły cenimy sobie muzyków wyłącznie z „naszej” części globu. Zachwycamy się też nowościami i trendami, które dobiegają do nas zza oceanu. Szanujemy tradycję i dziko szczerzymy zęby na myśl o Australii i ich towarze eksportowym, czyli AC/DC. Czy wiemy coś o Afryce lub Azji? Chyba tylko zatwardziali poszukiwacze muzycznych korzeni bądź sami muzykolodzy fascynujący się danym regionem mogą powiedzieć, że warto posłuchać bluesa z Mali i takich wykonawców jak Vieux Farka Toure, Boubacar Traore albo wokalistek typu Oumou Sangare. Stawiając na folk sięgną po Hanggai czy Yat-Kha lub bardziej kojarzonych z kręgów muzyki progresywnej i elektronicznej Kitaro lub Mono. Coraz lepszą prasę w Europie zyskują również Koreańczycy z Jambinai, gdy mówimy o Azji. Ilu z nas zdaje sobie jednak sprawę, że to zaledwie nieznaczny zalążek twórczości tej części świata? Są rzeczy, które nie śniły się nam do tej pory, ale dzięki wytwórni Pelagic Records i dwóm belgijskim producentom, braciom Vlaeminck, sny stają się całkiem realne. 30 września wypuszczą oni na rynek album chińskiego zespołu Wang Wen. Zespół przez siedemnaście lat ugruntowywał swoją pozycję w Państwie Środka stając się niezwykle popularną formacją. Do tej pory wydali osiem albumów. „Sweet Home, Go!” będzie ich albumem dziewiątym. Napisany w ciągu ostatnich trzech lat album został ukończony na początku stycznia tego roku pod nadzorem producentów Woutera i Lode’a Vlaeminck. Nowe doświadczenie we współpracy z zewnętrznymi, europejskimi producentami wykuło delikatną równowagę między twórczą tęsknotą do odkrywania nowych tematów, kłótniami, sprzecznościami a jasnymi celami postawionym przez producentów. Stworzyło to mieszankę iście wybuchową i wciągającą słuchacza od pierwszych dźwięków.

Na albumie znalazło się siedem utworów o łącznej długości 73 minut. Ambitna podróż do wnętrza samych siebie i do świata zewnętrznego wyrażanego przez muzykę stały się wizytówką tego zespołu. Muzycy eksplorują różnego rodzaju emocje. Grają zadziornie, by w następnym utworze pokazać miększe oblicze czarując klimatem jesienno-zimowej melancholii. O czym jest ten album i do jakich emocji się odnosi opowiedział sam zespół: W ciągu ostatnich kilku lat, wydaje się, jakby czas wymykał się spod kontroli. Jakby czas się skracał, a to sprawia, że ​​ludzie czują nieopisane emocje, ale także uczucie duszności. Podobnie, kiedy udaje się przyzwyczaić do „dzisiaj”, lecz rzeczy zmieniają się w mgnieniu oka. Internet pozornie przyniósł ludziom zbliżenie do siebie, ale w rzeczywistości pogrążył nas w wielu głębokich pęknięciach w przestrzeni i czasie. Singlowy Red Wall And Black Wall prezentuje zdolność Wang Wen do tkania niezwykłych opowieści od początku do końca. Ich post-rockowe granie prezentuje wiele odmian i stylów, choć zachowują tak charakterystyczne i znane stopniowe budowanie napięcia. Utwór rozkręca się z każdą minutą. Wang Wen dokładając do kompozycji dźwięki trąbki sprawili, że jest ​​to dla słuchacza przeżycie wprost ekscytujące. Czuć jak naturalnie budowane są bez wymuszonych efektów warstwy instrumentalne aranżacji. Spokojny i melancholijny Heart of Ocean potwierdza tylko, że sztuka którą uprawiają muzycy nie jest im obca. Delikatne klawiszowe dźwięki tworzą lekki charakter ballady. Dopiero z wejściem trąbki możemy poczuć się jakbyśmy słuchali muzyki filmowej Ennio Morricone. Końcówka utworu to natomiast gitarowo-przesterowe szaleństwo. Kolejną z rozbudowanych form jest Children’s Palace jak większość utworów na tej płycie stanowi cośna kształt wielkiej sinusoidy. Zaczyna sięod powolnego ambientowego i onirycznego klimatu uwypuklanego przeciągniętym drivem gitary, dźwiękiem fortepianu i pulsującej perkusji, by w środkowej części ukazać większy pazur i oddać pole popisowej ścianie gitar. Krótkie i mocne frazy wybudzają i dodają energii zwłaszcza na zakończenie kompozycji. Po raz kolejny zespół czaruje stopniowym wprowadzeniem instrumentów dętych, dzięki którym utwór utwór nabiera kolorytu. Po pierwszych uniesieniach i zwiększeniu tempa znów przychodzi ukojenie i spokojne dryfowanie z trąbką w tle i dźwiękami wiolonczeli zwieńczając całość rockową codą.  Piąta kompozycja Lost in the 21st Century to kwintesencja brzmienia, gęsto tkana gitarowa opowieść w melancholijnym klimacie. Idealnie odzwierciedla założenia obrane przez zespół w trakcie tworzenia płyty, co przytoczyła powyższa wypowiedź muzyków. Chińczycy zagubieni w XXI wieku – brzmi jak paradoks naszych czasów, ale słuchając tej kompozycji utwierdzili mnie w przekonaniu, że bez zbędnego wymyślania i czerpania garściami z prekursorów gatunku, to co tworzą ma sens i nie jest to koniecznie odcinaniem kuponów od sławy innych. W końcu post rock to gatunek w którym coraz ciężej zaskoczyć, choć im się to udaje.

Z niecierpliwością czekam dnia, kiedy za oknem będzie szaro, zimno,  po oknach będzie spływał deszcz, a z głośników poleci Sweet Home. Utwór ma w sobie taką moc, że nawet bez dodatkowych pogodowych bodźców, potrafi oddziaływać na słuchacza wyjątkowo silnie. Melancholijne dzwonki, a następnie piszczałka, świdrujące klawisze, smukła gitara i kolejny raz pojawiające się dźwięki instrumentów smyczkowych stały się idealnym układem do oddania tęsknoty za domem, co w przypadku muzyków było i jest zrozumiałe. Potrafią tymi instrumentami wydobyć takie dźwięki i tak nimi zahipnotyzować słuchacza, że tęsknimy wraz z nimi za Chinami, w których pewnie większość z nas nigdy nie była. Razem z nimi przez 14 minut rozmyślamy o miejscach i osobach, które widzieliśmy, czasem może ostatni raz. Wspominamy dobre i złe chwile, wszystko to co za nami. To, co zostało w naszych… słodkich domach. Post rock to poletko, na którym ciężko zaskoczyć i wymyślić coś nowego. Ale pomysł z wpleceniem trąbki to strzał w dziesiątkę. Z kolei wykorzystanie instrumentów smyczkowych upiększa album jeszcze bardziej. Są to niestety tylko fragmenty większej całości i chciałoby się dać tym instrumentom trochę więcej czasu i swobody. Niekiedy ten album jest zbyt nostalgiczny bądź pompatyczny, ale z całą świadomością jest godny polecenia. Jeśli szukacie muzyki emocjonalnej na jesień to ten album jest dla Was.