Yurodivi – Dziwy na niebie (EP)

★★★★★★★☆☆☆

1. Strona pierwsza 2. Rozmyślania Mehmeda Paszy Sokolovicia 3. Schadzki 4. Koń 5. Wilcze 6. Ketrin, Ketrin! 7.Mędrcy 8. Wiater

SKŁAD:  Bura – mandolina, wokal; Iabvb – cytra, wokal; Maciej – gitara basowa; Mnichał – sampler MPC, bębny; Beniol – djembe

Gościnnie: Olga – wokal (5); Pepe – didgeridoo, głos gardłowy i bansuri (3)

PRODUKCJA: Mnichał i Iakvb – NużWbżuhu

WYDANIE: 2016 – NużWbżuhu Records

www.facebook.com/yurodivi

A więc stało się! Zespół obiecał, zespół zrobił. W 2014 r. przygotowali cztero-utworowy materiał demo, o którym pisaliśmy na łamach naszego serwisu, zapowiadając, że to jeszcze nie koniec. Z początkiem roku w ręce słuchaczy wpadła EP-ka zatytułowana „Dziwy na niebie”. Dziwów tu wiele i nie są one li tylko niebie, no ale już po demówce można się tego było spodziewać. Już wówczas pisałem o szeroko zastosowanych instrumentach orientalnych, które niewątpliwie dodają smaczku całemu przedsięwzięciu. Strona pierwsza to kilku sekundowy wstęp do ciekawej opowieści o historycznej postaci Mehmedzie Paszy Sokoloviciu. Tenże oto człowiek, wezyr w Imperium Osmańskim, przeżył trzech sułtanów, ale co najważniejsze był jedynym Słowianinem, który miał faktyczną władzę i możliwości w podejmowaniu najważniejszych decyzji w tureckim Imperium. Muzyka to połączenie samplowanej perkusji i głębokiego basu, które wspomagają dźwięki djembe. Pierwsze skrzypce w całym utworze grają jednak mandolina i cytra. To one wprowadzają ten specyficzny orientalny klimat. Poza tym, utwór dopieszcza duet, w którym śpiewają oboje Bura i Iakvb. Trzeba przyznać, że świetnie się uzupełniają.

Transowe Schadzki otrzymały niebywały koloryt dzięki dźwiękom bansuri i didgeridoo. Dodatkowo występujący gościnnie w tym utworze Pepe wydobywa z siebie gardłowy głos przybliżając kulturę takich regionów jak Tuva, Baszkiria czy Ałtaj. Sam tekst natomiast odnosi się do osamotnienia władcy, który ciągle ma rację, nie ma prawdziwych przyjaciół i z czasem staje się paranoikiem węszącym wszędzie spiski.

Następnie Yurodivi prezentują nam kawałek rodzimego folkloru. Chodzi o utwór Koń, który jest ludową pieśnią z terenu Pałuk. Oryginalny tekst oraz muzyka została przearanżowana przez zespół na nowoczesną, elektroniczną modłę. Utwór nabiera świeżości i daje kolejny dowód ku temu, że ludowa tradycja to wdzięczne źródło do tworzenia muzyki.

W kolejnym utworze Wilcze zespół wspiera wokalnie Olga. Podwójny damski wokal ma niezłą moc w porównaniu ze spokojnie płynącą muzyką w tle. Ketrin, Ketrin! to ponownie ciężko osadzona sekcja rytmiczna – perksuja, djembe i bas, hipnotyczny riff cytry i madoliny. Najmocniej przypomina rapowe inspiracje zespołu. Utwór jest tradycyjną pieśnią węgiersko-cygańską i opowiada o nieszczęśliwej miłości.

Przedostatnia kompozycja to Mędrcy. Bura i Iabvb znów śpiewają w duecie i po raz kolejny wychodzi to naprawdę intrygująco. Chwytliwa melodia zostaje w głowie na tak długo, że mógłbym uznać ten utwór jako faworyta z tego krążka. Słucha się go z największą przyjemnością. Czuć, że zespół dał z siebie wszystko. Została tu opowiedziana historia mnichów prawosławnych, którzy zamieszkują autonomiczny obszar Góry Athos. Ich życie upływa na codziennej, wielogodzinnej modlitwie o cały nasz świat. Na zakończenie, w utworze ósmym, zespół żegna nas swoją muzyczną wizją wiatru.

Yurodivi, zaczerpnięty ze staro-cerkiewno-słowiańskiego „jurodiwy” oznacza kogoś szalonego, obłąkanego, posiadającego dar przewidywania przyszłości. Taki jest też zespół, z różnych krańców Śląska, który osiadł ostatecznie w Zabrzu. Nazwa ta idealnie pasuje do muzyków oraz ich twórczości, przesiąkniętej transowością, mistycyzmem oraz psychodelicznym folkiem różnych zakątków świata. Czerpiąc z tradycji patrzą daleko w przyszłość!