★★★★★★★★✭☆

1. Wróg nr 1 2. Dom Zły 3. 77 4. Otwarte Oczy 5. Z prochu 6. Matka 7. Tripudium 8. Ale nas zbaw 9. Credo 10. Zima

SKŁAD: Radosław Sołek – gitara, wokal, Paweł Tumiel – gitara, Bartosz Tulik – bas, Tomasz „papirus” Pyzia – perkusja, Tomasz Rosół – klawisze

PRODUKCJA: Krzysztof Godycki

WYDANIE: 15 grudnia 2014 – własne

Obchodzący w tym roku swoje 11-lecie zespół Malchus to weterani polskiego chrześcijańskiego metalu. Nie były to łatwe lata – często zmieniał się skład kapeli, a na pierwszego długograja przyszło długo czekać. Zespół pozostawał też w cieniu 2tm2,3 czy Pneumy – jak się wydaje niezasłużenie, bo wypuszczony w 2010 r. „Didymos” to bardzo kompetentne wydawnictwo. Dzięki temu materiałowi Malchus trafił pod skrzydła australijskiej wytwórni Soundmass, przez co zaczęło być o nim głośno nie tylko w naszym kraju. Od tego momentu panowie są niezwykle aktywni i płodni, a w zeszłym roku w naszych odtwarzaczach zagościł czwarty długograj o wdzięcznym tytule „Dom zły”.

Pierwsze, za co należy ten album pochwalić to wydanie – oprawa jest bardzo klimatyczna, począwszy od grafik na pudełku, po minimalistycznie ozdobioną książeczkę. A co z zawartością muzyczną? Już od pierwszych sekund nie ma wątpliwości – będzie ciężko, i to dosłownie! Wrażenie ciężaru buduje tutaj przede wszystkim świetna produkcja – gitary brzmią masywnie, a perkusja odpowiednio czysto i mocno. Muzycy Malchus eksperymentują z różnymi podgatunkami metalu; usłyszymy więc trochę drapieżnego, melodyjnego (prawie-że-) death metalu, a także nieco metalcore’owych wtrętów – fani Pneumy czy starego Frontside powinni poczuć się jak u siebie w domu. Kompozycje są dość krótkie, średnia nie przekracza czterech minut, co nie pozwala na zmęczenie materiałem. Bardzo istotne dla mnie – jako fana klimatycznego grania – jest to, że muzycy nie gnają na złamanie karku, ale umiejętnie budują nastrój i nie boją się łagodnych przejść czy refrenów, w których nie brak klawiszy.

Kawał świetnej roboty!

Album jest bardzo spójny, zarówno pod względem muzycznym, jak i lirycznym; polecam zresztą zapoznanie się z tekstami, które dotykają kwestii wartości (a raczej ich braku) we współczesnym świecie i stanowią celny komentarz wobec konsumpcyjnej kultury masowej. Wszystko to oczywiście w duchu chrześcijańskim, jednak na tyle nienachalnie, że każdy może sobie wziąć przesłanie „Domu złego” do siebie.

Co jest najmocniejszym punktem albumu? Zdecydowanie utwór tytułowy, a także Z prochu z monumentalnym zakończeniem. A co mi się nie podoba? Niestety wokal – wolałbym słyszeć albo jakąś odmianę klasycznego growlu, albo w ostateczności czysty wokal. Tymczasem Radosław Sołek brzmi jak gorsza wersja Lemmy’ego Kilminstera. Z pewnością znajdą się amatorzy jego ekspresji, choć ja się do nich nie zaliczam. Podsumowaniem recenzji niech będzie fakt, że na co dzień nie słucham takiej muzyki, nie jestem też gorliwym wyznawcą chrześcijańskiej ideologii, a mimo to dzieło Malchus gości na mojej playliście bardzo często. Kawał świetnej roboty!

PS Zachęcam do zajrzenia na facebooka zespołu – każdy tekst z „Domu złego” doczekał się omówienia ze strony autora.

MALCHUS – DOM ZŁY