Pub „Dwa Światy” w ostatnią sobotę był kolejnym przystankiem na wspólnej trasie rzeszowskiego Spiral, który promuje swój najnowszy krążek „Bullets” oraz ciągle rozwijającego się młodego zespołu z Gdańska – Signal From Europa. O ile samo miejsce i miasto dla Gdańszczan nie było doświadczeniem nowym, to dla zespołu Spiral już tak.
No, ale w ramach usystematyzowania. Przez całą trasę jako pierwsze mają możliwość zaprezentowania się lokalne zespoły, toteż w przypadku Torunia był to zespół Adrian Leverkuhn. Trzyosobowy band: Radosław Jaworowicz – gitara i wokal, Jakub Dobrzyński – bas oraz Paweł Jauer – perkusja, grający na pograniczu post rocka, alternatywy czy stoner rocka zaprezentował kilka swoich utworów, m.in. te które pojawiły się na EP-ce „Echo Sounding”. Trzeba przyznać, że prezentując swoją koncepcję pokazali sporo muzycznych pomysłów od przesterów, a na solówkach kończąc (posłuchajcie Silence Fiction). Mi osobiście podobały się wycieczki spod znaku stonerowo-doomowych rejonów, choć jeszcze brakuje w tym przysłowiowej kropki nad „i”. Panowie zapewne eksplorują rockowe poletko i postarają się rozepchać swoimi muzycznymi łokciami, by nie pozostać anonimowi, dlatego na dzień dzisiejszy pozostaje życzyć możliwości dalszego występowania na żywo i podpatrywania innych.
Adrian Leverkuhn |
Następnie, koło godziny 21, na scenie zamontowali się Signal From Europa. Dla formacji był to już czwarty występ w Toruniu, (drugi w tym roku). Można było ich bowiem usłyszeć podczas trzeciej edycji Post Mortem Mini-Festival. Ja osobiście z chłopakami widziałem się w „Dwóch Światach” półtora roku temu i ciekaw byłem jak ponownie zaprezentują się na scenie. Szczególnie korciło mnie by posłuchać utworów, które dane mi było słyszeć podczas tamtego występu i skonfronotwać z ich obecną formą. Zadawałem sobie pytanie, jak zostały one przearanżowane, zwłaszcza że wówczas Sygnalistów było pięciu, a obecnie jest ich o jedną gitarę mniej. Już wtedy chwaliłem, że klub ma świetne nagłośnienie i zostałem w sobotę w tym, po raz kolejny utwierdzony. Muzycznie chłopakom zrobiło się więcej miejsca, dźwięki nie nachodzą na siebie, czuć wyraźną przestrzeń wydobywającą się z kolumn. Zespół zdecydowanie rozwinął swoje umiejętności wchodząc na kolejny szczebelek w tej zapewne długiej muzycznej drabinie. Od ostatniego naszego spotkania skład nie tylko się odchudził, ale wydał czteroutworowy mini album „Dusty Monuments”, który tego wieczoru został odegrany od deski do deski. Oczywiście nie była to odtwórcza kopia wydawnictwa. Muzycy postarali się bowiem o dorzucenie większej zadziorności, ostrości, a niektóre momenty zostały wręcz intrygująco przeciągnięte w swojej budowie.
Signal From Europa |
Set rozpoczął się od kompozycji Bilocation z mini albumu z dość ospałym rytmem na padzie, do którego dograny jest subtelny gitarowy riff. Z każdą kolejną minutą ściana dźwięku zaczyna wzrastać, a struktura gęstnięć. Czuć od samego początku, że to co robią sprawia im frajdę. W okolicach 5-6 minuty utwór znów zwalnia a Gdańszczanie ukazują swoją wyciszoną i delikatniejszą stronę, ale jak to w przypadku tych młodych gości kompozycja wtórnie nabiera rozpędu by po osiągnięciu punktu kulminacyjnego powoli opadać kończąc się serią przesterów. REMGlacier, czyli rzecz która otwiera „Dusty Monuments” to bardzo energetyczna rzecz, sprzęt jest piłowany do granic wytrzymałości, manipulując widownią do włączenia się i pójścia z nimi w muzyczny tan. Ponadto, trasa obfituje w niecodzienne wypadki sceniczne. Od samego rozpoczęcia trasy zarówno Spiral jak i Signal From Europa wycinają sobie dowcipy, co tylko uświadamia, jak doskonale Ci ludzie do siebie pasują i co pewnie zaowocuje przyjaźnią na lata. Tego wieczoru muzycy Spiral (Grzegorz z trąbką i Bruno z ukulele) wbijali na scenę dwukrotnie. Po dwóch kompozycjach z krążka pojawiły się dwa utwory, które były grane już wcześniej, ale co podkreślił sam zespół, zmieniły się znacząco od poprzedniego spotkania. I faktycznie, tak Helios jak i Pandorum nabrały świetnego sznytu, efektu płynności, odświeżenia i przestrzenności.
Podobny stan rzeczy miał miejsce przy I saw, I belive… które wybrzmiało podczas zeszłorocznego koncertu w Toruniu, a które to weszło również na krążek Sygnałów. Zarówno na płycie jak i na koncercie prawdziwą ewolucję przeszło zakończenie tego świetnego numeru. Każdy z chłopaków ma w nim swoje przysłowiowe 5 minut, podczas których fragmentarycznie wyeksponowane są poszczególne instrumenty, aby na końcu oddać się scaleniu czterech instrumentalnych żywiołów. Na zakończenie zespół zagrał singlowy Time as a Creator, który zamknął blisko godzinny koncert Signal From Europa.
Po kilku minutach związanych z zamontowaniem sprzętów, przepięciem kabli, blisko kwadrans po 22 pojawili się „główni sprawcy” tej trasy – rzeszowski zespół Spiral. Jak sama nazwa trasy wskazuje, promują oni swoje najnowsze dziecko, trzecią płytę „Bullets”. Warto wspomnieć, że to właśnie tu w „Dwóch Światach”, po raz pierwszy uświadczyli grania na żywo dla toruńskiej publiczności. Niespodzianką dla zebranych w klubie był występ kontrabasisty w jednym z utworów (Chasing Tails). Muzycy przede wszystkim postawili jednak na utwory z ostatniego krążka, choć zebrani usłyszeli także Cloud Kingdoms, Raw, Black Dwarf, Golden Afternoon czy wspomniany powyżej Chasing Tails z drugiego albumu „Cloud Kingdoms” (2014), czy dwie najstarsze kompozycje It’s Gone i Digital Whales z debiutanckiego krążka „Urban Fable” (2009). Było to moje pierwsze spotkanie na żywo z muzyką tego zespołu i przyznaję, bez zbędnego cukrzenia, że Spiral to klasa sama w sobie. Zapewnili świetną oprawę swojego koncertu, brzmieli soczyście a Ula czarowała swoim wokalem w równym stopniu jak na płycie.
Spiral |
Możliwość usłyszenia każdego z kawałków na żywo daje zdecydowanie więcej satysfakcji, zwłaszcza gdy patrzy się na muzyków dających z siebie sto procent, nie odpuszczających, choć mogących odczuwać trudy tego intensywnego muzycznie weekendu. Panowie wraz z Damą dawali czadu bawiąc się swoją muzyką pokazując, że scena tego klubu może być także przed podwyższeniem, tj. pomiędzy sofami etc. Swój set rozpoczęli od Work in Progress, która jest jedną z wyróżniających się kompozycji na płycie w wersji koncertowej jest o niebo lepsze. Zdecydowanie bardziej emocjonalne i porywające. Podobne odczucia towarzyszyły mi przy ostrym Crumbs. Ponadto, idealnie wplątany pomiędzy te utwory została kompozycja It’s Gone, która stanowiła świetny kontrapunkt do powyższych utworów. W środkowej części koncertu wybrzmiały utwory z poprzedniej płyty Rzeszowian, który wprowadziły zebraną publiczność w klimatyczno-oniryczny stan pełen błogości i zasłuchania. Zresztą jak można inaczej zreagować skoro muzyka z takich kompozycji jak Black Dwarf, Cloud Kingdoms czy Digital Whales mimowolnie opanowuje ciało słuchacza, czemu ten poddaje się bez walki, z całą przyjemnością. Warte odnotowania było również zagranie świetnego numeru Dive, który znalazł się na trzeciej składance rekomendowanej przez portal post-rock.pl. Koniec koncertu to żywiołowe i pełne pozytywnie naładowanych dźwięków utwory Sweet and Sour, Cops & Robbers Song, a na pożegnanie singlowy Milky Polsky którym zespół idealnie wpasował się w pożegnanie się z toruńską publicznością. Jak zostało już wcześniej wspomniane, trasa obfituje w pewnego rodzaju sceniczne żarty i wspólne wkręty. Tym razem Sygnały przebrali się w stroje szejków i obrzucili zespół sztucznymi petrodolarami. Jak przyznali muzycy było to najśmieszniejsze z dotychczasowych poczynań młodszych kolegów.
Trzy bite godziny muzyki na żywo, za niewygórowaną cenę, a w dodatku muzyki, która swoją emocjonalnością potrafi poruszyć każdego. Trochę szkoda, że publiczności nie było za dużo i można by rzec, że klub świecił pustkami, ale nie ma tego złego… Ci którzy zechcieli przybyć na koncert bawili się wyśmienicie, a każdy z zespołów otrzymywał zasłużone brawa. Była okazja z każdym z muzyków porozmawiać, zbić przysłowiową piątkę, zakupić płytę czy koszulkę, zdobyć autograf, pośmiać się czy po prostu najzwyczajniej napić się razem chmielowego napoju. I pewnie gdyby nie to, że trzeba było ruszać w trasę dalej to pokoncertowe spotkanie nie skończyłoby się po kolejnych trzech godzinach. Kto nie był i nie widział ten piernik i trąba, a kto może niech sprawdza i rezerwuje kolejny weekend, „Bullets Tour” trwa nadal.