Jesus Rodriguez – U Bram Piekła

★★★★★✭☆☆☆☆

1. Armagedon 2. Czarny Jeździec 3. Spadaj Ze Mną 4. Anielski Głos 5. Noc I Mgła 6. Sałatka Z Tuńczyka II 7. Nowy Ład 8. Nic 9. Osobliwość 10. Potop Płomieni 11. Ten Lepszy Świat 12. U Zamkniętych Piekła Wrót 

SKŁAD: Bartosz Białek – klawisze, wokale pomocnicze; Krzysztof Morfina – gitara elektryczna, gitara basowa, wokale; Dawid Sitek – gitary elektryczne; Sebastian Zwierz – perkusja, wokale pomocnicze 

PRODUKCJA: Jesus Rodriguez – Mexican Radio Studio

WYDANIE: 27 września 2014  – Mexican Radio Records.

www.jesus-rodriguez.com

Jezus Maria… a nie, wróć… Jesus Rodriguez. Muzyczny projekt łączący zabawę rockiem i przestrzenią gotyckich klawiszy. A czym jest ów twór według samej formacji? Rockowa motoryka, ciężkie gitarowe riffy okraszone hipnotycznymi klawiszami i niepokojącym wokalem tworzą niepowtarzalną, apokaliptyczną i depresyjną atmosferę – i właśnie te słowa zespołu najlepiej oddają ducha konwencji Jesus Rodriguez.

Z inicjatywy basisty i wokalisty Krzysztofa Morfiny oraz perkusisty Sebastiana Zwierza zespół rozpoczął swoją działalność już w 2000 roku, ale to dopiero ich drugie pełnoprawne wydawnictwo, nie licząc koncertówek i dem. Sam kształt grupy wykrystalizował się jednak dopiero w 2009 roku podczas pierwszej sesji nagraniowej, a druga płyta to kolejny krok w ewolucji stylistyki zespołu. Czy milowy?

Prochu na nowo nie odkrywają, a sama płyta przy odsłuchaniu zdaje się chować poza wszystkimi konwenansami ambitnych przedsięwzięć. Zespół stawia na hedonistyczną postawę radości z grania i to udzieli się również słuchaczowi. Już w Armagedon mamy przyjemność z luxtorpedową i hunterową przebojową postawą. Świetnie wykute riffy i jeszcze lepiej rozpościerające się zwoje melodyki przykują uwagę niejednego fana tego typu klimatów. 

Czarny Jeździec to już bardziej zabrudzone rejony nieco patetycznego majestatu małego zróżnicowania. Aranżacja wyszła tu bardzo schematyczna, a ciekawsze, a co za tym idzie odważniejsze rozwiązania, pojawiają się dopiero pod koniec utworu. Na uwagę zasługuje wokal, który zarówno w tej, jak i pozostałych kompozycjach wyraźnie pławi się w oryginalności barwy i ciekawego vibrato. Niestety nie można tego samego powiedzieć o tekstach, które często wypadają po prostu banalnie, a użyte m.in. pleonazmy tylko potwierdzają ich twórczą jakość, a językowym purystom utrudnią zadanie polubienia tego muzycznego produktu.

Rockowa motoryka, ciężkie gitarowe riffy okraszone hipnotycznymi klawiszami i niepokojącym wokalem tworzą niepowtarzalną, apokaliptyczną i depresyjną atmosferę.

Zupełnie kontrastujący Spadaj Ze Mną stawia na gotyk z przymrużeniem oka. Popowe zarzewie Jesus Rodriguez potwierdza więc istotę przekazu formy i treści. Zespół wydaje mi się jednak nie do końca przekonany swym muzycznym wartościom i jeśli na przykład wsłuchamy się w dużo mroczniejszy utwór Anielski Głos, w którym mamy do czynienia z tiamatowym ciężarem i specyficzną mistyką, pomimo zalet tego utworu, w dużym stopniu konfrontuje wcześniejsze idee, a sam album przestaje stanowić monolit. W samym utworze brakuje również bardziej namacalnego motywu odrywającego przewodnią treść, tj. bardziej elastycznego i kontrastującego refrenu. Na pewno na uwagę zasługuje dobrze prezentująca się solówka, chociaż szkoda, że ten element na płycie wypada relatywnie rzadko. Proporcje wydają się więc wszędzie zaburzone.

O ile aranżacja kompozycji niesie za sobą schematyzm, nie ma go jednak w konwencji poszczególnych utworów, czego potwierdzeniem może być kolejna, bardziej kameralna kompozycja Noc I Mgła. Melodyczno-rytmiczne wariacje niosą za sobą jednak woń rutyny, a paradoksalnie pojawiające się klawisze, aby temu się przeciwstawić brzmią niewymiernie sztucznie. Dużo lepiej wygląda to w utworze Sałatka Z Tuńczyka II zdobionym bardziej wyrafinowaną formą czy też w rytualnym Potop Płomieni uwypuklającym świetne elementy gitary i dobitnie wybijającą się dramaturgię klawiszy. Jednymi z lepszych kompozycji na pewno będą również takie utwory, jak najmocniejszy muzyczny manifest w postaci kompozycji Nowy Ład oraz U Zamkniętych Piekła Wrót. To właśnie te utwory są zróżnicowane pod względem tempa, nie ma tu również naznaczonej fragmentaryczności, a wszystko wychodzi z siebie bardziej płynnie. 

W Nic mamy kolejną próbę ballady, na którą warto zwrócić uwagę przede wszystkim ze względu na wypełniającą melancholię klawiszy gitarę, rozbudowany finał i świetnie wybrzmiałe ochłodzenie atmosfery. Album pomimo tytułowej treści kończy się bardzo lirycznie, a kontrasty z mocarnymi agresywnymi riffami wypadają tu najciekawiej. O jakości zespołu świadczy nie tylko muzyka, ale wiele zagranych koncertów i uczestnictwo w poważanych festiwalach, dlatego jaka by ta płyta nie była, polską scenę gotyku trudno mi byłoby sobie od dzisiaj wyobrazić właśnie bez Jesus Rodriguez.