Koncert „Bogu Dźwięki” – Arka Noego (Białystok, 9.06.2012)

Setlista: 

1. Nigdy nie mów nigdy 2. Siejeje 3. Tak to tak, nie to nie 4. Faustyna przypomina 5. Arriva 6. Agugu 7. Nie boję się 8. Nie lękaj się 9. Mama czuwa, mama wie 10. Ci, którzy Jahwe ufają 11. Gaz na ulicach 12. Na drugi brzeg 13. Dobre, dobre, bardzo dobre 15. Jesteś potrzebny mi 16. Taki duży, taki mały 17. Przebaczone winy 18. Ja jestem

Kręcąc się po Białymstoku i reprezentacyjnej ulicy Lipowej usłyszałem jakieś poruszenie pod katedrą. Scena, muzyka, ktoś śpiewa. Jak później się dowiedziałem, była to „impreza” na uczczenie 20-lecia Archidiecezji Białostockiej. Grać miała m.in. Arka Noego, z Robertem „Litzą” Friedriechem na czele (który okazał się bardzo sympatycznym facetem, jeśli złapie się go poza sceną i zacznie rozmawiać).

Najważniejsi członkowie zespołu 😉

Przed występem gwiazdy posłuchać można było dwóch lokalnych grup scholowych, Boże Echo oraz Winnica. Dzieci, młodzież i muzycy występujący dawali radę, grali sympatyczne aranżacje znanych (osobom uczestniczących w życiu Kościoła Katolickiego) piosenek religijnych. Jedyną różnicę między zespołami stanowiły śpiewające dzieci. Dorośli muzycy zmielini tylko koszulki 😉

Około 16.30 na scenie rozstawiała się Arka. Nie wiedziałem czego się spodziewać, nigdy w życiu niewidziałem ich na żywo. Jednak prawie cały skład Luxtorpedy (oprócz oczywiście Hansa) zapowiadał obiecujące wydarzenie. Właściwie nie pomyliłem się. Od strony muzycznej bardzo dobrze zagrany koncert, zarówno jeśli chodzi o akompaniament, jak i śpiewające dzieci.

Na zawodowcach takich jak Litza, Krzyżyk i pozostali nie można się zawieść. Ale praca z dziećmi wymaga wiele wysiłku i jest bardzo specyficzna. Nawet w momentach kryzysowych pan Robert dogaduje się z winowajcą i rozdaje „czerwone kartki” (No słuchajcie, jak on ziewa, a nie  śpiewa, to co. Ale za to teraz dziewczynki mają swoje mikrofony). Wszystko okraszone uśmiechem i energią. Również konferansjerka na wielkim poziomie. W końcu nie bez powodu nazywa się Litzę polskim Jamesem Hetfieldem. Nawet grając w zespole z dziećmi potrafi rozbawić dorosłą publiczność rozmawiając z dziećmi na widowni (Kot kocha wakacje? A kto kocha swojego tatę? Wiedziałem, wakacje zawsze wygrywają…), lub zupełnie spontanicznie zauważyć kobietę podobną do swojej mamy, zawołać swoją siostrę na scenę i prosić o potwierdzenie („Pani ta w tym czarnym, macham teraz pani, ta do mamy podobna. O, odmachuje mi. Magda mówi że trochę podobna. To zagramy to specjalnie dla pani!”)

Redaktor Adrian z Robertem „Litzą” Friedriechem

Dobór piosenek nie zawiódł. Kilka starych przebojów (tak, Arka Noego też ma przeboje!), typu „siejeje”, czy „agugu” na początek. Środek koncertu z trochę większym „jajem”, dzięki utworom z ostatniej płyty Arki „Pan Krakers”. Covery Ci, którzy Jahwe ufają i Gaz na ulicach wywołały śmiałe pogo. Potem przesiadka na akustyczne instrumenty i kilka kolejnych utworów ze starszych płyt. Koncert miał zakończyć się piosenką Taki duży, taki mały, pod koniec którego pan Robert przedstawiał cały zespół, dzieci wyskakujące z przysiadu oraz muzyków i ich wersję programu „Jaka to melodia” z nagrodami (za odgadnięcie utworu płyty Arki i Luxtorpedy), na które niestety się nie załapałem. Na koniec imć wodzirej poprosił o jeszcze jedną piosenkę, mimo opóźnień organizacyjnych (zaczynała się już msza o 18, która nieco przetrzebiła widownię). Ja jestem dla JPII zamknęło ciekawy koncert, o którym nie spodziewałem się, że będę pisał na łamach tego bloga.

GALERIA