Po piętnastu latach od premiery otrzymujemy trzecie wydanie biografii Red Hot Chilli Peppers i wzbogaconą o te piętnaście lat treść, jaką przygotował Bartek Koziczyński. „Kalifornizacja” to kompletna biografia Papryczek. Książka powstała w rezultacie bezpośrednich rozmów z muzykami, obserwowania ich koncertów i przekopywania ton archiwów. Obejmuje 30 lat burzliwej kariery zespołu – od „skarpetkowych” początków po najnowszy album „The Getaway” z 2016 roku. Fakty, ciekawostki, szczegółowa analiza zawartości płyt…
Komu nie sprawia przyjemność czytania o dziwakach, ekscentrykach, muzykach… być może nie z tej planety? Ja sam być może wielkim fanem Papryczek nie jestem, ale z miłą chęcią owe perypetie czytałem zwłaszcza po przebrnięciu autobiografii samego lidera projektu. Biografie mają jednak to do siebie, że w większości przypadkach są pisane z głębi silnego przywiązania do twórczości konkretnych bohaterów, co w wielu przypadkach wiąże się brakiem nałożonego obiektywizmu. Biografia Koziczyńskiego takim przypadkiem jednak nie jest, a przynajmniej mi, jako – powiedzmy – biernemu słuchaczowi Amerykanów nie wydawało się, aby pozycja została zbytnio przekoloryzowana. Dostajemy więc połączenie nie tylko miłości i oddania wobec historii grupy, ale i profesjonalizm muzycznego dziennikarstwa. Dlatego też książka trafi zarówno do fanów, jak i tych, którzy mają z zespołem niezbyt wspólnego.
Wydawnictwo niesie za sobą liczne anegdoty, które są bardzo dobrze wplecione w całość pozycji. Ta jest tym samym niesłychanie dynamiczna i pochłania się ją naprawdę szybko. Niemniej jednak miałem wrażenie, że sporą część biografii zbytnio przeważają cytaty, zwłaszcza że niekiedy powtarzają się dokładnie te same. Pozycję ratuje klarowność ich uporządkowania, aczkolwiek miejscami wygląda to zbytnio faktograficznie. Tym bardziej dziwi fakt, że tak skrupulatnie rozpisana i przyjęta forma biografii jest pozbawiona… bibliografii. Historia zespołu i poszczególnych członków jest niezwykle rozbudowana, a wręcz imponuje swoim potencjałem twórczym. Przyznacie, że przy tak bogatych dyskografiach i projektach pobocznych zespołu dziwi trochę brak indeksu, który dałby szanse na dotarcie do niektórych źródeł, które zaciekawiły bardziej czytelnika. Oczywiście nie podważam tu rzetelności autora, ale ja sam lubię niekiedy rozwinąć dany wątek, dochodząc do jego punktu wyjścia.
Całość ma wspomniany dynamizm, ale być może wiąże się to z wrzuceniem historii formacji na głęboką wodę, pomijając nieco opis początków życia poszczególnych członków, gdzie się wychowywali etc. Rozpoczynamy więc historię relatywnie od początków powstania samej formacji oraz jej dyskograficznych gałęzi chociażby w postacji historii Jane’s Addiction, która jest relatywnie dość obszernie rozpisana. Ponadto, na uwagę zasługuje ciekawa analiza rozwoju nie tylko artystycznego, ale i psychologicznego Johna Frusciante, a czego brakuje delikatnie wobec pozostałych osób, które miały równie wielki wpływ na rozwój formacji. Autor miał przecież pełne prawo do swoich opinii i z pewnością ubogaciłby samą treść, która niekiedy wydaje się być zbytnio „teoretyczna”.
Formacja od zarania dziejów kojarzy się z wieloma skandalami, ale muszę przyznać, że biografia dała mi ludzki obraz grupowych rozterek i wielu problemów, z którymi borykała się grupa. Jak się okazuje, to formacja, której historia to seria nie tylko wzlotów, ale licznych upadków przez wzgląd na rockandrollowy tryb życia. Nikogo pewnie niektóre historie nie zdziwią, ale Papryczki mają to jednak do siebie, że u nich wszystko wychodziło z tego, kim byli. Bez zbędnych kalkulacji na kontrowersje. Być może dzięki temu ich obraz jest tak ekstrawertycznie bogaty w szokujące detale, bo cokolwiek by nie robili, to zawsze chcieli pozostać sobą.
Red Hot Chilli Peppers to formacja niezwykle bogata, biorąc pod uwagę samą ich przyjętą formę. Inspiracje takimi artystami jak Syd Barret, David Bowie czy też Fela Kuti, nie wspominając o wykolejonej fascynacji Anthony’ego Kiedisa jazzem i bebopem, które dużo mówią o ich muzycznej megalomanii. To przecież właśnie dzięki owej otwartości na muzyczne horyzonty zaczęli grać to, czego nie grał nikt inny. Stali się wzorem pod całą generację kapel, od Faith No More po nu metal. Przez przypadek przyłożyli się również do postania Pearl Jam czy też wspomnianego Jane’s Addition. Ta książka to więc historia ciągłych poszukiwań. Jak sami twierdzą: (…) muzycy, którzy chcą zdobyć popularność lub ją utrzymać, popadają w głupi nawyk prób dostarczania publiczność tego, czego chce (str. 376). A to wszystko na tle nieskończonych ekscesów. Wszyscy chyba przyznają rację, że takie np. rozwiązywanie problemów telefonem do agencji towarzyskiej nie jest najbardziej z konstruktywnych rozwiązań. Czasem trzeba spaść na samo dno, żeby ludzie zrozumieli, że coś trzeba zrobić (str. 288). I taka jest też ich historia. Wynik wieloletniej demoralizacji, ale i ciężkiej pracy i talentu. Przypomnijmy, że ludzie z początkowej wytwórni chcieli się ich pozbyć, bo byli zbyt absurdalni w „tworzeniu” swojej marki. W tym szaleństwie była jednak metoda. Jak sami twierdzą, nieważne, w co się wierzy – sama wiara daje siłę. Tworzenie muzyki jest metodą na skanalizowanie paniki w coś namacalnego (str. 201). Czytając biografię, wydaje się oczywistym wręcz, że to dzięki niej pokonali wszystkie napotkane problemy. Czy Red Hot Chilli Peppers to The Beatles naszych czasów? A może sukces faktycznie zawdzięczają wyłącznie wąsom Anthony’ego Kiedisa? Czas pokaże. „The Gateaway” to z pewnością nie jest ich ostatnie słowo.