Jakże bezwstydnym trzeba być, żeby poddawać tak wyrachowane instrumenty klasyczne jak skrzypce czy wiolonczela tak niepohamowanej i brutalnej dźwiękowej figlarności. Jedno wiem, na miłośników klasyki nie trafiliśmy. Trafiliśmy bowiem na duet bezprecedensowy, gdzie ułuda klasycznego instrumentarium niknie wraz z pierwszymi dźwiękami płyty. Zdumiewa intensywność, z jaką muzyczna stylistyka zmienia swoje brzmieniową hierarchię i porządek rzeczy. Łączą energię rocka z kurtuazją i delikatnością muzyki kameralnej. Burzą radość standardowych melodii kwitnącą fuzją eksperymentów jazzu oraz muzyki ludowej. Wzruszające, acz oderwane od rzeczywistości dzieło. Klasyczne tło, rockowe riffy i jazzowa improwizacja. Poetycka wrażliwość, precyzja i skrupulatne wydzielanie dynamiki oraz energii. Jakże bezpardonowym trzeba być w kreacji swojej twórczości aby wydobyć ze skrzypiec i wiolonczeli taką dawkę groove’u. To właśnie estetyka i elastyczność rytmiczna sprawia, że ten projekt nabiera jeszcze bardziej intensywnych barw aranżacji. Różnice, w jaki sposób poszczególni artyści wyrażają własnych siebie, nie istnieją już wyłącznie w podstawie umiejętności ich gry, ale w ryzyku doboru ich repertuaru. – Zaznacza jeden z muzyków. Co jak co, ale ta płyta z pewnością należy do odważnych. Bezpardonowa próba ekstremizacji brzmienia klasycznego instrumentarium i ostateczne wyzwanie polifonicznej marginalizacji zdały egzamin. Taki crossover to ja rozumiem.