★★★★★★★✭☆☆ |
1. The Sunlight Recedes 2. Till Shadow Is White 3. Irreversible 4. New Dawn Fades ( cover Joy Division)
SKŁAD: Rafał Warniełło – gitara ; Tomasz Semeniuk – perkusja, sample; Paweł Siemaszko – gitara basowa; Piotr Stępiński – gitara, wokal; Natalia Szałaj – wokal (1); Marcin Bielski – wokal (1); Marcin Drabik – skrzypce (3); Piotr Ziarek Ziarkiewicz – trąbka (3), Rafał Wawszkiewicz – saksofon (2)
Rafał Wawszkiewicz – saxophone in “Till Shadow Is White”
PRODUKCJA: Tomasz Semeniuk
WYDANIE: 20 maja 2016 – Własne
Nowe dzieło olsztyńskiego Defying to tylko EP-ka, ale zdradza spore aspiracje zespołu do zostania nowymi liderami post metalu w Polsce. Szczerze mówiąc nasz najlepszy towar eksportowy w tym gatunku, czyli Blindead, skręcił ostatnimi czasy w troszkę inne rejony, więc w mojej opinii tron stoi pusty. Ale oczywiście nie każdy może na nim zasiąść, więc rozpatrzmy rzetelnie kandydaturę Defying zanim podejmiemy się przewrotu na szczeblach władzy.
Olsztynianie zaczynają bardzo bezpośrednio, najcięższym utworem na płycie, który czerpie garściami z death metalu i mazia się w gęstej sludge’owej atmosferze. Zwierzęcy growl dopełnia się świetnie z niskimi gitarami. 11 minut to mnóstwo czasu, żeby pokazać, co się potrafi i zespół wykorzystuje ten czas do budowania ciekawego, niepokojącego klimat, który utrzymuje słuchacza zainteresowanym. Wisienką na torcie jest długaśne solo gitarowe i to, co następuje po nim, czyli wyciszenie dodające kompozycji głębi. Słyszymy nagle jakieś wiejące grozą sample i efekty oraz szepty. Co ciekawe, The Sunlight Recedes jest chyba najbardziej prostolinijnym utworem na krążku. Prawdziwa zabawa zaczyna się w Till Shadow Is White, w którym zespół postawił na eksperymenty. Słychać tutaj inspiracje Neurosis i Cult Of Luna, a nawet post black metalem. Do utworu wprowadza nas Rafał Wawszkiewicz z Merkabah za pomocą swojego saksofonu, który z pewnością nie odstawałby na płytach Ihsahna i norweskiego Shining. W budowaniu niesamowitej atmosfery grozy i zaszczucia pomaga też zsamplowane buczenie transformatorów. Naprawdę świetny pomysł, pokazujący, że zespół ma wyobraźnię i potrafi stworzyć muzykę z niczego.
Irreversible brzmi trochę jak kontynuacja poprzednika. Usłyszymy w tym utworze skrzypce, trąbkę, tubę, saksofon, a nawet organy hammonda. Kompozycja ma z początku znacznie zwiewniejszy nastrój niesiony na brzmieniu skrzypiec – ten krótki fragment przypomina mi dokonania The Ocean. Wszystko, co piękne jednak kiedyś się kończy i szybko Defying wracają na metalowe tory, serwując bardzo ciężki finał. Na sam koniec dostajemy cover grupy Joy Division. Osobiście mam drobną awersję do coverów, ale po tym, co usłyszałem, nie mam zastrzeżeń. Tak powinno się robić covery! Panowie wzięli post punkowy utwór kultowego zespołu i przepoczwarzyli go tak, żeby brzmiał jak ich własny. Do tego idealnie pasuje jako część EP-ki, zupełnie nie zaburzając wytworzonego klimatu. Linia melodyczna oryginału jest zachowana tylko w niektórych miejscach, a reszta to już własne rozwinięcia. Podobają mi się szczególnie sugestywne szepty. Gdybym nie wiedział, że to cover, to pewnie nie rozpoznałbym autorów.
Tron niech jeszcze postoi pusty, ale zespołowi należą się z całą pewnością pochwały i uwaga szerokiej rzeszy słuchaczy. Defying już brzmi jak dojrzały zespół, który dobrze wie jakie brzmienie chce osiągnąć. Ja mam nadzieję, że na następnym wydawnictwie pójdą jeszcze dalej w eksperymenty, bo błyszczą, kiedy wychodzą poza schematy. Właśnie też dlatego pierwszy utwór wypada najbladziej, bo trzyma się zbytnio wydeptanych ścieżek, mimo że wciąż jest to dobry utwór, ale budzi zbyt wiele skojarzeń. Reszta to już bardzo intrygujące dźwięki, które aż nie mogą się doczekać braciszków i siostrzyczek. Polecam też posłuchać debiutanckiego albumu „Nexus Artificial”, który skrywa w rękawie zgoła inne asy.