Kai Reznik – Dead Space Between Stars

★★★★★★★★☆☆

1. Albatros 2. Heart Shaped Moment 3. Chapter Eleven 4. Turning to Ghost 5. Dead Space Between Stars 6. Scraps of Conversation 7. Death Shadow Spaceship 8. Night Pink Drops 9. Nyctalope 

SKŁAD: Kai Reznik – syntezator, instrumenty klawiszowe, sampler 

PRODUKCJA: Kai Reznik 

WYDANIE: 31 stycznia 2019 – Atypeek Music

Wstyd, wstyd, wstyd! Tak więc, mamy już koniec czerwca, a „Dead Space Between Stars” Reznika ukazało się pierwotnie w listopadzie na Bandcampie, potem na koniec stycznia w serwisach streamingowych i Apple Music, no i tak sobie czekało na mojej liście dopóki nie pojawiły się wersje fizyczne i e-mail z prośbą o recenzję. No wstyd tym większy, że poprzednia płyta podobała mi się bardzo. Tak łatwo w dzisiejszych czasach przegapić dobrą muzykę, ale postaram się tym tekstem sprawić, że chociaż tej nie przegapicie.

Jeśli czytaliście moją recenzję poprzedniego dzieła tego Francuza „Awkward Motions”, wiecie mniej więcej, czego się spodziewać. W uszy rzuca się od razu brak gości, pozostał tylko M.A.D. znany z poprzedniego albumu w Turning to Ghost. Bynajmniej nie jest to minus, bo Kai zagłębia się w budowanie niezwykle spójnej i wciągającej atmosfery, często napawającej lekkim niepokojem albo wręcz przeciwnie – sprawiającej, że czujemy się niezwyciężeni. Nowy album wciąga mnie tak bardzo, że trudno mi odróżnić od siebie poszczególne utwory. Nie dlatego że są do siebie złudnie podobne, a dlatego że to dzieło idealnie przemyślane i zaaranżowane. Całość płynie bez żadnych zgrzytów i kiedy płyta pozostawia po sobie ciszę, zastanawiam się, czemu to tak szybko minęło.

Na wyróżnienie zasługuje na pewno Albatros, który idealnie wprowadza nas w świat „Dead Space Between Stars” bardzo charakterystycznymi syntezatorami o synthwave’owym zabarwieniu. To jedna z tych kompozycji, które mogłyby zilustrować drogę bohatera jakiegoś filmu na szczyt swoich umiejętności, np. inżyniera na statku kosmicznym, który musi uratować załogę od niechybnej śmierci. Chapter Eleven brzmi jak zaginiony utwór IamX, do tego taki z najwyższej półki, dzięki podniosłej atmosferze i rewelacyjnemu riffowi na syntezatorach, który z każdą minutą rośnie w siłę. Nawet pojawia się tutaj moment skłaniający się ku muzyce klasycznej. Scraps of Conversation zawdzięcza swój tytuł zgrabnie wplecionym głosom, dzwoniącemu telefonowi i klawiszom złudnie przypominającym syreny. Dzięki wyobraźni artysty dostajemy taką właśnie perełkę nadającą pospolitym dźwiękom nowy charakter. Death Shadow Spaceship z kolei zabiera nas na pokład tego statku, który wyobraziłem sobie wcześniej, a Houston ma problem, bo najwidoczniej ich komunikaty do nas nie docierają.

Skupienie się Kaia Reznika na muzyce instrumentalnej skłania mnie do myślenia, że nabrał on pewności siebie, bo w takiej odsłonie musi mieć naprawdę dobre kompozycje, by utrzymać uwagę słuchacza i udało mu się to do tego stopnia, że moje uszy ignorują jedyny utwór z wokalem. Słychać mnóstwo ciężkiej pracy w tych wielopłaszczyznowych aranżacjach, idealnie dopełniających się nawzajem klawiszowych partiach i efektach. Sama perkusja należy do najbardziej złożonych, jakie dane mi było słyszeć na tego typu wydawnictwach. Nie czekajcie tak długo jak ja, by zapoznać się „Dead Space Between Stars”.