Prawda jest taka, że ten zespół był sobie zawsze na uboczu mojej muzycznej świadomości. Nazwa nie była mi obca, ale jeśli chodzi o samą twórczość, to z tym już zdecydowanie gorzej. Wiedziałem, że grają muzykę instrumentalną i to mi wystarczało. Dzięki uprzejmości Pelagic Records mogłem się w końcu zmierzyć z japońskim zespołem i poznać się na ich muzyce w głębszym wymiarze. „Reqiuem For Hell” to już dziewiąty studyjny album Japończyków, który został w całości napisany przez gitarzystę Takaakirę „Takko” Goto. Jak sam zauważył w czasie nagrywania kolejnych utworów nie myślał o ich tytułach, nie miał nawet pojęcia jak nazwać album. Przełomem stało się dla niego natrafienie na „Boską komedię” Dantego. Historia i koncept płyty sprowadzony został więc do opisu wędrówki przez piekło, czyściec i raj, a według słów samego muzyka, to co skomponował idealnie odzwierciedla podróż przez te miejsca. Uściśleniem tego związku było wybranie na okładkę płyty grafiki odwzorowującej ostatnią scenę z „Boskiej komedii” autorstwa Gustave’a Dore’a. Album został wyprodukowany, nagrany i zmiksowany przez Steve’a Albini z Electrical Audio w Chicago, masteringiem zajął się natomiast Bob Weston. Wspólnie z zespołem wypracowali klarowne i soczyste brzmienie, dosadnie podkreślające możliwości zespołu w utrzymywaniu ciekawej struktury i dynamiki łączącej siłę brzmieniowego hałasu. Co jednak ważne, nie zapomnieli tu o melodyjności i schludnej przestrzenności w poszczególnych kompozycjach. Czteroosobowy skład brzmi czasem jak minimalistyczna orkiestra (Stellar), a innym razem jak na post-rockowych wyjadaczy przystało (otwierające Death in Rebirth czy kończące The Last Scene). Na płycie znalazł się także utwór z dedykacją – Ely’s Heartbeat, który stał się hołdem dla wieloletniego przyjaciela zespołu, a zarazem ich amerykańskiego wydawcy oraz jego niedawno urodzonej córki. Znajomy podzielił się zdjęciem oraz nagraniem bicia serca dziewczynki użytym w kompozycji jeszcze na długo przed urodzeniem. Punktem kulminacyjnym albumu jest tytułowe Requiem For Hell. Blisko 18-minutowa kompozycja, która znalazła się w repertuarze koncertowym zespołu już w 2015 r. Każda kolejna minuta to podkręcanie tempa od spokojnego intra z dzwonków i lekkiej gitary, poprzez coraz gęściej usłane gitarowe riffy, by w końcu wybuchnąć z pełną mocą sekcji rytmicznej, gitar i pobrzmiewającej w tle orkiestry. Podczas gdy całość aranżacji pęcznieje i powoli rozpruwa głośniki przychodzi nagła cisza, powolne budowanie i dokładnie kolejnych instrumentów by podkręcających tempo i poziom hałasu. Zespół zapowiada że odwiedzi w tym roku ponad 50 miast. Na trasie znalazły się Gdańsk i Wrocław (wraz z Alcest i PG.lost). To będzie na prawdę piękna post rockowa jesień, również za sprawą tego krążka, który szczerze polecam.