Zalewski – Zalewski Śpiewa Niemena

★★★★★★★✭☆☆

1. Doloniedola 2. Przyjdź w taką noc 3. Dziwny jest ten świat 4. Status mojego ja 5. Począwszy od Kaina 6. Kwiaty ojczyste 7. Jednego serca 8. Pielgrzym 9. Spojrzenie za siebie 10. Domek bez adresu 11. Outro (inspirowane utworem Blue Community)

BONUS: 1. Dziwny jest ten świat (Live) 2. Począwszy od Kaina (Live) 3. Status mojego ja (Live)

SKŁAD: Krzysztof Zalewski – gitara, wokal, Jurek Zagórski – gitara, Jarek Jóźwik – instrumenty klawiszowe, Tomasz Duda – saksofon, flet, Pat Stawiński – bas, Kuba Staruszkiewicz – perkusja, Natalia i Paulina Przybysz – chórek

PRODUKCJA: Jurek Zagórski

WYDANIE: Kayax 2018

Entuzjastycznie przyjęty podczas zeszłorocznego festiwalu w Jarocinie materiał z koncertu „Motyw: Niemen” doczekał się rejestracji studyjnej. Tym samym po raz kolejny Czesław Niemen uhonorowany został płytą z gatunku tribute to. Nie jest to jednak album „jeden z wielu”, to bardzo osobisty hołd dla jednego z największych polskich artystów. Hołd w wykonaniu człowieka, który nie stara się być drugim Niemenem. Hołd w wykonaniu człowieka, który doskonale wie, że drugiego Niemena nie będzie. 

Krzysztof Zalewski, bo o nim mowa, to jeden z najbardziej ambitnych współczesnych polskich twórców muzycznych. Artysta, który świadomie wycofał się na drugi plan, by uczyć się rzemiosła w zespołach Nosowskiej czy Brodki. Po wydaniu dwóch solowych albumów serwuje nam płytę z własnymi interpretacjami utworów Czesława Niemena. Śmiały krok, który jeszcze przed koncertową premierą materiału wzbudzał dyskusje wśród odbiorców. Rzecz jasna pojawiały się głosy, że Niemena się nie tyka, że to jak wdepnięcie na minę oraz takie, które zarzucały Zalewskiemu próbę wylansowania się kosztem dobrze znanych przebojów. Jednak ci, którzy uważnie przyglądają się karierze Krzysztofa, doskonale wiedzą, że zdecydowanie nie można zarzucić mu koniunkturalizmu, a wrodzony perfekcjonizm powoduje, że do każdego muzycznego przedsięwzięcia podchodzi on ze stuprocentowym zaangażowaniem.

Źródło – facebook.com

Zalewski Śpiewa Niemena” to nie próba „zmierzenia się z Niemenem”, ani chęć udowodnienia swoich wokalnych/muzycznych możliwości. Krzysztof Zalewski nie należy do grona artystów, którzy w stylu Michała Szpaka próbują „przekrzyczeć” Niemena, robiąc z niego tym samym karykaturę. Dobór muzyków i skrupulatna praca nad repertuarem zaowocowały płytą, z której bije autentyzm i szacunek do muzycznych pierwowzorów. Dość powiedzieć, że Zalewski podkreślał w wywiadach swoje poświecenie, mówiąc o tym, że dla Niemena rzucił fajki. Jak widać obcowanie z niemenowym repertuarem ma też jednoznacznie pozytywne skutki zdrowotne. Poświęcenie w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że operujący z imponującą lekkością w wysokich rejestrach Niemen to nie lada wyzwanie dla każdego wokalisty. Krzysztof Zalewski poradził sobie z nim nienagannie. W będącym po dziś dzień swego rodzaju „sprawdzianem” wokalnych kompetencji utworze Dziwny jest ten świat na tle ciężkich, elektronicznych dronów jego głos charakterystycznie „przesteruje się”, osiągając ów wysokie „C” w kulminacyjnym momencie. Jest to bodaj druga wersja (nie licząc rzecz jasna oryginału), po fantastycznej interpretacji Kasi Kowalskiej, która mimowolnie powoduje u mnie dreszcze. Jeszcze większe dreszcze wzbudza następny w kolejce Status mojego ja. Utwór ten został w mojej ocenie najlepiej ze wszystkich znajdujących się na płycie „odświeżony” (co tyczy się zresztą również pozostałych „elektronicznych” utworów Niemena pomieszczonych na omawianym albumie, które w wersjach oryginalnych brzmią plastikowo i mocno archaicznie). Śmiem twierdzić, że tak brzmiałby gdyby Niemen nagrał go w roku 2018, korzystając z obecnych dobrodziejstw technologicznych. Syntezatorowy puls przerywany pojedynczymi frazami saksofonu niespokojnie prowadzi utwór w stronę energicznej kody, po której jeszcze długo szumi nam w uszach. Psychodelicznie robi się za sprawą mającego w warstwie melodycznej typowo wschodnie proweniencje Pielgrzyma, który sąsiaduje z transowym, elektronicznym Spojrzeniem za siebie. Gdyby bezpośrednio po nim następowało oniryczne, inspirowane niemenowym Blue Community z albumu „Terra Deflorata” (1989 r.) Outro, mielibyśmy w pełni spójne klimatycznie zakończenie. Z krainy syntezatorowych dźwięków i repetytywnych rytmów wyrywa nas jednak na chwilę radosny, big-bitowy Domek bez adresu, którego obecność w tym konkretnym miejscu jest jednak jak najbardziej uzasadniona koncepcyjnie.

Fot. materiały promocyjne

Skoro o big-bicie mowa, należy zwrócić uwagę na podział repertuaru płyty. Mamy tutaj do czynienia w zasadzie z dwoma wcieleniami Niemena. Niemen big-beatowy, oprócz Dziwny jest ten świat, także rock’n’rollowe, wpadające w ucho Przyjdź w taką noc z chórkami naśladującymi rozpoznawalny styl Alibabek, znane już z płyt „Prąd” Natalii Przybysz Kwiaty ojczyste, pozbawione nieco charakterystycznego pazura wersji oryginalnej Jednego serca i ubrane w bardziej tradycyjną, big-bitową formę Począwszy od Kaina, które terminologicznie pochodzi już z okresu elektronicznego-syntezatorowego Niemena, któremu Krzysztof Zalewski poświęcił drugą część płyty. Oprócz wspomnianych wcześniej Status mojego ja, Pielgrzyma i Spojrzenia za siebie do tej grupy zalicza się także otwierająca płytę dynamiczna, uzupełniona świetnym tekstem, zdradzającym lingwistyczne mistrzostwo Niemena i jego zamiłowanie do oryginalnych neologizmów, Doloniedola. W postaci bonusów dostajemy trzy nagrania live z premierowego wykonania podczas koncertu w Jarocinie. Są to kolejno Dziwny jest ten świat, Począwszy od Kaina oraz Status mojego ja.

„Zalewski Śpiewa Niemena” to kolejny przykład ambicji i pokory Krzysztofa Zalewskiego. Ambicji, bo Niemen to legenda będąca sferą muzycznego sakrum. Pokory, bo Zalewski nie próbuje „wygrać z Niemenem”. Robi swoje, oddając szacunek artyście, którego – jak sam twierdzi – podziwia. Ja natomiast podziwiam Zalewskiego, śledząc jego karierę od występu w programie „Idol”, trzymam kciuki za artystyczny sukces, który niekoniecznie równa się sukcesowi komercyjnemu. Obok zachwytów zakochanych studentek i hejtów chłopaków owych dziewczyn, jest jeszcze muzyka, która dla osób takich jak Krzysztof ma wartość pierwszorzędną.