Muzyka granic utrzymana w gatunkowym kosmopolityzmie. Ödemarken to bowiem formacja, która usilnie stara się nie wciągnąć w żadną z dziennikarskich szufladek. Bezpieczne przystań na granicy różnorodnych gatunków stanowi jednak doskonałą możliwość na odkrycie jakże interesujących fuzji. Być może nie ma tu większych chęci podjęcia ryzyka i skonkretyzowania koncepcji, ale czy ta muzyczna brawura nie jest odzwierciedlona właśnie owym bezpretensjonalnym mezaliansem odcieni jazzu, rocka, bluesa i psychodeli? Mimo że zespół ma na swoim koncie debiut, to drugi album udowadnia, że ta właśnie formuła nie jest dziełem przypadku. Mało tego. Kolejny album „Ödemarken 3.0” to rzecz o wiele bardziej zdecydowana. Postawiono bowiem na „brudniejsze” brzmienie, żywiołowość, a co w tym wszystkim najważniejsze – ekspansywną spontaniczność. Poprzedni album jawił się większą kameralnością, a najnowsza opcja to zupełny zwrot akcji pod względem rozdarcia dynamiki przestrzeni i skoncentrowaniu ferworu dźwięku na jego ekspresyjności. Kompozycje są uparcie rozbudowane niemalże o post rockowe pejzaże (Hayek Blues), aby innym razem zatopić się w ascetycznej progresji (Road to Essaouira). Są przy tym wszystkim niesamowicie zadziorni pod względem melodii (Trancepolska). To szwedzkie trio z naszym rodakiem w składzie Bartem Tarczykowskim to instrumentalne spektrum „zniekształconych” gitar oraz elektronicznych efektów wprowadzających nas w ezoteryczną podróż sztuki muzycznego kamuflażu. Wszystkie kompozycje utrzymane są w odpowiednim napięciu, toteż nie bez powodu ochoczo określają swoją muzykę terrorjazzem, która zdecydowane wpływa na nasze emocjonalne odbiorniki. Może nie kładą nacisku na dźwiękowe zastraszenie, ale zdecydowanie i efektywnie poszerzają horyzonty, dotykając naszych zmysłów. Być może nie każdy artysta jest terrorystą, ale każdy członek Ödemarken nim jest!