★★★★★★★☆☆☆ |
1. Throes 2. Distance 3. Sun 4. Reckoning
SKŁAD: Juha Simola – czysty wokal, gitara; Ari Kokko – growl, gitara; Jarno Luukkonen – bas; Juha Alatalo – perkusja; Saara Rajasalo – klawisze
PRODUKCJA: Juha Simola -Jaakko Viitalähde (Virtalähde Mastering)
WYDANIE: październik 2015
Przed sobą trzymam, świeżo co dostarczoną ep-kę fińskiego zespołu Owler, który to zaufał nam i wysłał swój materiał do osłuchania się i przedstawienia na łamach naszego serwisu. Odważnie z ich strony, ale już na wstępie muszę napisać, że nie mają się czego wstydzić, więc nawet dobrze, że się na to zdeycydowali.
Zespół został uformowany z końcem 2014 roku w północnej Finlandii w miejscowości Oulu. Zespół porusza się w stylistyce post rocka / post metalu. Materiał na „Waves” został nagrany w sierpniu bieżącego roku, a wydany w październiku. Albumik składa się z czterech kompozycji Throes, Distance, Sun i Reckoning, których kompozytorem jest wokalista i gitarzysta Juha Simola.
Otwierająca kompozycja rozpoczyna się od gitarowego i klawiszowego wstępu, budującego przestrzenny pejzaż. Czuć w dźwiękach tą przestrzeń, która ciągnie się daleko poza słyszalny horyzont. Odczuwałem tutaj, co uważam za komplement, wpływ mistrzów z God Is An Astronaut. Kolejno dograne na klawiszach dźwięki skrzypiec podnoszą i budują atmosferę utworu. Ponad minutowy wstęp zostaje w końcu przerywany, miarowymi czterema wybuchami całego zespołu, który powtarza się jeszcze czterokrotnie. Dalej zespół prezentuje swoją ścianę dźwięku w pełnej krasie. Hipnotyczne riffy, pięknie utrzymywana klawiszami głębia utworu, pulsacja sekcji rytmicznej. Zmiany w podziałach utworu, raz wspólny przyjemny dla ucha hałas, a raz chwila wyciszenia dla samotnej klawiszowej, czy też gitarowej solówki, pochłaniają słuchacza od pierwszych sekund. Cały utwór śpiewa Juha, odpowiedzialny w zespole za „czysty” wokal. I może nie jest to nic odkrywczego w dziedzinie post rocka, ale trzeba w zgodzie przyznać, że to kompozycja solidna i nie odstająca od światowej czołówki.
Rolę drugiego gitarzysty i wokalisty w zespole pełni Ari Kokko, który udziela się po raz pierwszy wokalnie w kolejnej kompozycji Distance. Owler zapewnia nam tym razem bardziej metalowy wstęp. Krótkie intensywne kilkunutowe wejścia, pokazują nam mroczniejszą twarz zespołu, która jak się okazuje dalej jest tą pierwszą. Mocna sekcja rytmiczna nadaje ton utworu, który jest niczym idealne posłanie dla growlu Ariego. Miesza się on tutaj z dośpiewanymi czystymi partiami wokalu Juhy, dla którego zespół przygotował delikatniejsze przejścia i frazy – spokojniejsza, bardziej rockowa perkusja, przeciągnięte gitarowe dźwięki. Oczywiście jak przystało na reprezentantów postu mamy kilkudziesięcio sekundowe uspokojenie dla solowych partii gitar, które tworzą niezwykły głośny dialog na zakończenie utworu wraz z zajadłą perkusją.
Trzeci utwór Sun, mógłby bez cienia wstydu znaleźć się na ostatniej płycie niemieckich post metalowców z Lantlôs i nie tylko dlatego, że ich album nosi nazwę „Melting Sun” (2014), ale dlatego że klimat jest tutaj bardzo zbliżony. Od Finów otrzymujemy na wejście piękne wręcz balladowe ukołysanie, które staje się tłem dla magicznego riffu, który wspomaga głęboki growl Ariego. Po raz kolejny zespół prezentuje mnóstwo przestrzeni, w pełni przemyślanej. Finowie przyzwyczaili też nas do równego wykorzystania wokalistów, więc znalazło się także miejsce dla krótkich wokaliz Juhy. Ale to co przykuwa uwagę słuchacza to zdecydowanie partie spokojniejsze, oparte na miarowej perkusji, subtelnej grze na klawiszach przez Saarę i powtarzanego riffu przewodniego, który może i składa się z trzech czy czterech akordów, ale jakże to skuteczny i trafny to patent.
Ostatni utwór to zakończenie z przytupem. Od pierwszej sekundy hałas wylewa się z głośników. Przede wszystkim w słuchacza uderza wokal Ariego, a następnie techniczny, zbudowany z ciężkiego, przytłaczającego riffu utwór. Jeśli miałbym znów porównać do kogoś ze znanych, to myślę że bez kopiowania, ale z pełną odpowiedzialnością wskazałbym na brzmienie Szwedów z Cult Of Luna. Refren znów należy do Juhy i ponownie jak przy wcześniejszych kompozycjach przy bardziej post rockowym brzmieniu zespołu. I to wszystko zostało zaprezentowane w pierwszych trzech minutach. Dalej znalazło się także miejsce dla pokazania swojego indywidualnego kunsztu dla perkusisty Juhy Alatalo, którego perkusja wybija się na pierwszy plan w połowie utworu, w tle natomiast brzmią gitary i klawisze. Blisko siedmiominutowa kompozycja to w drugiej części przede wszystkim utwór instrumentalny, który stopniowo wycisza się im bliżej końca, zostawiając coraz ciszej grające klawisze.
EP-ka „Waves” to zaledwie niecałe 30 minut muzyki, w której dużo się dzieje. Album słucha się naprawdę dobrze. Nie jest to odkrywcza muzyka, ale słychać, że zespół to solidni muzyczni rzemieślnicy, których kompozycje są dobre i mają potencjał na dalszy rozwój. Nie zapominajmy, że to młody zespół, który wciąż szuka obszaru, swojej niszy, w której będzie się czuł jak ryba w wodzie. Z całego serducha życzę im, by takową znaleźli i by przy ich kolejnych utworach mógł mówić, to jest charakterystyczne dla Owler, tak gra tylko Owler.