More Wine Please – Tides

★★★★★★★✭☆☆

1. Polyphonic Wind 2. Frank 3. Ghost Town 4. Constellations 5. Tides

SKŁAD: Małgorzata Rabiega – wokale prowadzące; Agata Solecka – fortepian, wokale dochodzące; Szymas Dynia – gitary, wokale wspomagające; Krzysiek Dynia – gitara basowa; Paweł Matyasik – perkusja

PRODUKCJA: Szymon Dynia

WYDANIE: 25 sierpnia 2014 – niezależne

Spora niespodzianka mnie czekała od zespołu, o którym zapewne mało kto słyszał i jeszcze mniej się spodziewał. More Wine Please od razu chwytają za żołądki. Jak dobre wino rozpływają się w słuchaczu i dają niebywały cierpki posmak wytrawnej przyjemności. 

W zapowiedzi górnolotnie głoszą, że album niesie za sobą katharsis. Coś w tym jest! Eteryczne wokale, nawiedzające melodie, piękne harmonie i organiczne kameralne brzmienie robią swoje. Wsiąkłem w ten album na długi czas. Takie krążki nie czarują jednak swoim rozmachem, ale naturalną skromnością, która paradoksalnie czasem kontrastuje z niebywałymi umiejętnościami.

Pierwiastek pozytywnej pychy!

Na pierwszy rzut ucha od raz należy zwrócić uwagę na fenomenalne wokale Małgorzaty Rabiegi. Wyprowadza ona swoim głosem piękny miraż technicznych umiejętności znanej wszystkim Tori Amos oraz filigranowej delikatności Mai Hirisawy. Zresztą zdarzają się kompozycje łudząco podobne do twórczości tej pierwszej z wymienionych, jak kompozycja Frank, która swą dynamiką łudząco przypomina evergreen Cornflakes Girl. Nie mam jednak żalu, bo żeby kimś takim się inspirować, a co ważniejsze, takiemu komuś dorównać, trzeba mieć odwagę i ten pierwiastek pozytywnej pychy. Wokalistka More Wine Please doskonale się w tym spełnia. Kompozycje są tego świetnym dowodem. Taki na przykład minimalistyczny Ghost Town, który z quasi-wzruszającej zachowawczej ballady właśnie dzięki genialnym falsetom zyskuje nowe życie.

Preferuję ich w szybszych tempach, podkreślających energię i warsztatowy kuraż środków. 

Tu jako dygresję można napomnieć o konwencji, jakiej chce się zespół trzymać, a może właściwie jej niezdecydowaniu. Nie jest bowiem jasne, czy bardziej im zależy na cichej, przystępnej i stonowanej aranżacji, czy raczej tworach bardziej wyrazistych, wręcz zadziornych, z których szczerze powiedziawszy wychodzą zdecydowanie naturalniej (Frank). Ta mistyka poezji raczej wychodzi im nieco pretensjonalnie, bez większej wymowy czy nadzwyczajnej intymności (Ghost Town). Taki Tides może się jeszcze swoim minimalizmem obronić, bo struktura jest tu nacechowana znacznie ciekawszym rozwinięciem oraz szeroką przestrzenną formą, co skupia na sobie głębszą uwagę. 

Wyszli  znikąd, ale jestem pewien, że nie zajdą byle gdzie!

Zdecydowanie preferuję ich w szybszych tempach, podkreślających energię i warsztatowy kuraż środków. Same pomysły w tym szybszym obiegu nut wypadają po prostu lepiej i bardziej przekonująco jak harmoniczny Constellations oraz Polyphonic Wind przejawiające atmosferę męskiego duetu Kings Of Convenience! Elementami, które są fundamentem pod tą oryginalną alternatywę smooth indie są właśnie magicznie melodyczne przejścia oraz migrujące gitarowe pasaże, które napędzają cały twór i dają kompozycjom nowy wymiar słuchalności, często ustępując miejsca subtelnym wtrąceniom fortepianu. Podobnie jest z brzmieniem gitary basowej, która daje kompozycjom odpowiedniej miękkości, o czym nie można powiedzieć w sekcji rytmicznej, niestety, o perkusji, która jest chyba jak na ten repertuar zbyt szorstka i nad wyraz agresywna. Naturalnie sprawdza się jednak w bardziej dynamicznych utworach jak Frank. Bardziej ciekawskie i wymagające w muzyce elektronicznego pokłosia osoby odsyłam do załączonych remixów Shimmiego, które zmieniają oblicze dwóch pierwszych utworów z longplaya. Wprawdzie te syntetyczne niuanse nie są na tyle drastyczne, jak by się mogło tego spodziewać po tego typu dodatkach, i chociaż zachowawczo, ciekawie uzupełniają oryginalne, kameralne twory o bardziej technologiczne dźwięki.

More Wine Please dopiero wyszli ze swojej jaskini prób, a już mogą pochwalić się niebywałymi aranżacjami, które zaskakują dojrzałością. Niewiele można się z internetowych zaułków o tej grupie dowiedzieć. Wyszli  znikąd, ale jestem pewien, że nie zajdą byle gdzie! Dużo możliwości i zapewne jeszcze większe ambicje. Trzymam kciuki!