Gars – Gdy Agresja Rodzi Spokój

★★★★★★★☆☆☆

1. Przed 2. Po 3. Wszystko 4. Nic 5. Zawsze 6. Nigdy

SKŁAD: Miłosz „Misiu” Rusakow – perkusja, wokal; Adam „Adaho” Piskorz – bas, wokal; Jakub „Winiak” Rusakow – gitara, wokal; Przemysław „Piołun” Lebiedziński – wokal, sampler; Radek „Sikora” Skowroński – gitara, wokal

PRODUKCJA: Jerzy Rajkow-Krzywicki

WYDANIE: 26 maja 2014 – MC Bajkonur Records

Nowa płyta trójmiejskiej grupy Gars ukazuje się na nośniku, którego część czytelników już pewnie nie pamięta. Nie, nie jest to winyl, który z użytku tak naprawdę nigdy nie wyszedł, a kaseta magnetofonowa. Ciekawa decyzja zważywszy na to, że niewiele osób posiada sprzęt, który pozwoliłby takie wydawnictwo odtworzyć. Przyznam, że jakiś czas temu planowałem zakup odtwarzacza winyli i znalazłem egzemplarz z wbudowanym slotem na kasety, który do tej pory mnie kusi. Młodzi powiedzą: „szczyt hipsterstwa”, a ja odpowiem, że to zwyczajny sentymentalizm i tęsknota za czasami, gdy kupowanie płyt było autentyczną radością poprzedzoną miesiącami zbierania pieniędzy i poszukiwań. Gars może i nie jest pierwszym zespołem, który postanowił wskrzesić kasety, ale na polskim rynku są na pewno jednymi z prekursorów tego ruchu i zasługują na pochwałę za odwagę.

Album „Gdy Agresja Rodzi Spokój” brzmi dzięki takiemu zabiegowi bardzo naturalnie, ponieważ grupa nagrała go w tradycyjny sposób na setkę. Niestety nie miałem przyjemności posłuchać krążka na kasecie, a na dostępnej na stronie bandcamp wersji mp3. Zdecydowanie wzbogaca to brzmieniowo, te i tak już żywiołowe, kompozycje. Jak już przy utworach jesteśmy, to „Gdy Agresja Rodzi Spokój” można śmiało nazwać płytą w stylu Gars.

Gdańszczanie wyrobili już sobie na przestrzeni trzech krążków swój charakterystyczny styl, który najprościej można opisać mieszanką hardcore’a i post metalu. Po stronie post stoją otwierający Przed Wszystko, który można porównać do tego, co tworzy Rosetta. Jest klimat, ciężar i pomysł na złożone kompozycje, które można odkrywać na nowo przy kolejnych spotkaniach z płytą, zagłębiając się w kolejne jej warstwy. Na koncertach na pewno zawrze przy Zawsze Po, które celują w dynamikę i pierwotną energię. Ten pierwszy wyróżnia się częstymi zmianami tempa i chwytliwym riffem w refrenie.

Przy okazji poprzedniego albumu grupy chwaliłem liczny udział gości, na „Gdy Agresja Rodzi Spokój” nie uświadczymy niestety podobnej różnorodności. A szkoda, bo przez to wokal na nowym wydawnictwie może jawić się niektórym jako zbyt homogeniczny, choć trudno powiedzieć, że mamy go tu nadmiar. Gars nie zasypuje nas lawiną słów, tym razem podeszli do tekstów bardzo oszczędnie i powzięli bardziej osobiste tematy, bliższe zwyczajnemu słuchaczowi. Wychodzi to na dobre instrumentalistom, którzy mają większe pole do popisu, a ich pomysły nabrały większego znaczenia w utrzymaniu naszej uwagi.

Trzeci album zespołu z Gdańska ugruntowuje ich pozycję na hardcore’owym poletku. Grupa potwierdza tym samym swoje predyspozycje do maltretowania naszych ośrodków słuchu i rozgrzewania ciał na koncertach. Trudno mi mówić przy okazji „Gdy Agresja Rodzi Spokój” o ewidentnym rozwoju, Gars postawili raczej na ugruntowanie swojej pozycji i szlifowanie brzmienia. Wyszło im to naprawdę nieźle i mimo że słuchanie ich nowego krążka nie przyniosło mi tyle pozytywnych wrażeń, co „Gruzy Absolutu, Rewizja Symboli”, to wciąż robi na mnie wrażenie talent zespołu i jestem niezmiernie ciekaw, co przyniosą kolejne ich płyty.

CAŁY ALBUM – GDY AGRESJA RODZI SPOKÓJ