★★★★★★★☆☆☆ |
1. Plug&Play – Like Analog Tapes 2. Mohipisian – Intolerable 3. Crab Invasion – One Day 4. Stonkatank – Satisfight Preludes 5. Stonkatank – Satisfight 6. Na Tak – Człowiek 7. jZamojski – J 8,48 8. Miąższ – Nie lubię 9. Braces Are Beautiful – The Final Brawl 10. ParaVan – Black Milk 11. Infradźwięki – Dance, Dance, Dance with Turquoise Rose 12. Mel Tripson – Back and Reloaded 13. The Vanguard – The Atmosphere 14. Squid Lickers – Life at the Circus 15. Sorr(y) – Lies 16. Cartanaporu – Cartanaporu 17. Golden – Dromader
PRODUKCJA: Dominik Kleszko, Małgorzata Stadnik, Sebastian Napierała & Piotr Kala – Studio Bychawka
WYDANIE: 26 czerwca 2014 – Cichyraj. Arkadiusz Piaseczny & Brzydkie Słowo Na K
Bohaterem składanki „Nowa lubelska muzyka” jest oczywiście Lubelszczyzna z kompilacją najciekawszych dokonań tamtejszych artystów wybranych przez serwis kulturalny „Brzydkie Słowo Na K”. Płytę tworzy obszerny zakres gatunkowy, pośród którego znajdziemy rockowe brzmienia, pop, indie, a kończąc na muzycznych abstrakcjach, eksperymentalnych odłamach jazzu i elektronice. Inicjatywa okazała się sukcesem, a co ważne, dzięki temu, że na krążku znalazło się multum zarówno dobrze znanych formacji, to można spotkać się również z takimi, których nazwa jeszcze nic nie mówi. To duży plus dla zespołów, którzy na taki rozgłos zasługują dzięki bardziej doświadczonym kolegom. Off i alternatywa wydają się głównym źródłem zapotrzebowania tych artystów. Zaczynamy od pozytywnego i bardzo energetycznego Like Analog Tapes formacji Plug&Play, który wzmacnia brytyjskie inspiracje taneczno-rockowego The Cure lat 80. Nie można było zacząć lepiej. Atmosfera idzie w stronę delikatnie cięższych pozycji, jak rock’n’rollowy Intolerable kapeli Mohipisian, a kwartet z grupy Crab Invasion pragnie potwierdzić swoje soft-rockowe umiejętności, które rozpływają się w skromnych, plażowych i ciepłych instrumentalizacjach, które z wokalem doprowadzają nas w coraz bardziej mainstreamowe rejony popu oraz… psychodelicznego zacięcia. W małym stopniu kojarzyć się może również z raczkującym Princem. Dla zrównoważenia klimatu na czele wstępuje Sonkatank z dynamiczną kompozycją Satisfight poprzedzoną skromnym preludium. Razem zdecydowanie rozwiewają wcześniejsze dużo rzewniejsze utwory w gęstwinie pulsującej melancholii indie rocka i elektroniki, aby te mogły ustąpić elektronicznemu ekstremizmowi i transowi w numerze Człowiek zespołu Na Tak.
Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo na scenę wchodzi ciekawa interpretacja nu-jazzowych inspiracji w wykonaniu wschodzącej gwiazdy z formacji jZamojski, prezentującej instrumentalne demagogie z Nowego Orleanu na tle… drum’n’bassu. Atmosfera wraca z powrotem na polską ziemię z quasi-soulowym utworem Nie lubię zespołu Miąższ i świetnym nostalgicznym wokalem urzekającym zabawą językiem, swawolnie i leniwie poruszającym się między skromnymi instrumentalnymi meandrami gitary i klawiszy. Składanka nie ustępuje i powiela swoje muzyczne horyzonty westernowym pastiszowym Braces Are Beautiful grupy The Final Brawl, który z numerem ParaVan odchodzi w noise’owe klimaty mijające się z shoegaze’owym przytupem choćby takiej grupy, jak Foals. Atmosferę podtrzymuje zespół Infradźwięki w muzycznej inscenizacji bluesa i zabrudzonych gitar.
Priorytetem jest, aby ten album trafił do każdego, chociażby dzięki jednej kompozycji, a już będzie można mówić o ogromnym sukcesie. |
Mel Tripson pozycjonuje się na miarę szarlatana muzycznej energii, chociaż nie wiadomo, czy podeszli do tego zbytnio na luzie, bo pachnie to prostotą amerykańskich rockowych „przebojów”. Podobnie jest z kolejną kapelą The Vanguard, która z utworem The Atmosphere powinna koić chyba dużo większą drapieżnością, zwłaszcza że pozorują się na punk rock. Squid Lickers z numerem Life At The Circus postarali się o to lepiej, a na pewno o nieszablonowość swojego tworu, która przyciąga swoją uwagę mimo małych potknięć.
Duże wrażenie na pewno zrobi numer Lies grupy Sorr(y) z porywistą alternatywną aranżacją i świetnie rozpisaną melodyką à la Coldplay, chociaż ciągle mam wrażenie, że czegoś brakuje… czyżby zakończenia? Materiał kończy wyborne post-rockowe słuchowisko Cartanaporu, które nie nuży i świetnie buduje cały nastrój. Ostatnia kompozycja dostępna jest niestety tylko w wersji fizycznej, a szkoda, bo Dromader formacji Golden fajnie łagodzi wszystkie poprzednie stricte rockowe doznania ciekawymi orientalizmami. Zdecydowanie jedna z najbardziej stonowanych i kojących kompozycji.
Do składanek zawsze ciężko podejść. Zespoły są tak różnorodne, a utwory tak inne, że do każdego trzeba podejść na świeżo, zapominając o wszystkich poprzednich. Trwa to wieki! Pozytywem jest to, że jeśli są podjęte w duchu jakiegoś konceptu, można np. za jednym zamachem przeanalizować to, co dzieje się na rynku muzycznym w konkretnym regionie i co ma do zaprezentowania. Jeżeli chodzi o reprezentację Lubelszczyzny, to jak najbardziej nie przynieśli oni wstydu. Wręcz przeciwnie, wielu konkurencyjnym kapelom z innych regionów Polski z pewnością podnieśli poprzeczkę. Artyści na „Nowa Lubelska Muzyka” prezentują scenę niezależną, a więc nie liczcie na tematy do radia, ale zatopienie w bardziej ambitnych rejonach. Z jednej strony jest większa szansa, że trafi do dużego grona odbiorców, ale przecież nie każdy upodoba sobie wszystkie kompozycje. To jednak mało ważne! Priorytetem jest, aby ten album trafił do każdego, chociażby dzięki jednej kompozycji, a już będzie można mówić o ogromnym sukcesie.