Signal From Europa – „Jeszcze możemy się bawić” (w rozmowie z Dawidem Lemiechem, Pawłem Wieckim i Jakubem Kołosowskim)

Źródło

Przy okazji koncertu z trasy promującej krążek „Bullets” zespołu Spiral udało się porozmawiać z chłopakami z Signal From Europa o tym, co zmieniło się od ostatniego czasu, kiedy mieliśmy okazję porozmawiać, jak wyglądał proces tworzenia EP-ki i o tym, czego sobie życzą i co planują w przyszłości. Rozmowę przeprowadziliśmy 3 grudnia 2016 r. w Toruniu w klubie Dwa Światy.

Marcin Maryniak: Widzieliśmy się półtora roku temu, w tym samym miejscu (6 czerwca 2015 r. – przyp. red.). Co się u Was od tego czasu pozmieniało?

Dawid Lemiech: No przede wszystkim odeszła jedna gitara. Finalnie wydaliśmy płytkę i wiązało się to tak naprawdę z fajną zabawą. Bo mieliśmy już coś „na gotowe”, a więc przearanżowanie kawałków, choćby takiego głupiego reverba, ujęcie, dodanie czegoś… Czujemy większy oddech. Nie chcę mówić, że jest lepiej, jest gorzej ale czujemy ten większy oddech w tej grze. Nie musimy kombinować na chama, żeby każdego było słychać, nie przebijać się, każdy przez każdego. Jest bas, ja z Brokiem sobie gamy, perkusja jest naprawdę super. Jest łatwiej się porozumieć.

MM: No tak, im mniej głów w zespole, to i lepiej konsensus złapać czy nagłośnić koncert.

Paweł Wiecki: Przearanżowaliśmy nasze kawałki na naszą czwórkę i nie brzmi to źle.

Jakub Kołosowski: Dało to też możliwość na pewno na danie wielu ciekawych elementów, przestrzeń się zwolniła, więc można to było wypełnić czymś nowym, czymś ciekawym. Wyszło na plus.

MM: Generalnie jesteście zadowoleni z tego. Czujecie się na tej scenie, macie świadomość że żadne dźwięki się nie nakładają na siebie…

Paweł: Czujemy się dobrze z tym, co gramy. Nie mamy żadnego problemu, nie wstydzimy się tego i wychodzimy z tym śmiało do publiki. Nie przejmujemy się, że to złe czy boimy się, że to złe.

MM: Jesteście gośćmi specjalnymi trasy Spiral? Można to tak nazwać?

Dawid: My to tak nazywamy na pewno.

MM: Jak się gra na obecnej trasie ze Spiral? Bo jesteście 2-3 tydzień z nimi w drodze.

Paweł: Z nimi… O Jezu… No wiesz… Ciężko (śmiech).

Kuba: Przede wszystkim, ja uważam że trasa ze Spiral-sami jest to coś niesamowitego, ponieważ jest tak super atmosfera, jest rodzinna atmosfera.

Dawid: Kurczę świetnie, jak z rodziną. Jak skończy się cała trasa, ja również, ale i chłopaki będziemy tęsknić za sobą. To są super ludzie.

MM: Przed koncertem posłuchałem sobie na spokojnie albumu Spiral i Waszej ep-ki i te płyty świetnie się ze sobą skomponowały. Czy czujecie, że na tej trasie dopełniacie się? Czujecie również tę fajną chemię ze sceny?

Dawid: My wychodzimy na scenę i świetnie się bawimy, schodzimy z niej i potem bawimy się świetnie na ich koncercie. Nie słyszałem jeszcze takiego czegoś, by ktoś podszedł do nich i powiedział: „słuchaj dlaczego wybraliście taki suport na ten zespół, że to do siebie nie pasuje”. Mi się wydaje, że to właśnie wszystko świetnie pasuje.

Paweł: Tak. Sam mogłeś zobaczyć i pewnie widziałeś to jak się z nimi zgrywamy, co się dzieje na scenie.

MM: Chociażby Wasze nieustanne bitwy sceniczne…

Kuba: Niczym bitwy raperów (śmiech).

Paweł: To nie jest częste do zobaczenia. Nie wiem, jak tam na innych trasach, ale to nie jest spotykane, a dowodzi temu, że się zgrywamy. I to jest fajne, że możemy się z takim zespołem dogadać, obserwować taki zespół, który jest bardziej profesjonalnie nastawiony na muzykę i bardziej profesjonalnie do tego podchodzi, przez co możemy się od nich uczyć. MM: Chwilkę chciałbym zatrzymać się na EP-ce „Dusty Monuments”. Singiel „Time As A Creator” wyszedł w kwietniu, pod koniec sierpnia płytka ukazała się w wersji digital, wersję fizyczną otrzymaliście w dzień wyjechania w trasę. Czy od tego momentu zauważyliście jakieś większe zainteresowanie Waszym zespołem, zwłaszcza po puszczeniu materiału do sieci, czy przekłada się to na publikę, na ilość koncertów? 

Dawid: Wiesz co, oprócz tego, że nie mieliśmy nic na necie, ani płytki, tym co nas wówczas unosiło, że fajnie, że to robimy, był chociażby głupi lajk na Facebooku. To było dla nas jak zapłata, kolejny lajk, fajnie że komuś się to podoba. Teraz oprócz lajka, ktoś kupi płytkę, digital, ktoś przyjdzie, będzie chciał podpis, to jest lepsze niż zwrot za wachę, wiesz, jak się jedzie na koncert. To jest super uczucie! Naprawdę, że robisz coś i ktoś do Ciebie podejdzie i powie: „k… stary fajne, podobało mi się, podpisz mi się na tej płycie, było rewelacyjnie”. Ja wtedy jestem w siódmym niebie.

Kuba: Ku naszemu zaskoczeniu dobrze to ludzie odebrali i, szczerze mówiąc, sam jestem zaskoczony, jak ludzie na koncertach podchodzą i mówią, że to jest naprawdę coś fajnego, nowego. Osoby, które nas wcześniej słuchały, zauważyły jakby, że „skill nam wzrósł”. Widać, że siedzimy i się męczymy, by było lepiej.

Paweł: Czas robi swoje. Jeśli chodzi o sprzedaż cyfrową, to na początku ona fajnie szła, oczywiście był jakiś lekki spadek, ale mieliśmy dużą pomoc ze świata. Strona Post-rock, która jest stroną globalną, prowadzoną przez kolesia, bodajże z Turcji, ma ponad 100 tysięcy wyświetleń i to dało nam wielki skok, mieliśmy naprawdę duży skok sprzedaży. Dużo serwisów nam pomagało, to nas dziwiło. Niby płyta w wersji cyfrowej jest dostępna do kupienia za 10 złotych, a ludzie wpłacali więcej, 20, czy ostatnio nawet 40 złotych, co nas zaskoczyło.

Kuba: Ja jestem w szoku, że mimo tego, że żyjemy w czasach, gdzie wszystko można ściągnąć za darmo, to ludzie kupili wersje cyfrową. To jest bardzo fajne i jesteśmy wdzięczni, że nas wspomagają.

MM: Tym bardziej, że materiał udostępniony jako wersja cyfrowa, a płytowa różni się…

Paweł: Nie jest to wielka różnica, ale dla ucha wymagającego jest słyszalna. Jest to w pewnym sensie taka nagroda, że dla osób które kupią fizyki jest to fajna rzecz.

MM: „Dusty Monuments” to czteroutworwa płytka, 37 minut muzyki, niby ep-ka, ale można śmiało mówić, że to mini album, idealnie wyważona pomiędzy ścianą dźwięków a fragmentami wyciszonymi. Jak wyglądał proces twórczy nad krążkiem? Znalazł się na nim utwór I saw, I belive…, który był już wcześniej przez Was grany…

Dawid: Tak, utwór grany przez nas wcześniej, ale on transformował. Zwłaszcza końcówka, przeszła transformację, jak operacja plastyczna. Mocno przearanżowana.

Kuba: Jeśli chodzi o procesy tworzenia, to są różne. Jest tak, że ktoś wpadnie na pomysł w domu i przyniesie na salkę, czasem z improwizacji już na samej sali. Nie ma i nie było jednej metody pracy.

Paweł: Głównie wszystko wychodzi z improwizacji. Mamy motyw, głównie z gitar. Przede wszystkim Brok jest źródłem motywów, tą iskierką, która zapoczątkowuje, siedzi w domu i wymyśla i to jest nasza główna siła napędowa. Następnie siedzimy nad tym razem i mówimy: „to tak”, „to nie”. Siedzimy nad tym faktycznie długo, bo niektóre kawałki powstawały przez ponad miesiąc. Zaczyna się od motywu potem dodajemy kolejne. Jak już mamy całość, to potem dalej drążymy. Jak już uważaliśmy, że mamy wszystko, to i tak jeszcze czegoś brakuje. Robiliśmy jeszcze 3, 4 zmiany i nawet jak już byliśmy w studiu, to i tak jeszcze jakieś efekty były dodawane i jest jeszcze inaczej niż na koncercie. Na koncercie jest większa moc, za to na płycie jest swoisty „brud”. Chcieliśmy ten „brud” utrzymać, by to nie było takie czyste, że każdy to już gdzieś słyszał, by nie było sterylne.

Kuba: W samym post-rocku jest zbyt duża liczba utworów, które są klarowne, dlatego chcieliśmy ten „brud”. To nam się podoba. I widzimy że to się podoba naszym słuchaczom. Nie spotkaliśmy się z jakimiś niezadowoleniami.

MM: Wracając do I saw, I belive… pamiętam, bo graliście, jak widzieliśmy się w czerwcu 2015 r., także końcówka wtedy brzmiała faktycznie inaczej, ale równie ujmująco, mi osobiście strasznie się ten kawałek wówczas spodobał i tutaj na EP-ce, byłem pozytywnie zaskoczony, że brzmi inaczej, ale to nadal jest ten sam kawałek, ale to coś innego i widzę coś dalej, że gdzieś w głowie coś innego mi się roi podczas tej historii.

Dawid: Było tak, że ja osobiście nie lubiłem tego kawałka, był dla mnie katorgą do zagrania na koncercie. Było zawsze: „O Jezu muszę przez to przebrnąć…”. Powiedziałem chłopakom, że słuchajcie musimy zrobić coś, żeby mi się chciało grać ten utwór. I finalny efekt jest na krążku.

MM: W samym Toruniu jesteście już czwarty raz…

Paweł: Dokładnie czwarty raz! Pierwszy raz graliśmy tutaj obok w klubie, ale nie pamiętam jak się on nazywał i już go zamknęli (chodzi o klub Estrada – przyp. red.). Wtedy był tam jakiś festiwal wizualizacji chyba, dobiliśmy tam wówczas z Soundsami (Sounds Like The End of The World – przyp. red.) na dzień dodatkowy, który nie był planowany. Był fajny odbiór, tam stworzyliśmy taki improwizowany wstęp, który zagraliśmy. Drugi koncert w Dwóch Światach, trzeci na festiwalu Post Mortem (trzecia edycja, 26 maja 2016 – przyp. red.) i teraz znów w Dwóch Światach, gdzie nam się podoba, jest klimat.

MM: No tak, sala nie za duża, ale jest przyjemnie, klimatycznie i brzmienie dobre.

Kuba: No tak i ta kolumna na środku sceny daje czadu. Nam się podoba (śmiech)

MM: Powoli kończycie trasę, jutro (4.12.2016 – przyp. red.) jesteście w Gdańsku, u siebie będzie się grało luźniej, przyjemniej? 

Dawid: No pewnie, chociaż… Pewnie same znajome twarze będą. My już chyba nie mamy tremy, teraz możemy mieć gorszy dzień i pobujać się słabiej, albo lepszy i bardziej. Teraz nie boimy się. jak zagrać, tylko żeby nie zagrać sztywno. Naprawdę, leci pierwszy utwór i zaraz jest już koniec koncertu. Kurczę, można by było tę playlistę zagrać jeszcze z trzy razy pod rząd.

MM: A dzisiaj, czym możecie zaskoczyć koncertową publiczność? Będzie coś ekstra? Możecie to zdradzić?

Dawid: Będzie coś ekstra, ale może na Spiralu. Na naszej playliscie to niekoniecznie. Znaczy chcieliśmy, ale nie zdążyliśmy, ale to ze względu na pracę.

MM: Jakie macie plany na przyszły rok? Czy możecie zdradzić, czego możemy się od Was spodziewać? Czy chcecie dograć trasę? 

Paweł: Powiem Ci tak, chcemy dograć trasę do końca, chcemy się skupić na niej do ostatniego spotkania z publiką. Nie chcemy za dużo na raz. Potem będziemy robić nowy materiał, który będzie się różnił od poprzedniego. Chcemy wrzucić elektronikę. To będzie pewne… Znaczy pewne, zobaczymy jak nam to będzie wychodzić, bo będzie dla nas to coś nowego. Nie chcemy niczego obiecywać, czy mówić jak to będzie wyglądało i brzmiało, bo sami nie wiemy. Spróbujemy.

Kuba: Jeśli nam to siądzie, będzie fajnie brzmiało, to na pewno będzie można usłyszeć na nowym materiale i kolejnych. To jest taki nasz zamysł powstały przy piwku, jakiś czas temu.

Paweł: No i jeszcze myślimy, by w przyszłym roku może zagrać poza granicami Polski. Będziemy kierować się na Zachód.

Dawid: Tak, małym naszym marzeniem, ale realnym, byłby, gdyby wyszło na 100%, Dunk! Festiwal. Dla nas to by była super przygoda i backstage z tymi ludźmi i zagranie na tym festiwalu.

MM: No właśnie, jak to jest z Dunk! Festem. Ten rok może niekoniecznie, ale kolejny? Na Facebooku była mega promocja festiwalu, można było głosować na zespoły i, o dziwo, nie byliście tak nisko.

Dawid: Co tam wszedłem i zjechałem leciutko na dół listy, już mi się pojawiał uśmiech na twarzy.

Paweł: Zgadza się, ale sami jeszcze nic nie wiemy na bank i nie chcemy nic jeszcze mówić i obiecywać, czy robić jakieś nadzieje nam czy słuchaczom. To jest wielka niewiadoma tak naprawdę. Uda się damy znać, nie uda się… Nie chcę nic mówić. Póki co sami jeszcze do tego porządnie nie podchodziliśmy. Mogę zdradzić tyle, że sam Dunk! się do nas odezwał i tyle. I zostawmy to (śmiech)

MM: I na tym postawmy trzy kropki. To chyba pozostaje Wam życzyć tego ewentualnego sukcesu na Dunk! Festiwalu, a potem może pełnej płyty?

Dawid: To byłoby kolejne spełnienie. Pełny album, własna trasa, przede wszystkim większa, obszerniejsza. Fajne jest to, że możemy zwiedzać Polskę przy okazji. Jest super, że nie tylko to, że zagramy, i nie odwalimy swoje. Samo wyjście i pogadanie z ludźmi do koncertu, przejście się po starówce każdego miasta. Kurczę petarda. Pojechałem, pokazałem coś swojego. Jak ktoś myśli sobie, że kurczę chciałby pojechać pozwiedzać, to niech jeździ i na początku niech ma to nawet w dupie, czy to wypali, czy też nie, i sobie zwiedza i gra nawet dla 10 osób, bo nawet jeśli z tych 10 ludzi chociaż jedna osoba do ciebie podejdzie i pogratuluje, to jest coś pięknego. No i trzeba mieć dobrą ekipę, a nie jechać solo w Polskę.

Kuba: Miejmy nadzieję, że przyszły rok będzie dla nas owocny. Chcemy wyjść poza ten utarty schemat post rocka, więcej tej elektroniki. W przeciwieństwie np. do Tides From Nebula, którzy już mają tą swoją renomę i mogą pozwolić sobie na granie typowego, klasycznego post rocka, a my musimy, żeby się wybić dać z siebie jeszcze więcej, coś dodać.

Paweł: Mamy tę furtkę, że nie jesteśmy jeszcze znani, nie mamy swojej marki i możemy nadal manewrować w dźwiękach, coś zmieniać, szukać swojej niszy. Możemy się bawić i tego życzę kapelom, że nawet jak są znane, żeby się mogły bawić. Żeby podobało się im i ludziom to, co tworzą, bo jak się podoba tobie jak robisz coś, to i publika się dobrze bawi przy tym.