Anette Olzon |
Jak poinformował zespół, kolejny rozdział w historii Nightwish dobiegł końca. Z zespołem rozstała się wokalistka Anette Olzon – jak mówią – dla dobra obu stron. A. Olzon dołączyła do Nightwish w 2007 roku, zajmując tym samym miejsce Tarji Turunen. A. Olzon z Nightwish udało się nagrać dwa albumy długogrające tj. „Dark Passion Play” (2007) oraz „Imaginaerum” (2011). Jesteśmy bardzo dumni z dwóch pięknych płyt i cudownych koncertów, jakie razem zagraliśmy.- Podkreślają na swojej oficjalnej stronie muzycy, aby za moment oświadczyć: W ostatnich czasach stało się jasne, że kierunek rozwoju i potrzeby zespołu są w konflikcie, a to doprowadziło do podziału, którego nie da się naprawić. Żaden z koncertów nie został jednak odwołany, gdzie miejsce wokalistki zostało zastąpione Holenderką Floor Jansen (ex-After Forever, Revamp). Czy będzie jednak brakowało nam Anette?
Monika Płóciennik: Tak, będzie. Nikt nie może zaprzeczyć, że obie płyty z jej udziałem są świetne! Dawid Zielonka: Ja z kolei słyszałem zarówno jedną płytę z Tarją, jak i Anette. Po za tym solówkę Tarji, na której podobały mi się może tylko dwa utwory. Stąd moje stanowcze poparcie dla Anette, która w jakiś sposób oczarowała mnie swoją naturalnością. Kevin Wojtasiak: No bo Anette to w ogóle była taka „dziewczyna z sąsiedztwa”. Wzięła się znikąd z tym swoim popowo-słodkim głosikiem i wdzięczną naturalnością. Naturalnie zawładnęła rzeszą początkowo niechętnych jej fanów Nightwish. A Tarja? Nie ukrywajmy tego. Jej postawa na scenie może kojarzyć się z pewnym zmanieryzowaniem i pretensjonalnością. Co by nie mówić, każda miała swoje walory i obu jest mi żal. Z pewnością trzecia wokalistka raczej nie pobije dwóch poprzednich…
28.07.2012 – RockCock (fot. Mika Jussila) |
Konrad Beniamin Puławski: Wracając do solowej kariery Tarji to nie ma za bardzo jak porównywać do jej rozdziału z Nightwish. To przecież zupełnie inna bajka. Tarja była „zmanieryzowana i pretensjonalna”, ale dzięki temu udało się stworzyć coś tak niepowtarzalnego. Anette? Nie oszukujmy się. Jest właśnie kimś takim dość pospolitym na rynku muzycznym, no ale fakt faktem szybko zyskała swoich zwolenników i za to należą się jej gratulacje. Może pierwszy album z Anette jakąś mną za bardzo nie ruszył, ale ostatni rzeczywiście wyniósł Nightwish na bardzo wysoki poziom… Chociaż nikt chyba nie zaprzeczy muzycznego wkładu Nightwish w historię tego gatunku jakiego są jednymi z protoplastów, czy to z Anette, czy z Tarją. Niemniej jednak dla mnie już po odejściu pierwszej stracili trochę magii, a może to tylko sentyment za tym czego doświadczyłem słuchając ich pierwszych płyt. KW: Niewątpliwie pewien schemat zaczyna się wyczerpywać, bez względu na wokalistkę. Oczywiście byłem zwolennikiem Anette. Twierdziłbym jednak, że jej lekko popowo-abbowy styl śpiewania urozmaicił styl zespołu, a już ich ostatni longplay to zdecydowanie opus magnum ich twórczości artystycznej. Co nie zmienia faktu że targają mną ambiwalentne odczucia. Kołata mi się gdzieś myśl, że istnieje pewna granica dobrego smaku, między wysublimowaną orkiestracją i świetnymi pomysłami, a pompatycznym brzmieniem, które prąc do przodu, brnie w groteskę i niekontrolowany kicz. Dziwne, ale wydaje mi się, że Nightwish, co miał najlepszego, to już pokazał. Ja jako wieloletni fan tego zespołu nie jestem już w stanie odczuć magii, która towarzyszyła mi gdzieś za czasów „Once”. Może to kwestia wieku? Konkluzja jest jedna. Coraz bliżej temu zespołowi pod względem organizacyjnymi do degrengolady. Kolejne castingi, przesłuchania etc. Uważam, że teraz jest idealny czas na odejście w glorii chwały, aniżeli zaczynanie wszystkiego od nowa. Chętnie posłuchałbym nowej płyty Tarot na której mógłby skupić się Marco, czy przekonać się do czego zdolny jest Tuomas. A tak abstrahując od tematu, to prawdopodobnie Anette odeszła, gdyż Tuomas chciał częstych tras, a Anette nie miała czasu dla swoich dzieci. Czarę goryczy przepełniło na pewno odwołanie koncertu w Denver i zastąpienie jej wokalistkami Kamelot. Dla niedoinformowanych warto wspomnieć, że w roku 2010 podczas jednego z koncertów Anette popłakała się i zeszła ze sceny, nie znosząc presji w kwestii ciążącej na niej sprawy rozwodowej z mężem i ustaleniem opieki nad dziećmi.
10.03.2012 – Helsinki (fot. Christian Lessner) |
KBP: Myślę, że bardzo dobrze zanalizowałeś obecną sytuację Kevinie. Chyba też wolałbym, żeby rozstali się już na dobra, choćby ze względu na dobro i reputację całego zespołu. Chociaż należy zaznaczyć, że z Anette po raz kolejny wkraczając do tego muzycznego światka też podjęli wielkie ryzyko. No, ale udać się mogło tylko raz. Teraz to byłby już krok od profanacji, bądź co bądź skandynawskiej legendy, a szkoda byłoby marnotrawić tak wypracowaną renomę grupy. Z przyjemnością posłuchałbym jednak dalszych aktów solowych jak słusznie zasugerował Kevin. Jednak decyzja i podjęcie zbędnego według mnie ryzyka należą już chyba od nich, a coś czuję, że niestety jeszcze się „poślizgną”, czego z całego serca bym jednak nie chciał. KW: Niestety wydaje mi się, że póki co, Nightwish to taka marka, że panowie raczej prędko z niej nie zrezygnują. To korporacja generująca potężne zyski jak na realia marketingowe współczesnej kondycji rynku muzycznego. Ależ bym się śmiał jakbym niedługo usłyszał o wielkim „comebacku” i trasie koncertowej z Tarją… KBP: Tę reaktywację wyjąłeś mi z ust… też właśnie o tym pomyślałem. I sam nie wiem czy byłbym tą sytuacją bardziej zażenowany, czy może… usatysfakcjonowany, choćby dlatego, że dadzą jeszcze szanse na usłyszenie tego czym było Nightwish kiedyś… i co się na ten zespół tak naprawdę składało. KW: Jest jeden przykład na to, że może się udać. Mój ulubiony Iron Maiden. Przywrócenie Bruce’a do zespołu było z marketingowego jak i muzycznego punktu widzenia jedną z najwspanialszych decyzji jaką kiedykolwiek ten zespół podjął. Po raz kolejny, ze średnich wielkości hal wkroczyli w erę wielkich stadionowych koncertów. Kto wie, pamiętajmy, że ludzie z natury to sentymentalne bestie i założę się, że większość byłaby rzeczywiście ukontentowana powrotem Tarji… Ja chyba również. Jeśli miałbym wybierać czy wolę cyrki z castingami, czy powrót starej dobrej Turunenowej to zdecydowanie opcja druga ma u mnie przewagę. Cholera, kto nie tęskni za tym baśniowym klimatem który ten zespół potrafił wytworzyć z tą artystką? Realistycznie patrząc, zapewne nie będzie chciała wrócić chociażby ze względu na jej solową karierę, która toczy się jednak w innym kierunku. Przecież niedawno wydała właśnie pierwsze DVD. Lekko zbaczając z tematu, mamy tu podobny casus co w przypadku System Of A Down, gdzie wszyscy chcą powrotu na scenę, a Serj niekoniecznie. W końcu nie dziwota gdy nagrywa się tak dobre solowe albumy jak „Harakiri” (recenzja LMF). KBP: Właściwie to już od danej formacji wszystko zależy. Ale wracając na chwilę do Serja to mimo, że „jeszcze” się jakoś opiera, to po samym „Harakiri” słychać, że tęskni za tamtymi latami z System Of A Down. Może to jakiś znak. Znaku z obozu Nightwish na razie nie ma, ale niech lepiej dłużej to wszystko przemyślą… Tarja rzeczywiście udeptała już sobie dość trwałą ścieżkę kariery i sukcesu, a przynajmniej niszy w której spokojnie może spełniać swoje muzyczne pragnienia, ale czy nie pokusiłaby się chociaż o trasę z Nightwish? To chyba do zrobienia!