Passacaglia
Passacaglia

Adam Bałdych, Leszek Możdżer – Passacaglia

Passacaglia
Passacaglia

Niespodziewany rytuał

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o albumie „Passacaglia”, miałem przeczucie, że to będzie ciekawa podróż. Dwóch charyzmatycznych artystów – Adam Bałdych i Leszek Możdżer – w duecie? Brzmiało jak coś, co może zaiskrzyć albo wręcz eksplodować nowymi pomysłami. Wszak obaj mają za sobą bogate doświadczenia na polu muzyki jazzowej, klasycznej i improwizowanej, a przy okazji nie stronią od rozmaitych artystycznych eksperymentów. Dlatego zaintrygowało mnie, jak taki wspólny projekt wpłynie na ich dotychczasowy dorobek. Według branżowych doniesień, to materiał wypełniony subtelnymi nawiązaniami do dawnych epok, ale też dający się odczuć jako świeży i pełen nieoczywistych wątków.

Z czasem zacząłem dostrzegać, że „Passacaglia” to nie tylko fuzja klasycznej formy z jazzowym idiomem, ale i pewna wyprawa w głąb wzajemnych fascynacji twórców. Można tu bowiem usłyszeć rozmaite echa – od renesansowej surowości, przez minimalizm w stylu Satiego (cudowny motyw!), aż po eksplozje dźwiękowej wolności, które Bałdych i Możdżer wypracowali przez lata samodzielnych poszukiwań. Już w pierwszym kontakcie uderza spójność koncepcji: tytułowy motyw passacaglii (czyli wariacyjnego schematu muzycznego) przekuwa się tu w konsekwentny zabieg twórczy, prowadząc słuchacza od jednego pomysłu do drugiego niczym ciąg fascynujących epizodów w dłuższej opowieści.

Dla mnie szczególnie istotnym kontekstem jest to, że obaj panowie występują tu w konwencji duetu, ale jednocześnie wnoszą do nagrań całą paletę barw. Nie ma zatem ryzyka posądzenia o monotonność czy nadmierną zachowawczość. W praktyce słyszymy bogactwo brzmień, bo Bałdych sięga nie tylko po skrzypce współczesne, lecz także po renesansowe skrzypce, a Możdżer testuje na zmianę fortepiany o różnych strojeniach i dorzuca preparowane pianino. Ten zabieg daje albumowi wielowarstwowe tło, zupełnie inne niż w typowych trio czy kwintetach jazzowych. Dzięki temu już na starcie czułem, że czeka mnie spotkanie z muzyczną opowieścią, w której dwa instrumenty potrafią brzmieć jak cała kameralna orkiestra.

Echa „renesansowego” jazzu

Kiedy zanurzam się w główną część albumu „Passacaglia”, mam wrażenie, że każdy z utworów to kolejny rozdział w wielobarwnej opowieści. Na przykład w Passacaglia (Adam Bałdych & Leszek Możdżer) słychać wyraźnie inspirację starodawną formą, którą przeniesiono w nasze czasy za pomocą odważnych modulacji i niuansów rytmicznych. Obaj muzycy prowadzą tu pełen subtelnej ironii i błyskotliwych przytyków dialog, jakby testowali granice swoich instrumentów. Z jednej strony czuję pewną ceremonię – niemal jak w dostojnych salach zamkowych – a z drugiej zauważam, że pod powierzchnią grzecznej elegancji tli się żywioł improwizacji.

W Jadzia (Adam Bałdych) skrzypce odgrywają wręcz rolę narratora, który wplata ciepłe, miękkie pasaże, a fortepian co chwila wchodzi w kontrapunkty, naznaczone niekiedy jazzującymi akordami. To niezwykły fragment, bo odczuwam tu sporą dawkę liryzmu, choć nie jest to liryzm przesłodzony. Przydaje to płycie intrygującej wieloznaczności: można się rozmarzyć, ale można też docenić filigranową technikę każdego dźwięku. Z kolei December (Adam Bałdych) buduje nastrój skłaniający do zadumy – to moment, w którym aranżacja odcina się od konwencji jazzowej i staje się niemal współczesnym poematem, gdzieś na pograniczu klimatów filmowych.

Zdarzają się też formy bliższe klasycznej miniaturze, jak w Gymnopedie (Erik Satie) czy O ignee Spiritus (Hildegard von Bingen). Te kompozycje w interpretacji Bałdycha i Możdżera zyskują drugie życie. Bezpośredni, zbliżeniowy charakter realizacji dźwięku sprawia, że słyszymy oddech i fakturę strun, jakbyśmy towarzyszyli muzykom w niewielkiej sali prób. Wywołuje to niecodzienne wrażenie intymności, w której drobne niuanse przenikają się z momentami ciszy i dźwiękowymi wybuchami. A kiedy docieram do Polydilemma (Leszek Możdżer), czuję się, jakbym słuchał zadziornego pojedynku, w którym fortepian staje się poligonem dla szalonych pasaży, a skrzypce przypominają o renesansowej wrażliwości, tworząc kontrapunkt pełen zaskoczeń.

Nie brakuje tu oczywiście swobodniejszych form, jak Circumscriptions (Adam Bałdych & Leszek Możdżer) czy Resonance (Adam Bałdych & Leszek Możdżer), gdzie improwizacja nabiera niemal hipnotycznych kształtów. Ten jazgot nasycony tkanką drobnych ornamentów potrafi się momentalnie przepoczwarzyć w szept, który pozwala odetchnąć i zatonąć w refleksji. Dla słuchacza lubiącego analizować struktury harmoniczne to świetna okazja, by docenić kunszt w modulacjach, które wymykają się schematom i zaskakują nieoczywistym łańcuchem akordów. Takie chwile przypominają o tym, że i Bałdych, i Możdżer są muzycznymi obieżyświatami, którzy z równą ochotą czerpią z muzyki dawnej, co z awangardy, i robią to z niewymuszoną swobodą.

Jest tu też drobna dawka humoru i ironii, które wzbogacają sferę emocjonalną płyty. Można je uchwycić na przykład w Moon (Adam Bałdych), gdzie wirtuozerskie improwizacje fortepianu nabierają momentami zawadiackiego pazura, a skrzypce zdają się odpowiadać figlarnym dialogiem. Niby pojawia się nastrój romantycznej nocnej eskapady, ale tu i ówdzie przebija lekkie mrugnięcie oka, jakby artyści chcieli powiedzieć: „Nie bierzcie tego wszystkiego tak śmiertelnie poważnie!”.

Głębia aranżacji

Od strony realizacyjnej „Passacaglia” błyszczy czystością dźwięku i umiejętnym uwypukleniem najmniejszych szczegółów. Przy miksie i masteringu pracował Piotr Taraszkiewicz, co jest gwarancją pewnej dyskretnej perfekcji. Na płycie idealnie słychać różnice między fortepianami o strojach A=442 Hz i A=432 Hz, a dodatkowo magiczne tchnienie wnosi preparowane pianino, które w pewnych momentach wypuszcza zaskakująco surowe brzmienia. Efekt finalny przywodzi na myśl kameralne występy, w których każdy dźwięk roznosi się miękko po sali, a słuchacz w jednej chwili może znaleźć się w oku cyklonu, by za moment odpłynąć w liryczną zadumę.

Cała produkcja odbyła się w Studio S4 Polskiego Radia w styczniu 2023 roku i, jeśli wierzyć opiniom specjalistów, warunki w tamtejszych wnętrzach doskonale wspierają ideę artystyczną duetu. W Saltare (Adam Bałdych) czy Aurora (Adam Bałdych) właśnie sfera akustyczna odgrywa kluczową rolę – ciche drgania i rozchodzące się pogłosy dają wrażenie ciągłego przepływu energii pomiędzy instrumentami. Czasami wydaje mi się, że dzięki takiemu przestrzennemu potraktowaniu nagrania można dostrzec nie tylko samo brzmienie skrzypiec i fortepianu, ale i pewną niewidzialną więź twórczą pomiędzy muzykami.

Warto też wspomnieć o renesansowym zacięciu Bałdycha i Możdżera. Rozmaite tropy z epoki widać nie tylko w wyborze kompozycji (takich jak La deploration sur la mort d’Ockeghem (Josquin des Prez)), ale także w podejściu do ornamentyki. Pewne fragmenty przypominają czasy, kiedy muzyka pisana była przede wszystkim do wykonywania w niewielkich gronach słuchaczy, skupionych na niuansach interpretacji. Ta kameralna aura przejawia się najpełniej w Beyond Horizon (Adam Bałdych & Leszek Możdżer), które jest jak intymne spotkanie przy nocnym ognisku: czasem do głosu dochodzi potężna skala dźwiękowa, po czym znika w delikatnych, pastelowych wątkach.

Natchnione przyszłości

Patrząc na całość, odbieram „Passacaglia” jako punkt zwrotny w karierze obu twórców. Brzmienie – bardzo bezpośrednie, a zarazem wysublimowane – zdaje się otwierać nowy rozdział w ich artystycznym portfolio. Z opinii innych słuchaczy i krytyków wynika, że ta płyta już zyskała status jednego z ważniejszych wydawnictw na współczesnej scenie jazzowej, choć trudno ją zamknąć w sztywnych ramach „jazzu” sensu stricto. To materiał zawierający się gdzieś pomiędzy kameralną muzyką poważną, kreatywną improwizacją, a nastrojowym klimatem, który potrafi przyciągnąć odbiorców preferujących łagodniejsze, balladowe brzmienia.

Ten projekt może zaskoczyć dotychczasowych fanów Leszka Możdżera, przyzwyczajonych do jego współpracy z basistami i perkusistami, czy do klimatu wielkich koncertów. Teraz, w duecie, daje się poznać od bardziej intymnej strony. Równocześnie wielbiciele Adama Bałdycha znajdą tu wszystko, za co ceni się artystę: mistrzostwo techniczne, umiejętność wyczarowywania klimatu rodem z dawnych epok i unikatową zdolność łączenia tradycji z nowoczesnym myśleniem aranżacyjnym. Do tego całość wprowadza do ich muzycznej wypowiedzi nową paletę barw, której potencjał – jak wiele osób podkreśla – może zostać rozwinięty także w przyszłych projektach.

Co kluczowe, album „Passacaglia” budzi zainteresowanie nie tylko zatwardziałych koneserów jazzu, ale też osób, które na co dzień stronią od formalnych improwizacji. Wystarczy posłuchać fragmentów, w których pianino i skrzypce czarują delikatnymi melodiami, a już w następnej chwili wznoszą się na wyżyny dynamiki, by za moment znowu odpuścić i pozwolić na wybrzmiewanie ciszy. Taka narracja działa jak dobra powieść – wciąga, stopniuje napięcie i w finale zostawia przestrzeń na kontemplację.

Podsumowując, mamy do czynienia z niezwykle intrygującym rozdziałem w historii polskiej muzyki improwizowanej. Spektrum pomysłów i klimatów, z którymi mierzą się Bałdych i Możdżer, otwiera im szeroką bramę do kolejnych eksperymentów. Dla wiernych fanów to sygnał, że ich ulubieni artyści wciąż potrafią zaskoczyć, a dla nowych słuchaczy – świetny punkt wyjścia, by poznać świat trudnych do zaszufladkowania dźwięków, w których przenikają się jazz, renesans, awangarda i tradycja.

Passacaglia
Adam Bałdych, Leszek Możdżer – Passacaglia
UTWORY: 1. Passacaglia (Adam Bałdych & Leszek Możdżer), 2. Jadzia (Adam Bałdych), 3. Moon (Adam Bałdych), 4. December (Adam Bałdych), 5. Gymnopedie (Erik Satie), 6. Polydilemma (Leszek Możdżer), 7. Le Pearl (Leszek Możdżer), 8. January (Adam Bałdych), 9. Beyond Horizon (Adam Bałdych & Leszek Możdżer), 10. Saltare (Adam Bałdych), 11. Circumscriptions (Adam Bałdych & Leszek Możdżer), 12. Resonance (Adam Bałdych & Leszek Możdżer), 13. Aurora (Adam Bałdych), 14. O ignee Spiritus (Hildegard von Bingen), 15. La deploration sur la mort d’Ockeghem (Josquin des Prez) SKŁAD: Adam Bałdych / Violin, Renaissance Violin, Leszek Możdżer / Piano PRODUKCJA: Album nagrano w Studio S4 Polskiego Radia w styczniu 2023 roku. Za miks i mastering odpowiadał Piotr Taraszkiewicz. WYDANIE: Wydawnictwo Imaginary Music, data premiery: 15 lutego 2024.
KONCEPT
7.5
WYKONANIE
9.1
PRODUKCJA
9.2
OCENA CZYTELNIKÓW1 Vote
8.6
8.6
OCENA