To już dziesiąty studyjny album rapera z Chicago. Tytuł i koncepcja albumu zostały zainspirowane rosnącą przemocą i wysokim poziomem przestępczości w mieście. Sam Common wspominał, że Nobody’s smilling było jak szlagwort, którego się uczepił i który oznacza sytuację w mieście: Mówimy o warunkach, które się dzieją, gdy nikt się nie uśmiecha. Ale naprawdę jest to wezwanie do działania – przyznawał w wywiadach. Całą płytę wyprodukował jego długoletni przyjaciel No ID (twórca pierwszego krążka Commona „Can I Borrow a Dollar? z 1992 r.), wśród gości znaleźli się mniej znani raperzy z Chicago: Lil Herb, Vince Staples czy skład Cocaine 80s. Nobody’s Smilling to ostrzeżenie przed przestępczością, a nie jej pochwała, to otwarcie dialogu na problemy miast, nie tylko w Ameryce. Dwie najważniejsze nauki płynące od Commona na przestrzeni lat: zmieniaj świat, zaczynając od siebie, nawet z jego wadami nie ma miejsca jak dom.