★★★★★★★☆☆☆ |
1. Mikrokosmos 113 2. Mikrokosmos 149 3. An Evening in the Village 4. Roumanian Folk Dances 1 5. Roumanian Folk Dances 2 6. Roumanian Folk Dances 3 7. Roumanian Folk Dances 4 8. Roumanian Folk Dances 5 9. Roumanian Folk Dances 6 10. The Young Bride
SKŁAD: Nelson Coelho – gitara; Gabriel Costa – bas; Fred Barley – perkusja. Gościnnie David Cross – skrzypce (1)
PRODUKCJA: Dialeto, Marcello Schevano (Orra Meu Studio) & Fabio Golfetti (Seven Keys Studio)
WYDANIE: 25 maja 2017 – MoonJune Records
Dialoto to brazylijskie trio, które na lokalnym rynku miesza już od dobrych 30 lat! Na ostatni album przypadło nam czekać jednak sporo czasu. No dobra. Ja na album nie czekałem, bo o zespole nie miałem bladego pojęcia. Jakimś jednak sposobem ich najnowsze wydawnictwo znalazło się w naszej redakcyjnej kolejce. U podłóg stworzenia najnowszego dzieła ów formacji stało jednak nie lada wyzwanie. Ich aranżacje bowiem miały na celu wzięcie na warsztat twórczości Béli Bartóka – jednego z najważniejszych węgierskich kompozytorów. O nim raczej mało kto nie słyszał… Paradoksalnie grupie pomógł fakt sporego przetasowania w składzie oraz konfrontacja własnych umiejętności z nową formą wyrazu. Co za tym idzie, album mimo rockowego grzechotu ma za zadanie podjęcie analitycznego dialogu z muzyką ludową, o których fundamentach świadczyć mogą już same tytuły kompozycji. Wzorce? King Crimson, Jimiego Hendrixa, Led Zeppelin, Deep Purple, Santany, Franka Zappy, Mahavishnu Orchestra, Soft Machine czy Black Sabbath. Możecie być więc pewni, że nie będzie to nudny projekt! Właściwie wstęp powinien już dużo wyjaśnić i wiadomo, czego oczekiwać, a te oczekiwania spełniają się już przy pierwszych dźwiękach Mikrokosmos 113, do którego swoje trzy grosze dołączyła legenda King Crimson – David Cross. Ta forma eksperymentalizmów na miarę karmazynowego króla cieszy jednak również przy całości tegoż wydawnictwa. Co ciekawe, miejscami w wyniku tej wybuchowej mieszanki wcześniej wspomnianych inspiracji powstaje coś na wzór mikstury jazz fusion spryskanego progresją ekstrawertyków z Comus, co głównie kojarzy się przez wzgląd na elementy wykorzystujące instrumenty smyczkowe dające ostatecznie nieskazitelny posmak muzyki poważnej. No, ale takich zabiegów zwłaszcza w progresji miziającej się z muzyką klasyczną długo raczej szukać nie trzeba. Procol Harum, Jethro Tull, Emerson, Lake & Pamer etc. To tylko niektóre przykłady, które zdają się wyczuwać przy obcowania również z muzyką Dialeto.
Skąd jednak w tym wszystkim zainteresowanie Latynosów? Z pewnością miało na to wpływ samo pochodzenie członków grupy, którzy wywodzą się z rodzin imigrantów głownie z Europy. Ale co z kulturą Węgier mają właściwie Brazylijczycy? Zapytają inni! Historii należy doszukiwać się w ideologii, która afiszował się Bartók w swoich esejach poświęconych „czystości rasowej w muzyce” i bronieniu tezy, że etniczna izolacja prowadzi do stagnacji utrudniającej rozwój sztuki. Takimi założeniami próbował ów bariery zwalczać, a za jego przykładem znaleźli się kolejni śmiałkowie, żeby temu podołać – a jakże – za pomocą muzyki! Latynoamerykańska płyta niesie bowiem poniekąd manifest głoszący ideę integracji kulturowo-etnicznej, a ideę potwierdzają samą twórczością poświęconą muzyce innych kultur. Z tej samej przyczyny na płycie Brazylijczyków znajdziemy aż 6 interpretacji „rumuńskich tańców”? Dokładając do tego wysoce wyszukaną manierę improwizacji oraz rockowego instrumentalizmu, dostajemy świetną mieszankę tradycji Bałkanów i klasyki rocka.
„Bartók In Rock” to głęboko intensywny i pięknie wyprodukowany album progresywny, do tego stopnia, że korzeni muzyki klasycznej oraz ich aranżacji raczej nie sposób wyczuć, chyba że zna się prace kompozytora na wylot. Owszem, czasami zdradzają ich pochodzenie dość rubaszne melodie oraz migotliwa sielanka organiczności (Roumanian Folk Dances 2). Inne zaś śmiało mogłyby wyjść spod strzech najważniejszych postaci progrocka (Roumanian Folk Dances 4). Tak czy siak – album iście intrygujący, w który trzeba się mocno zagłębić, aby odkryć wszelkie niuanse.
Podjęcie się twórczości jednego z największych propagatorów muzycznych niesie za sobą odpowiedzialność. Sam autor opowiadający się za brakiem etnicznej czystości z pewnością dziś byłby niebywale dumny, że jego sztuce hołduje formacja z Sao Paolo. Czyż nie o to w tym wszystkim mu chodziło?