Cztery żywioły, cztery światy, cztery punkty widzenia. Łączy nas cel – udowodnić, że choć w muzyce „nagrano już wszystko”, nadal można stworzyć utwory, które brzmią świeżo. Takie, które na nowo, mogą poruszyć serca słuchaczy. Nie ważne, kim jest każdy z nas. Nie ważne czym się inspirujemy. Ważne kim jesteśmy razem. A kim są? Łódzki Futurelight to ciekawa mieszanka indie rocka, elektroniki, alternatywy i synthpopu, której szybkiego polubienia po sobie się nie spodziewałem. „Between Our Hearts” to kolejna po „Better Place” oraz “Futurelight” EP-ka mająca zamiar namieszać na rynku i jak się okazuje nie tylko na tym polskim. Już kompozycja Lust została bowiem dość niedawno wykorzystana w koreańskiej reklamie marki Converse. Przyznacie, że nieźle przypieczętowane wejście. Droga do sukcesu Futurelight prowadzi rzecz jasna przez rozgłośnie radiowe, które chętnie goszczą zespół w swoich progach. Nie dziwię się temu. Aranżacje nie karmią nas tanią siłą roboczą popowych zagrywek, ale spójnie zorganizowanym klimatem i przemyślaną konwencją. Przebojowość Placebo i White Lies miesza się tu z dostojnością Depeche Mode i przestrzenią New Order. Szaleństwo Muse skręca w niebezpieczne rejony techno, którego „prymitywność” jest jednak skutecznie stopowana. Wszystko zawinięte w krnąbrne aranżacje niebojące się wyjść poza mainstreamowe standardy. Co zdaje się być ich priorytetem, może ich jednak łatwo zgubić. Takim nieco zdezorganizowanym utworem jest na ten przykład Wire, którego wielowątkowość zburzyła nieco spójność aranżacji. Podobnie jest w przypadku zimnofalowego Better Place, który wychodzi z tego obronną ręką ciekawszą wizją wprowadzania kontrastów. Najlepiej zdecydowanie wypadają stawiający na prostotę Lust z rozbudowaną jak na tę konwencję gitarową solówką, dynamiczny Rush Love oraz singiel promujący EP-kę Back To You skupiający w sobie esencje Futurelight – siłę melodyjności, która powinna porwać sobą wielu sceptyków elektroniki i popu. Miejmy jednak nadzieję, że EP-ka to zaledwie przystawka do pełnowartościowego posiłku, którym ugruntowaliby sobie silniejszą pozycje na rynku. Po tak krótkim wydawnictwie niestety, ale ciężko cokolwiek zdecydowanie wyrokować, a obiadu od deseru zaczynać nie lubię. Ich przysłowiowe pięć minut jeszcze nie nadeszło, ale widzę przed nimi świetlaną przyszłość.