Pośród swojej bogatej dyskografii Jeremy Pelt ma albumy, które nazywa snapshot. Nie przynależą one do bieżącej myśli kompozytorskiej przyświecającej artyście chociażby podczas jego nagrań z kwintetem. Są one raczej zapisem chwili, kiedy trębacz udaje się w sentymentalną podróż w głąb jazzowej tradycji. Taką płytą była „#Jiveculture” (HighNote, 2015) nagrana wraz z kontrabasistą Ronem Carterem i taka jest również „The Art of Intimacy, Vol.1”, zarejestrowana z udziałem Petera Washingtona na kontrabasie i Georga Cablesa na fortepianie.
Bardzo chciałem nagrać album ze starszą generacją artystów, których zawsze podziwiałem, i którzy daliby muzyce pewnego stopnia wyrafinowania, do którego zawsze dążę. Myślę, że osiągnąłem to, grając wraz z Peterem i Georgem, dlatego projekt ten jest tak wyjątkowy – mówi Jeremy Pelt. Znajomość trójki artystów sięga jeszcze końca lat 90., kiedy to Cables był jednym z mistrzów świeżo upieczonego absolwenta Berklee. Z Washingtonem trębacza wiążą jeszcze bliższe więzi, bowiem jest on ojcem chrzestnym jego syna.
Nazwa tego albumu mówi sama za siebie. Wszystkie utwory, poza bluesowym Ab-o-lutely mają charakter balladowy, co prowokuje już sam skład tria pozbawiony perkusji. Zmusza to artystów do jeszcze lepszej komunikacji i bardziej wnikliwego słuchania siebie nawzajem. Większość kompozycji to standardy jazzowe datowane na lata 20., które nigdy nie zdołały przebić się do jazzowego mainstreamu. Trio wykonuje je w taki sposób, że doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego tak się nie stało. Weźmy na ten przykład While You Are Gone autorstwa swing/bebopowego saksofonisty Lucky Thomsona. Niezwykle śpiewna melodia tego utworu malowana jest przez pastelowe dźwięki trąbki, na tle pięknie rozłożonych akordów fortepianu wspartych czułym kontrapunktem kontrabasu. Obraz ten powtarza się na płycie regularnie i za każdym razem wywołuje w nas najszczersze emocje.
Jeremy Pelt odwołuje się do najszlachetniejszych wzorców jazzowego rzemiosła. Wciela się w wytrawnego interpretatora starającego się postawić w jednym szeregu wraz z twórcami wykonywanych utworów. Świadczy o tym jego otwierająca płytę autorska kompozycja Love is Simple, która doskonale wprowadza w nastrój całego albumu. Nieśpieszne tempo, leniwy puls, pełne finezji harmonie i łagodnie płynące melodie mają działanie terapeutyczne. Wchodząc w świat „The Art of Intimacy, Vol.1” mamy szansę, aby muzyczna materia na powrót pozwoliła nam skupić nasze myśli i przejść w stan, który odpowiadać może słowu intymność i to w jego najbardziej sekretnym znaczeniu.