Marius Neset London Sinfonietta – Viaduct

★★★★★★★★★☆

1. Viaduct Part 1a 2. Viaduct Part 1b 3. Viaduct Part 1c 4. Viaduct Part 1d 5. Viaduct Part 1e 6. Viaduct Part 1f 7. Viaduct Part 2a 8. Viaduct Part 2b 9. Viaduct Part 2c Viaduct Part 2d

SKŁAD: Marius Neset – saksofon tenorowy i sopranowy; Ivo Neame – fortepian 3. Jim Hart – wibrafon, marimba, instr. perkusyjne; Petter Eldth – kontrabas; Anton Eger – perkusja, instr. perkusyjne; London Sinfonietta pod dyrekcją Geoffreya Patersona

PRODUKCJA: Marius Neset

WYDANIE: Act Music, 22 listopad 2019

Norweski saksofonista Marius Neset nie poprzestaje w poszukiwaniu najnowszych dróg ekspresji po raz kolejny udowodniając, że jest obecnie jednym z najbardziej nowatorskich artystów na nie tylko europejskiej, ale i światowej scenie jazzowej. Jego piąta płyta wydana dla monachijskiej oficyny Act Music i druga wraz z 19-osobową London Sinfonietta pod dyrekcją Geoffreya Patersona potwierdza jak daleko sięga jego muzyczna wyobraźnia, która już dawno przekroczyła granice jazzowego mainstreamu.

Marius Neset (fot. Rita Pulavska)

Na płycie „Viaduct” znajdziemy dwie suity, które momentami tak mocno odwołują się do twórczości Igora Strawińskiego i Beli Bartoka, że można by je wziąć za opracowania oryginalnego utworu któregoś z tych kompozytorów. Nic jednak bardziej mylnego, wszystkie kompozycje popełnił sam Marius Neset i dla orientujących się w jego poprzednich nagraniach nie jest to żadną niespodzianką. Styl gry 34-letniego Norwega niemal od samych początków inspirowany był twórczością wyżej wymienionych kompozytorów. W grze Neseta z łatwością usłyszeć możemy motorykę rytmicznych przebiegów, zapętloną melodyczną formułę, jak i bogactwo dźwiękowych barw, które najpełniej ukazane jest na nagraniach wraz z londyńską orkiestrą. Tym razem wszystkiego jest jednak jeszcze więcej, barwniej i dobitniej! 

Orgia orkiestrowych kolorów w takim nasileniu w stylistyce jazzowej w zasadzie nie występuje. Perkusyjne traktowanie harmonii i instrumentacji, jaskrawa dysonansowość nałożona na z pozoru prostą, ale wciąż wykrzywioną tonalność, czy w końcu mechaniczność pracy motywicznej przybliża najnowsze dzieło Neseta bardziej do osiągnięć kompozytorów pierwszej połowy XX wieku niż jakiejkolwiek jazzowej proweniencji. Saksofonista jest jednak mistrzem sprzeczności, w czym przypomina również Picassa. Wsłuchując się w płytę głębiej dostrzeżemy jej łagodniejsze oblicze, zwłaszcza w drugiej suicie, gdzie pojawiają się wpływy szeroko pojętej „muzyki świata” z odniesieniami do afrykańskich motywów melodyczno-rytmicznych przez co przekaz staje się jasny i nad wyraz pozytywny. Okazuje się więc, że Marius Neset nie może, lub też po prostu nie chce uciec od eklektycznego „monsunu”, który regularnie nawiedza jego twórczość. Dla słuchacza to raczej dobra nowina, bo nawet najlepsze dzieło, ale bez kontrastów na dłuższą metę może być mało strawne. Poza tym w epoce komercjalizacji wszelkich dziedzin życia, wielotorowość i różnokierunkowość twórczych zainteresowań to być może jedyna recepta na przetrwanie.