●●●●●●●○○○ |
1. Przypływ Chwil 2. Histeria 3. Słowa 4. Na Nowo 5. Kochaj Albo Giń
SKŁAD: Paulina Aftanas – wokal; Wojtek Aftanas – gitara; Marek Blicharski – gitara; Kuba Bagiński – perkusja; Łukasz Wronkowski – bas
PRODUKCJA: Daniel Witczak & Black Perfume – Studio Aurora
WYDANIE: 2014 – niezależne
www.facebook.com/blackperfumepl
Black Perfume gra mocno i rockowo! To debiutanci, ale idą jak burza. Powstali w 2012 roku, a pod koniec roku 2013 zarejestrowali swoje pierwsze wydawnictwo „Histeria”. Według samych muzyków, Black Perfume to: Wciągający świat alternatywnego rocka, wybuchowe mieszanki stylów. Rock, Pop, Indie? Naszej muzyki nie da się zaszufladkować. Nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić, chociaż współcześnie śmiałbym twierdzić, że chyba żadnej z formacji nie da się skategoryzować w jednym gatunku per se.
Na EP-ce znajdziemy więc pięć kompozycji, z których każda wonie prawdziwym żywiołem i energią, chociażby otwierająca kompozycja Przypływ chwil. To jednak nie wszystko. Usłyszeć możemy zgraną, chociaż nie odkrywczą sekcję rytmiczną, lekko przerysowany bas, melodyczne, iście hard-rockowe gitary oraz elementy niejawnej elektroniki i najbardziej… charyzmatyczny element – wokal Pauliny Aftanas. Podobnie wypada w tym schemacie kolejna przebojowa kompozycja Histeria oraz zamykający krążek, stricte uczuciowy utwór Kochaj albo giń. Pozostałe dwie kompozycje to już inna poprzeczka, gdzie zespół konfrontuje się z brzmieniem i własnym uniwersalizmem w stonowanym klimacie rockowych ballad. Na uwagę zasługują Słowa, które rozczulają swą lirycznością i zadziorną strukturą. Dziwię się, że tego albumu jeszcze nie promują stacje radiowe, bo koncepcja Black Perfume wydaje się trafiać idealnie w zarzewie mainstreamu, od którego „Histeria” dawałaby akceptowalną odskocznię. Taką, jaką kiedyś zaserwował nam dziś już uwielbiany Hey. Aranże uznałbym za przemyślane, ale bez zbędnego rozbudowywania. Kompozycje są raczej oparte na prostych schematach, ale to im wyjdzie tylko na dobre, bo słychać przynajmniej, że nie próbują udawać czegoś, do czego zespołu nie stworzyli. Konsekwentnie oprawa wyrażana jest w obłych dynamicznych riffach gitarzystów, którzy unikają jednak eksponowania solowych partii oraz improwizacyjnego polotu. Ma być prosto i z ciężkim arsenałem brzmienia, z którego słuchania ciężko zrezygnować, mimo że mogłoby być jeszcze bardziej dopieszczone, a co za tym idzie wyraźniejsze, bo miejscami ginie w tumanie braku instrumentalnej przestrzeni. Co by nie było – wielu z pewnością pozazdrościłoby im takiego debiutu, który wydaje się bardzo dojrzałym i na pewno przypadnie do gustu sympatykom zrównoważonego rocka alternatywnego. Mam jednak wątpliwości, czy nadmiar wspomnianej standaryzacji poniesie za sobą spodziewany odbiór.
BLACK PERFUME – HISTERIA