Kabanos – Dramat Współczesny

●●●●●●●○○○

1. Kompost 2. Melancholia 3. Szarlatan 4. Czary Mary 5. Auta Aleksa 6. Trupy 7. Brzydota 8. Na Chama 9. Snob 10. Amore Mio 11. Serce 12. Paznokcie

SKŁAD: Zenek Kupatasa – wokal, Lodzia Pindol – gitara rytmiczna, Ildefons Walikogut – bas, Witalis Witasroka – bębny, Mirosław Łopata – gitara solowa 

PRODUKCJA: Kabanos – Studio Demontażownia w Mysiadle 

WYDANIE: 28 lutego 2014 – Wesołe Baloniki 

www.kabanos.net

Długo czekałem na nowego Kabanosa. Nigdy nie miałem ich całej płyty, zawsze słuchałem pojedynczych numerów gdzieś po sieci, byłem dwa razy na koncertach i stwierdziłem, że „Dramat Współczesny” na pewno zagości na mojej półce. Przedsprzedaż z autografami. Sorry chłopaki za jedną z tych wielu płyt do podpisania, bo ręce musiały odpadać, ale przyznacie, że autografy budzą wdzięczność i szacun! Przyszedł dzień przed oficjalną premierą – 27.02.2014. Niestety posłuchać mogłem dopiero wieczorem. Co prawda wcześniej na You Tubie włączyłem sobie Kompost i Serce, ale te dwa utwory są tak różne, że do końca nie wiedziałem, czego się spodziewać. W końcu nadeszła wiekopomna chwila. Żeby nie zajeździć nośnika ripuję materiał na dysk i odpalamy.

Zenek Kupatasa w dniu swoich 31 urodzin.

Kompost – mimo że słyszałem już wcześniej, zrobił na mnie duże wrażenie. Ostry agresywny riff na wstępie, czysty wokal Zenka, nieco pokręcony „kabanosowski” tekst, trochę zagmatwany. Na początku sprawia wrażenie, że jest tylko dlatego, żeby był, ale jeśli się w niego wczytamy i wsłuchamy, znajdziemy coś więcej. Tu już nieco mniej do śmiechu, a więcej do słuchania i brania do siebie. Chociażby jeden z bardziej wpadających w ucho wersów: Nie pozwól ropieć ranom, gdy poliżą Cię kolce, nie zapuszczaj korzeni, tu nie jest twoje miejsce. Równie dobrze wpadają te z Nie moja sprawa! Czernieją i gniją!, które już czuję wykrzykiwane na koncertach. Kolejna jest Melancholia, która zaczyna się spokojnie, ale ma w sobie również heavy-metalowe zagrywki, a perkusja grająca pod stosunkowo prostymi gitarami jest złożona i pokazuje, że technicznie zespół osiąga coraz wyższy poziom. Podobnie jak skomponowane ciężkie i agresywne riffy pomiędzy zwrotkami. Utwór okazuje się bardzo metalowy, stworzony do ostrego pogowania i rozbijania głów pod sceną. Już wiem, że do pierwszych dwóch kawałków będę często wracał. Podobnie jak do Szarlatana, który według mnie równie dobrze mogłaby napisać ekipa z Frontside. Szybki, bardzo mocny, wykrzyczany numer z tekstem bijącym po twarzy: Uwolnię się sam! Uwolnię! Udawaj kogo chcesz, ja znam prawdziwe imię twe! czy wersy zaczynające się od słów Nie dla ciebie!

Ildefons Walikogut i Zenek Kupatasa w czasie nagrywania „Dramatu Współczesnego”.

Początek bardzo obiecujący. Później klimat się trochę zmienia. Po szybkim, kopiącym początku dostajemy nieco spokojniejsze oblicze Kabanosa. Teksty dotyczą w zasadzie różnego rodzaju przeżyć, uczuć i emocji. Czary mary można by wręcz uznać za typową piosenkę miłosną, gdyby nie dopamina i hormony płci, które dla „love songów” nie są typowe, podobnie growlowanie. Ja nie opuszczę cię, ja cię nie opuszczę, ja nie odpuszczę. Utwór zamyka ciężkie zakończenie, trochę deathowe w klimacie i nieco enigmatyczne: Tyle już uczuć wyciekło zeń, nie wie już sam, to tylko sen.

Mirek Łopata na koncercie w Łomży.

Auta Aleksandra chyba najmniej do mnie przemawiają. Muzycznie oczywiście poziom jest bardzo wysoki, ale mimo wszystko ciężko mi uniknąć porównań z Happysad. Wiem, że to zupełnie inna półka, ale jakoś momentami zarówno brzmienie, tekst i melodie są zbliżone, zwłaszcza głos Zenka. Trupy to jeden z mroczniejszych utworów na płycie, zarówno tekstowo i muzycznie. Brzydota znów nasuwa mi na myśl pewien zespół na literkę „H”. Oczywiście nie cały utwór, ale ogólne jego przesłanie i ten wokal z aranżami nie pozwala mi od takich smutnych porównań uciec. Za to Na Chama i Snob to kolejne dojrzałe kawałki, mocno wbijające szpile w pewne schematy i zachowania. Amore mio i Serce to zaś piosenki o dwóch różnych podejściach do miłości i ogólnie relacji między ludźmi. O muzyce nie będę się rozwodził, bo, podobnie jak w większości utworów, przeplatają się złożone, bardzo techniczne i agresywne zagrania z melodycznymi partiami. Na końcu znajdują się Paznokcie. Najcięższy, najmroczniejszy numer na „Dramacie Współczesnym”. Zwłaszcza zakończenie oparte na intensywnym ataku, krzyku i wielkiej masie dźwięków. Jeśli ktoś po najnowszym wydawnictwie Kabanosa oczekiwał znanej, lekkiej i przepełnionej jajcarskimi tekstami formacji, będzie zawiedziony, zdziwiony i zbity z pantałyku. Ja na szczęście nie podchodzę zbyt ortodoksyjnie do wykonawców i ich płyt. Muszę stwierdzić, że Kabanos dojrzał i bardzo się rozwinął. Riffy są bardzo złożone, cięższe i znacznie agresywniejsze; pokazują warsztat i umiejętności muzyków. Teksty Zenka, w przeciwieństwie do tych znanych, żartobliwych, często absurdalnych, w tym przypadku dają dużo do myślenia. Jedyne, co mogę zarzucić tej płycie, to swego rodzaju powtarzalny schemat, który zaczyna się na Czary mary i mimo że jest przeplatany numerami różnorodnymi, w pewnym momencie nieco nuży i męczy. Kabanos dojrzewa. Czy to krok w dobrym kierunku? Sam jestem ciekaw, co będzie dalej. Mam cichą nadzieję, że wrócą do swojego absurdalnego stylu, choć ta płyta to na pewno punkt warty sprawdzenia i przesłuchania, choćby dla wysokiego poziomu technicznego i żeby zobaczyć, co osiągnął zespół, który zaczynał od „Wiśta Hola!”. Czemu 7? Za słabe moim zdaniem i nieco nużące, schematyczne momenty „spokojne” w piosenkach. To jedyny poważny zarzut wobec albumu, co do reszty jest bardzo dobrze. Gdyby nie to, ocena byłaby spokojnie o jedno, może nawet o dwa oczka wyżej.

KABANOS – KOMPOST