●●●●●●●○○○ |
1. Suspended Progress 2. Fear of Freedom 3. Towards Death 4. Eternal Wanderer 5. Existence in Possession 6. Personality Reflection 7. Unconscious Being 8. Identity
SKŁAD: Robert Niemiec – wokale; Rafał Cioroń – perkusja; Dominik Durlik – gitara; Piotr Wierzba – gitara basowa
PRODUKCJA – Bracia Wiesławscy – Hertz Studio
WYDANIE: 2013 – Legacy Records
Rozpoczynając analizę albumu należy wspomnieć, iż płyta „Fear Of Freedom” dedykowana jest całkowicie twórczości lidera takich grup, jak Death oraz Control Denied – Chuckowi M. Schuldinerowi, z czego formacja nie może mieć sobie nic do zarzucenia. Kunszt aranżacyjny i muzyczny koloryt niektórym mogą się skojarzyć również z początkami Dream Theater czy też Cynic. Pulsacyjna kawalkada brzmień stawia na utrzymanie rosnącego napięcia albumu, począwszy od mrocznego „intra”, poprzez cięte trashowe riffy na tle progresywnych pasaży z pierwszej kompozycji Suspended Progress.
Muzyka, która znalazła się na naszej płycie, to niczym nieskrępowana ekspresja płynąca prosto z naszych serc. – tak mówił po premierze perkusista zespołu, Rafał Cioroń. To prawda, chociaż ciężar progresywnych algorytmów momentami może przerosnąć i przytłoczyć nadmiarem niezwykle wymyślnych motywów, które nie zawsze stanowią idealną kontynuację poprzednich idei. Ma to jednak swoje plusy, bo „Fear Of Freedom”, jak mało który album, paradoksalnie stanowi kumulatywną dawkę tej samej historii, która rzadko kiedy zbacza na tory innej stylistyki, kosztem utrzymania tej samej ekspresji, która najżywiej ujawnia się w zdecydowanym thrashowym Eternal Wanderer z przepięknym fragmentem przejścia partii wokalnej łączącej się z jeszcze lepszą solówką. Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak potraktować to wydawnictwo. Złożoność i niebanalność progresywno-heavy-metalowych kompozycji w thrashowym sosie z lat 70.jest naprawdę na wysokim poziomie. Z drugiej strony, łyżką dziegciu mogą być wokale, a zwłaszcza ich interpretacje oraz nieco przesuszone brzmienie i słaby dynamizm albumu. Te elementy zdają się stać koło siebie bez zauważalnej nici więzi. Za priorytet krążka należy jednak uznać stricte strukturę muzyczną „Fear Of Freedom”, która staje na wysokości zadania, budując u słuchacza stałą chęć skupienia się na treści i formie albumu. Płyta budzi trans, chociaż w tym złym słowa znaczeniu, zespół niekoniecznie powinien skupiać się na niedkrywczym i stałym tempie, które mogłoby być od czasu do czasu urozmaicone, można to usłyszeć chociażby na tle atmosfery zmiennego Existence In Possesion, który pod koniec przechodzi w fantastyczną melancholijną fuzję dźwięków. Nie śmiem przecież wątpić, że muzycy zaangażowani w projekt Krzak Experience mogą narzekać na brak i chęć technicznej emancypacji. Jednak wielorakość formy zbytnio kontrastuje z nałożoną prostotą rytmiki i skondensowanym wokalem, którego subtelność często mija się z agresywnością brzmienia albumu. Oryginalnym wyróżnieniem są Existence in Possesion oraz Identity przypominające „teatralne” podejście do muzyki panów z Pain Of Salvation.
Jak już wspomniałem, album za każdym razem budzi nowe oblicze i po tej drugiej stronie medalu wokal Roberta Niemca uzurpującego do wysokich rejestrów, jakimi posługuje się m.in. Bruce Dickinson może budzić podziw i krzesać balans na tle ogniska i orgii dźwiękowych nastrojów, których przecież nie brakuje. Wpływ na to mogą mieć również żeńskie wokale, które w specyficzny sposób pobudzają ludzkie zmysły (Unconcious Being). Świetne harmonie wokalne możemy również usłyszeć na wcześniejszym Towards Death oraz Personality Reflection.
Złożoność i niebanalność progresywno-heavy-metalowych kompozycji w thrashowym sosie z lat 70. |
To właśnie ten ostatni wspomniany utwór uznałbym za najbardziej wyróżniający się. Stanowi poniekąd doskonały przykład estetycznego odbicia progresywnych tuz z lat 90. Rytmiczne podziały na tle jazzujących konsonansów gitarowych są tutaj naprawdę bardzo interesujące. Jeden z faworytów, mimo iż nie jest najbardziej złożonym utworem, a to miano należy przyznać finalnemu Identity. Kompozycja iście atmosferyczna, ze znacznie ciekawiej rozbudowanymi pasażami progresywności, zwieńczona dopracowanym, solowym popisem gitarzysty Dominika Durlika.
Jeżeli chodzi o warstwę liryczną, to wszystkie teksty poświęcone są tematyce egzystencjonalno-filozoficznej, czego źródłem mogło być dzieło popełnione przez niemieckiego psychoanalityka Ericha Fromma o tym samym tytule. Warstwa tekstowa podburzająca akceptację do życia takim, jakim jest, z wizją nowego porządku świata świetnie współbrzmi z agresywnym asumptem stylistyki Sepsis. „Strach przed wolnością” jest w tym przypadku jak najbardziej uzasadniony, bowiem terminologia wolnomyślicielstwa dla każdego kształtuje się w inny sposób. Tyle rzeczy traktujemy przez ideologiczny pryzmat wolności, a tymczasem wszystkie zostały naznaczone piętnem woli osób trzecich. Strach jest więc słuszny, bo wolność raczej ciężko skonfrontować z dzisiejszymi realiami. Warstwa tekstowa ma jednak pozytywne przesłanie. Zawsze można sięgać dalej i z każdym dniem możemy przekraczać kolejne granice, nawet jeśli ten krok okazałby się mało znaczący. Pod tym samym względem na uwagę zasługuje również grafika zdobiąca okładkę albumu, przedstawiająca wartość wolności współczesnego człowieka, która w rzeczywistości uzależniona jest od innych.
Albumowi „Fear Of Freedom” nie można odmówić ambicji. Mnogość pomysłów i potencjał, jaki wydają się skrywać te suity budzą nadzieję na przyszłość. Wszystko jest wprawdzie bardzo rozbudowane, ale równocześnie natchnione w duchu melodyczności, co daje niebagatelne wrażenie nadzwyczajnej płynności całego krążka, nie męcząc słuchacza złożoną formą. Powiedzmy, że Sepsis zdaje sobie sprawę, że nie jest to ich szczyt instrumentalnych możliwości i chociaż dziwi fakt, że formacja czekała z publikacją materiału tak długo, to równocześnie cieszy, że w końcu owo wydarzenie miało miejsce. Kamień milowy? Możliwe, ale chciałbym wierzyć, że jeszcze go z siebie nie wyrzucili. Świadomie skłaniam się ku wyczekiwaniu ich nowych podbojów. Niepozorna kapela z niepozornym potencjałem. Czy to może się udać? Myślę, że to kwestia czasu.