●●●●●●●●●○ |
1. Bastard Rocket 2. Everybodyshitsonmtv 3. Terminus / Freedom Out Of Fire
SKŁAD: Jan Galbas – wokal, gitara basowa, Piotr Paciorkowski – gitara elektryczna, Sebastian Sawicz – instrumenty perkusyjne
PRODUKCJA: Jan Galbas, Sounds Great Promotion
DATA WYDANIA: 20 czerwca 2012
Trójmiejska grupa Broken Betty umieściła w sieci swoje nowe nagrania. Zaserwowali nam zaledwie 3 nowe utwory, z których jeden mogliśmy poznać na całej trasie 3Miasto Atakuje granej z Empire, Psychollywood i Pneumą. Jest to już trzecie wydawnictwo zespołu (po EP-ce Broken Betty z 2009 i longplayu The Sorry Eye z 2011), które znowu nie zawodzi. Pierwsze co daje się usłyszeć, to trwanie przy charakterystycznym brudnym i ciężkim brzmieniu uzyskanym dzięki strojeniu obniżonemu do „samych jaj” i przykręceniem gałek z napisem „tone” na poziom 0, co w wykonaniu Połamanej Beaty daje nam przyjemny i zdecydowany stonerowy efekt. Kolejną, bardzo ważną rzeczą jest dobrze zbalansowana (w końcu!) głośność ścieżek, ponieważ do tej pory na obu albumach mimo dobrej realizacji, ciekawych kompozycji etc. dawało się odczuć specyficzny problem z balansem. Chodzi o prostą sprawę – dźwięk z lewej strony był trochę głośniejszy niż z prawej, co po dłuższym obcowaniu słuchacza dawało nieprzyjemny efekt zaburzenia słuchu. Tutaj udało się tego, na szczęście, uniknąć.
Broken Betty w składzie (od lewej): Sebastian Sawicz, Piotr Paciorkowski, Jan Galbas |
Słów kilka o samych utworach. Bastard Rocket otwiera płytę energetycznym „pierdzeniem” gitary Paciora. Niedługo potem dołącza do niej Sebastianowa perkusja i charakterystyczny wokal Janka. W ciągu trzech minut dostajemy porządnego kopa, dwie solówki, wpadający w ucho refren i trzymające klimat przejścia. Czego chcieć więcej od porządnego utworu? Numer drugi nosi enigmatyczny na pierwszy rzut oka tytuł Everybodyshitsonmtv. Jednak po dodaniu kilku spacji otrzymamy… Ukłon w stronę mediów muzycznych 😉 Sam utwór jest zagrany równie porządnie i energetycznie. Typowy koncertowy wymiatacz do ściany śmierci, młynu i kilku innych figur spotykanych pod scenami festiwali. Wokalu tutaj prawie nie uświadczymy, poza okolicami 2 minuty, kiedy w piosence rodzi się ciężki, mięsisty riff wybijający dziury w czaszce okraszony rykiem Galbasa skandujcym tytuł piosenki ze wspomnianymi wcześniej odstępami między słowami, po których nasze uszy atakowane są elektroniczną sieczką. Niezapomniane wrażenia, które trzeba przeżyć samemu.
Broken Betty, Poznań 2011 |
Na koniec dostajemy ponad 12-minutowy Terminus, który, jak wyżej wspomniałem, grany był już wcześniej w całej Polsce na trasie. Otwiera go nieco niepokojące, budujące napięcie wejście perkusji z lekkimi sprzężeniami w tle, z których wyłaniają się proste, ale równie nastrojowe partie gitar. Ciężki, ponury klimat wraz ze śpiewem trwają mniej więcej do połowy. Wtedy motorek się rozkręca, żeby po sekundzie ciszy wybuchnąć. Tak jak pamiętam to z koncertu, absolutny niszczyciel parkietu z nienagannie dopracowanymi solami.
Podsumowując, trio z Gdyni uraczyło słuchaczy materiałem na wysokim poziomie, zasługującym na bardzo wysokie noty i sukcesy. Pozostaje nam z niecerpliwością czekać na kolejny longplay i koncerty!