Album szczery i wyrazisty. Nieziemsko wielowymiarowy i zbilansowany jak na tego typu szkołę. „.5: The Gray Chapter” to stylistycznie unosząca się tajemnica i pachnący koncept śmierci. Płyta wypełniona jest do cna goryczą bólu i wściekłości w hołdzie zmarłemu w 2010 roku basiście Paulowi Greyowi. Ten krążek stanowi zarówno emocjonalny wstrząs dla słuchaczy, jak również terapię dla samych członków zespołu. Niekiedy atmosferę zbija paranoiczny nastrój, który dodaje tylko apetytu na kolejne odsłony tej płyty. Materiał jest bezpretensjonalny, w pełni bezkompromisowy swą jakością i brudem. A to wszystko równiusieńkie, machnięte tą samą petardą nu-metalowego brzmienia, niemalże kopulującego z podgatunkiem death. Nie ma również tak wiele tego bezpośredniego schematyzmu, o który można by podejrzewać Slipknot, a dzięki temu nie zjada on własnego ogona. Z czystym sumieniem polecam. Nikt się nie zawiedzie! Ja właściwie jestem zaskoczony aż taką jakością.